Udana pogoń Stelmetu w Radomiu. "Mecz miał dwie twarze"

Newspix / Piotr Kieplin / Na zdjęciu: Artur Gronek
Newspix / Piotr Kieplin / Na zdjęciu: Artur Gronek

W hicie PLK Stelmet BC Zielona Góra pokonał na wyjeździe Rosę Radom 80:72. Mistrzowie Polski "wrócili z dalekiej podróży" po bardzo słabej pierwszej połowie. - Porozmawialiśmy sobie szczerze w przerwie i wykonaliśmy swoją pracę - mówi Artur Gronek.

Po początkowych dwudziestu minutach hitu Polskiej Ligi Koszykówki zapowiadało się na okazałe zwycięstwo Rosy. Gospodarze byli zdecydowanie lepsi od Stelmetu BC Zielona Góra, przewyższając rywali w większości elementów. Rezultat wynosił 49:34. W pewnym momencie prowadzenie radomskiej drużyny wzrosło do blisko dwudziestu punktów. W drugiej połowie mistrzowie kraju wzięli się jednak za odrabianie strat, wzmocnili obronę i w ważnym momencie zbudowali przewagę, wywożąc bardzo cenny triumf z Hali MOSiR-u.

- Bardzo się cieszę, że wraz z drużyną Rosy mogliśmy stworzyć takie widowisko. Wiadomo, że lżej mi się to mówi, bo wygraliśmy ten mecz - podkreślił Artur Gronek. - Za to, jak zagrali moi zawodnicy drugą połowę i pokazali, na czym polega drużynowa koszykówka, należą im się gratulacje - kontynuował trener.

Szkoleniowiec zespołu z Winnego Grodu nie mógł być zadowolony z postawy podopiecznych w pierwszych dwóch kwartach. Z reakcji na wydarzenia na parkiecie w kolejnych dwóch częściach - wręcz przeciwnie. - Myślę, że spotkanie miało dwie twarze. Jeżeli chodzi o zdobywanie punktów, to zarówno w pierwszej, jak i w drugiej połowie nie mogliśmy trafić "za trzy", co na pewno mogłoby zmienić obraz meczu i ten wynik byłby wyższy - zaznaczył Gronek. W rzutach z dystansu przyjezdni mieli kiepską skuteczność 8/29. Miejscowi zaprezentowali się jednak jeszcze słabiej w tym elemencie, wykorzystując zaledwie trzy z 27 prób.

W najbardziej odpowiednim momencie uaktywnił się Martynas Gecevicius, kompletnie niewidoczny w początkowych dwudziestu minutach, kiedy nie zdobył ani jednego"oczka". Później trzykrotnie trafił zza linii 6,75 m. - Kluczowe były dwie rzeczy - obrona i zbiórka. Cieszę się, że poprawiliśmy te elementy w drugiej połowie - zwrócił uwagę Gronek.

Trener Stelmetu, zapytany przez jednego z dziennikarzy o to, czy losów spotkania nie odwróciła rozmowa w szatni, odpowiedział: - Zawodnikom można powiedzieć wszystko, i przed meczem, i w połowie. Kwestia jest tego, jak oni będą to egzekwować, na ile będą zdyscyplinowani i na ile będą trzymać koncentrację. Cieszę się, że porozmawialiśmy sobie szczerze i wykonaliśmy swoją pracę. Zajęliśmy się przede wszystkim sobą, jeśli chodzi o grę w ataku, i przeciwnikiem, gdy mówimy o grze w obronie.

Co ciekawe, w pierwszej połowie pod koszami dominowała grająca bez centra Rosa. Wiele piłek zbierali niscy zawodnicy. Na przykład Kevin Punter zakończył zawody z double-double: 17 punktów i 10 zbiórek. - Myślę, że bardzo ważną rolę odegrali "mali" gracze. My nie jesteśmy zespołem, który super zbiera po obu stronach parkietu. Najważniejsze jest, szczególnie w tej hali, gdzie są twarde obręcze, jak zespoły zagrają z "małymi" zawodnikami na zbiórce z piłkami, które odbijają się w okolicę linii rzutów wolnych. Cieszę się, że w drugiej połowie zagraliśmy agresywniej i lepiej w grze na piłce. To pozwoliło przesunąć nam się na pomocy i trafiać rzuty z mniej przygotowanych pozycji - zaznaczył Gronek.

Zielonogórzanie wygrali drugie spotkanie na obcym terenie w PLK w bieżącym sezonie. - Zawsze chcemy wygrywać na wyjazdach, nieważne, czy są to mecze w polskiej lidze, czy w Champions League. Zwycięstwo więc bardzo cieszy - powiedział James Florence, autor siedmiu punktów, sześciu asyst i trzech zbiórek. Po sobotnim meczu mistrz kraju znajduje się na szóstym miejscu w tabeli z bilansem 5-3.

ZOBACZ WIDEO: Michał Kołodziejczyk: Lewandowski waży 79 kg, ale dla reprezentacji waży i znaczy dużo więcej

Źródło artykułu: