Życie beniaminka nigdy nie jest usłane różami. Nie inaczej jest w przypadku GTK Gliwice i debiutu w PLK. Jakby tego było mało śląski team pierwsze osiem meczów musiał rozegrać podróżując po całej Polsce.
Po czterech porażkach na otwarcie przyszła wygrana w Warszawie nad Legią. W ostatnią środę z kolei udało się pokonać 97:90 w Koszalinie tamtejszy AZS. Sukces bardzo mocno podbudował morale zespołu prowadzonego przez Pawła Turkiewicza.
- Na pewno to zwycięstwo było nam potrzebne jak tlen - mówi Damian Pieloch, jeden z bohaterów GTK. W kluczowej czwartej kwarcie, którą gliwiczanie wygrali 33:20, trafił trzykrotnie zza łuku, w tym tą kluczową w ostatnich sekundach. - To było nam bardzo potrzebne i mamy się z czego cieszyć - dodał.
W triumfie nie przeszkodziła ponownie słaba defensywa - beniaminek czwarty raz w sezonie stracił minimum 90 punktów. - Nie zagraliśmy dobrze w obronie, ale też nie był mecz defensywy - wyjaśnia.
ZOBACZ WIDEO Amerykańskie gwiazdy futbolu w Polsce
Teraz GTK ma dwa tygodnie żeby odpowiednio przygotować się do debiutu przed własną publicznością. Na powitanie PLK w Gliwicach przyjedzie lider Polskiej Ligi Koszykówki Anwil Włocławek.
- Będziemy pracować, żeby w tych meczach u siebie starać się odnieść zwycięstwa i dać radość kibicom. Na pewno nie będzie łatwo, ale pomału będziemy szli do przodu - mówi Turkiewicz. - Dla nas każdy mecz w tym pierwszym sezonie to lekcja, która ma przynosić korzyść.
Z początkiem grudnia na gliwiczan czeka mały maraton meczów we własnej hali, bowiem po Anwilu do Gliwic zawita jeszcze Polski Cukier Toruń oraz BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski.