Przemysław Frasunkiewicz: Mięśnie nam się błyszczą, ale nie to wygrywa mecze

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Trener Asseco Gdynia, Przemysław Frasunkiewicz
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Trener Asseco Gdynia, Przemysław Frasunkiewicz

- Mięśnie nam się błyszczą, ale jak się okazuje, nie to wygrywa mecze - powiedział trener Przemysław Frasunkiewicz. Jego Asseco Gdynia przegrało w 8. kolejce Polskiej Ligi Koszykówki z Kingiem Szczecin 87:90.

Szkoleniowiec gości miał czego żałować. Asseco Gdynia było na dobrej drodze do szóstego zwycięstwa w sezonie. Nie wykorzystało jednak pokaźnej zaliczki wypracowanej w pierwszej kwarcie (25:11). - W drugiej połowie, kiedy zespół ze Szczecina przegrywał dziesięcioma punktami, rzucił wszystko na szalę i zaczął się naprawdę bić. Martwi mnie, że nie potrafiliśmy tej walki fizycznej w żaden sposób odreagować. Przegrana na zbiórkach w ataku jest nie do zaakceptowania - zaznaczył Przemysław Frasunkiewicz.

- Miałem takie wrażenie, że przez większość meczu kontrolowaliśmy wynik. Dobrze wyglądamy fizycznie. Mięśnie nam się błyszczą, ale jak się okazuje, nie to wygrywa mecze w tej lidze. Tu się trzeba bić o każdą piłkę, być dokładnym. Myślę, że tak samo poprzedni mecz nie przegraliśmy tym, że Anwil miał świetną skuteczność za trzy punkty, bo też trafiliśmy 17 "trójek". Przegraliśmy to fizycznie i mecz w Szczecinie również tak wyglądał - dodał trener Asseco.

W pewnym momencie wspomniał on nawet o rywalizacji pięciu na dziesięciu. Szybko jednak rozwiał wątpliwości. Nie miał żadnych pretensji do arbitrów a uwagi kierował do swoich koszykarzy. - Niektórzy z naszych graczy nie podjęli walki a zawodnicy ze Szczecina nawet, jeżeli była wąska rotacja, grali za dwóch. Gratuluję trenerowi Budzinauskasowi, bo zmontował bardzo fajną, waleczną ekipę. Tego nam właśnie zabrakło - tłumaczył Przemysław Frasunkiewicz.

Kluczowym elementem piątkowego pojedynku były zbiórki (53:30 na korzyść Kinga Szczecin). Gospodarze mieli 23 zbiórki w ataku a Asseco 24 na bronionej tablicy. Przyjezdni mieli tylko sześć ponowień. Do najbardziej absurdalnej sytuacji doszło w końcówce czwartej kwarty. Szczecińscy koszykarze seryjnie pudłowali z linii rzutów wolnych. Odzyskiwali jednak piłkę i mogli wymuszać kolejne przewinienia. - Myślę, że dosadnie nam pokazali, jak się powinno walczyć przez 40 minut na boisku żeby wygrywać mecze w tej lidze. My podjęliśmy walkę tylko w pierwszej połowie. Katastrofalnie przegraliśmy zbiórkę w ataku, dlatego wyjeżdżamy przegrani - przyznał zawodnik Asseco, Filip Put.

ZOBACZ WIDEO Adam Małysz: Byłem sceptycznie nastawiony, ale wszystko się udało

Komentarze (0)