Rezerwowi Litwy dali nam lekcję. Fatalny mecz Polaków

Nie tak miało wyglądać spotkanie Polaków w Kłajpedzie. Podopieczni Mike'a Taylora w fatalnym stylu przegrali z reprezentacją Litwy 55:75. Dobra w wykonaniu biało-czerwonych była jedynie pierwsza kwarta.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
reprezentacja Litwy Newspix / Robertas Dackus / 058sport.pl / reprezentacja Litwy
Przed samym spotkaniem więcej niż o samym meczu mówiło się o osłabieniach w reprezentacji Litwy. Wymieniano nazwiska zawodników, których zabraknie, podkreślając jednocześnie, że Polacy zagrają z rezerwami naszych wschodnich sąsiadów. Te słowa mocno do serca wzięli litewscy kadrowicze, którzy udowodnili, że nie przez przypadek trafili do reprezentacji.

- Wiem, że wszyscy mówili o tym, iż jesteśmy 2-3 składem Litwy, ale udowodniliśmy w tym meczu, że jesteśmy pierwszym zespołem. Pokazaliśmy naszą siłę i ambicję - mówi Eimantas Bendzius, który był jednym z najlepszych zawodników na boisku. Były gracz Trefla Sopot (występował w sezonie 2014/2015) z łatwością radził sobie z polską obroną, zdobywającym w całym spotkaniu 18 punktów. Jego efektowne loty nad obręczą podrywały litewskich kibiców do jeszcze głośniejszego dopingu.

- Dziękuję naszym fanom za stworzenie tak znakomitej atmosfery. Myślę, że nasza gra mogła się podobać - podkreśla Dainius Adomaitis, szkoleniowiec reprezentacji Litwy, który w przeszłości pracował w Polsce. Był trenerem Czarnych i Anwilu, a wcześniej był graczem Śląska.

Litwini dali nam prawdziwą lekcję koszykówki, mimo że w zespole było tylko dwóch zawodników z ostatniego EuroBasketu - wspomniany Bendzius i Adas Juskevicius. Dla porównania - w składzie Polaków takich koszykarzy było... aż dziewięciu. I to właśnie zgranie, znajomość systemu miały być mocnymi punktami po stronie Biało-Czerwonych. To było widać jedynie w pierwszej kwarcie, którą gracze Taylora wygrali 17:13. Później było już tylko gorzej. Przegrana druga odsłona 8:25 praktycznie przekreśliła szanse na zwycięstwo.



Polacy na tle rezerwowej Litwy wypadli fatalnie. Nie było pomysłu na grę w ataku, a i do obrony można mieć wiele zastrzeżeń. To bez dwóch zdań było jedno z najgorszych spotkań pod wodzą Mike'a Taylora, który od trzech lat prowadzi reprezentację Biało-Czerwonych.

- Litwini pokazali, że nawet bez wielkich nazwisk w składzie są w stanie grać dobrą i poukładaną koszykówkę. Byliśmy na to przygotowani, ale nie umieliśmy sobie poradzić z ich grą na pick&rollach. Do tego doszły spore problemy w ataku. Były takie momenty, że nie potrafiliśmy wymienić kilku składnych podań. Jest nad czym pracować - przyznaje Mike Taylor.


ZOBACZ WIDEO Robert Kubica może liczyć na wsparcie polskich kibiców. Wyjątkowa flaga debiutuje w Abu Zabi
Czy Mike Taylor nadal powinien pracować z reprezentacją Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×