Przed samym spotkaniem więcej niż o samym meczu mówiło się o osłabieniach w reprezentacji Litwy. Wymieniano nazwiska zawodników, których zabraknie, podkreślając jednocześnie, że Polacy zagrają z rezerwami naszych wschodnich sąsiadów. Te słowa mocno do serca wzięli litewscy kadrowicze, którzy udowodnili, że nie przez przypadek trafili do reprezentacji.
- Wiem, że wszyscy mówili o tym, iż jesteśmy 2-3 składem Litwy, ale udowodniliśmy w tym meczu, że jesteśmy pierwszym zespołem. Pokazaliśmy naszą siłę i ambicję - mówi Eimantas Bendzius, który był jednym z najlepszych zawodników na boisku. Były gracz Trefla Sopot (występował w sezonie 2014/2015) z łatwością radził sobie z polską obroną, zdobywającym w całym spotkaniu 18 punktów. Jego efektowne loty nad obręczą podrywały litewskich kibiców do jeszcze głośniejszego dopingu.
- Dziękuję naszym fanom za stworzenie tak znakomitej atmosfery. Myślę, że nasza gra mogła się podobać - podkreśla Dainius Adomaitis, szkoleniowiec reprezentacji Litwy, który w przeszłości pracował w Polsce. Był trenerem Czarnych i Anwilu, a wcześniej był graczem Śląska.
Litwini dali nam prawdziwą lekcję koszykówki, mimo że w zespole było tylko dwóch zawodników z ostatniego EuroBasketu - wspomniany Bendzius i Adas Juskevicius. Dla porównania - w składzie Polaków takich koszykarzy było... aż dziewięciu. I to właśnie zgranie, znajomość systemu miały być mocnymi punktami po stronie Biało-Czerwonych. To było widać jedynie w pierwszej kwarcie, którą gracze Taylora wygrali 17:13. Później było już tylko gorzej. Przegrana druga odsłona 8:25 praktycznie przekreśliła szanse na zwycięstwo.
Zbudowana na szybko przez TRENERA Adomaitisa Litwa 2/3 rozbiła naszą budowaną latami, z wizją, koncepcją i dumą Reprezentację. Trener MT: Litwini wywarli na nas PRESJĘ!!!! Ziew, kurtyna, dramat..... #KoszKadra
— Maciej Zielinski (@Zielony666) 27 listopada 2017
Polacy na tle rezerwowej Litwy wypadli fatalnie. Nie było pomysłu na grę w ataku, a i do obrony można mieć wiele zastrzeżeń. To bez dwóch zdań było jedno z najgorszych spotkań pod wodzą Mike'a Taylora, który od trzech lat prowadzi reprezentację Biało-Czerwonych.
- Litwini pokazali, że nawet bez wielkich nazwisk w składzie są w stanie grać dobrą i poukładaną koszykówkę. Byliśmy na to przygotowani, ale nie umieliśmy sobie poradzić z ich grą na pick&rollach. Do tego doszły spore problemy w ataku. Były takie momenty, że nie potrafiliśmy wymienić kilku składnych podań. Jest nad czym pracować - przyznaje Mike Taylor.
ZOBACZ WIDEO Robert Kubica może liczyć na wsparcie polskich kibiców. Wyjątkowa flaga debiutuje w Abu Zabi