Wygląda na to, że po słabszym początku sezonu, Rosa wraca na właściwe tory w Polskiej Lidze Koszykówki. Wygrana z PGE Turowem Zgorzelec (109:82) była trzecim z rzędu zwycięstwem radomskiej drużyny. Wcześniej pokonała na wyjeździe BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski (96:80) i Miasto Szkła Krosno (103:85). Triumf nad zespołem z przygranicznego miasta miał jeszcze jeden, bardzo ważny wymiar - podopieczni Wojciecha Kamińskiego "odczarowali" Halę MOSiR-u, w której nie potrafili wygrać od dwóch miesięcy.
- Myślę, że zagraliśmy bardzo dobrze w tym meczu po obu stronach parkietu, zarówno w obronie, jak i w ataku, oraz równo w pierwszej i drugiej połowie. Tak jak zwykle, zaprezentowaliśmy wysoki poziom w początkowych dwudziestu minutach, zbudowaliśmy wysoką przewagę. Tym razem z taką samą energią wyszliśmy na drugą połowę, grając równo przez pełne 40 minut - podkreślił Ryan Harrow. Po początkowych dwóch kwartach gospodarze prowadzili aż 67:39.
Rosa zagrała bardzo zespołowo - aż pięciu zawodników zdobyło ponad 10 punktów. Harrow zapisał na swoim koncie 18 "oczek" przez 22,5 minuty spędzone na parkiecie. Trafił 7/11 rzutów z gry, ponadto miał cztery zbiórki, trzy asysty i przechwyt. Kilkukrotnie "zabawił się" z obroną Turowa, popisując się efektownymi zwodami i podaniami, czym wprawił w znakomity nastrój kibiców zgromadzonych na trybunach.
- Od pierwszej minuty graliśmy agresywnie w obronie. Przez cały mecz byliśmy skoncentrowani, przyszliśmy do hali po zwycięstwo, innej opcji nie było. Chcieliśmy zrobić prezent świąteczny sobie, trenerom i kibicom - nie ukrywał Filip Zegzuła, który spędził na boisku ponad 21,5 minuty. W tym czasie rzucił dziewięć punktów.
Po zwycięstwie nad Turowem drużyna z Radomia awansowała na ósme miejsce w tabeli. Legitymuje się bilansem 6-5, a kolejne spotkanie rozegra już w środę, gdy na wyjeździe (początek o godz. 19) zmierzy się z TBV Startem Lublin.
ZOBACZ WIDEO: Rodzinne święta Piotra Małachowskiego. "Mikołaj jest ważny, ja go nie miałem"