Kamil Piechucki - kapitan i marynarz w jednym

WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Kamil Piechucki
WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Kamil Piechucki

Nie dość, że debiutuje w roli pierwszego trenera w PLK, to ma utrudnione zadanie, bo musi sobie radzić bez asystenta. - Jestem człowiekiem, który lubi wyzwania. Nie mam żadnych obaw - mówi nam Kamil Piechucki, szkoleniowiec Miasta Szkła Krosno.

Pod koniec listopada w zespole Miasta Szkła Krosno doszło do zaskakującej zmiany na stanowisku pierwszego szkoleniowca. Michała Barana, który po wielu latach pracy zrezygnował z pełnionych obowiązków, zastąpił Kamil Piechucki. Dotychczasowy asystent nie bał się wziąć odpowiedzialności na swoje barki i w 12. kolejce Polskiej Ligi Koszykówki odniósł swoje pierwsze zwycięstwo na gorącym terenie w Słupsku.

W rozmowie z naszym portalem mówi o swoich metodach prowadzenia zespołu, taktyce i możliwości zakontraktowania nowego Polaka do drużyny.

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Jak to jest być kapitanem i marynarzem w jednym w debiucie w roli pierwszego trenera w PLK? Jak sobie pan radzi w takich warunkach?

Kamil Piechucki, trener Miasta Szkła Krosno: Jestem sam, nie mam asystenta, ale nie zamierzam z tego powodu płakać czy narzekać. Czy to problem? Nie, po prostu mam więcej spraw do zrobienia, ale radzę sobie, jak wszyscy widzą. Prawdę mówiąc, jestem do tego przyzwyczajony, bo wcześniej wykonywałem podobne zadania.

Pan szuka kogoś do pomocy?

Żeby mieć asystenta, to trzeba znaleźć kogoś, z kim będzie się dobrze współpracowało. Nie chcę brać "słupa" tylko po to, żeby był w sztabie. Rozmawiam z kilkoma swoimi znajomymi, ale to nie jest takie proste. Ekstraklasa nie dla wszystkich jest magnesem. Pochodzę z innych rejonów kraju i odległość ma ogromne znaczenie. Nie każdy przyjedzie pół Polski tylko po to, żeby być asystentem w Krośnie. Nie oszukujmy się - pieniądze za pracę na tym stanowisku nie są ogromne.

Do końca sezonu znajdzie pan taką osobę?

Nie wiem. Na razie nikogo takiego nie znalazłem. Jeśli będę musiał dokończyć sezon sam, to zrobię to bez żadnego problemu. Jestem człowiekiem, który lubi wyzwania. Nie mam żadnych obaw.

Czy w trakcie trwania meczu z kimś się pan konsultuje?

Plan na prowadzenie spotkania mam już wcześniej ustalony w głowie. Staram się dość spokojnego podchodzić do wydarzeń, które mają miejsce podczas meczu. W przeszłości próbowałem samemu grać w koszykówkę, więc łatwiej jest mi "wejść w skórę" zawodnika. Na pierwszym treningu, gdy przejąłem drużynę, powiedziałem koszykarzom, że musimy się lepiej komunikować podczas zajęć i spotkań. Na razie to nam udaje się robić, mam przez to spokojną głowę w meczach.

Czy bierze pan uwagę sugestie zawodników?

Biorę pod uwagę, ale to ja jestem odpowiedzialny za zespół, więc to ja podejmuję finalne decyzje przed, w trakcie i po meczu. Ufam zawodnikom, że zrealizują wytyczne, które im przekazuję podczas treningów i spotkań.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: nowy Messi? Niewiarygodna akcja 14-latka z Barcy
[color=#000000]

[/color]

Ostatnio nastąpiła zmiana trenera w Stelmecie BC. Andrej Urlep zaraz po przyjściu do klubu zmienił wszystkie zagrywki w ataku, które do tej pory funkcjonowały. Czy pan postąpił podobnie?

Ten system w ataku stopniowo się zmienia. Mamy nowe zagrywki, choć oczywiście kilka starych pozostało. Tak to jest, ze każdy trener ma coś innego do zaoferowania, przekazania zawodnikom. Potrzeba trochę czasu, żeby gracze się do tego dostosowali, ale jestem dobrej myśli.

Czy w styczniu dołączą do zespołu nowi zawodnicy?

Szukamy Polaków, by mieć nieco szerszą rotację. Mam nadzieję, że ktoś w styczniu się pojawi. Mieliśmy pewną opcję przed świętami, ale zawodnik finalnie wybrał inny klub. Niestety znalezienie krajowego gracza, graniczy niemal z cudem, bo jest ich mało, a chętnych wielu.

Zobacz inne teksty autora

Źródło artykułu: