[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Dlaczego zrezygnował pan z pracy w krośnieńskim zespole? [/b]
Michał Baran, były trener Miasta Szkła Krosno: Nie miałem wyjścia. Chciałem wykonywać pracę zgodnie z moim sumieniem, zasadami, a to w Krośnie nie było już możliwe. Główny powód? Niezadowolenie z sytuacji, która miała miejsce wewnątrz klubu.
Podam taki przykład: w dniu, w którym złożyłem rezygnację, z klubu odszedł Seid Hajrić, jeden z kluczowych Polaków w rotacji. Proszę sobie wyobrazić, że nic kompletnie nie wiedziałem o jego transferze. Dowiedziałem się na samym końcu, ten ruch odbył się bez mojej zgody. Zawodnik powiedział mi, że rozmowy toczyły się już od trzech tygodni. Uważam, że nie tak to powinno wyglądać.
Woda ze szklanki zaczęła się wylewać. Warunki do pracy były na tyle ciężkie, że postanowiłem zrezygnować. W tym momencie szacunek do mojej osoby się skończył. A jak kończy się szacunek, to kończy się praca.
To była decyzja przemyślana?
Dorastałem do tej decyzji. Moja frustracja sytuacją w klubie zaczęła narastać. Niestety miało to przełożenie na moje poczynania na treningu. Nie mogłem dać z siebie 100 procent. Poszedłem i położyłem na stole prezesa dokument z rezygnacją.
Słyszałem różne opinie w mieście czy wśród kibiców, że odszedłem z powodu słabej drużyny i konfliktów z zawodnikami. To kompletna bzdura. Czynniki: sportowy i ludzki nie miały kompletnie wpływu na moją decyzję. Chłopcy, którzy są w tym zespole, są bardzo dobrymi zawodnikami i ludźmi.
ZOBACZ WIDEO: Real nie do zatrzymania! Kolejna wygrana Luki Donicica i spółki
Kiedy organizacja klubu zaczęła się psuć?
Struktury klubu funkcjonują przyzwoicie. My po prostu po awansie do ekstraklasy zwyczajnie nie zrobiliśmy kroku do przodu. Osobiście uważam, że od tamtego czasu zrobiliśmy dwa kroki do tyłu. Ale to nie jest tak, że wszystko w klubie jest złe. Klub działa, jest w miarę stabilny.
Może pana ambicja była odwrotnie proporcjonalna do tego, co mógł zaoferować klub? Miasto Szkła Krosno to jednak zespół z dolnej części tabeli.
Być może faktycznie oczekiwałem za dużo. Jestem taki człowiekiem, który nie potrafi przegrywać, chce mieć wszystko uporządkowane. Wiadomo, że w klubach z małymi budżetami nigdy idealnie nie jest i nie będzie.
Czy prawdą jest, że trener rozważał rezygnację już w lutym tego roku, gdy z klubu odszedł Chris Czerapowicz?
Tak, to prawda. Wtedy razem z asystentem byliśmy o krok od odejścia z klubu. Uznaliśmy, że praca, którą wykonaliśmy podczas treningów, została zaprzepaszczana przez sprzedaż Chrisa Czerapowicz. A suma jego transferu wcale nie była aż tak duża. Mieliśmy wizję rozwoju klubu na bazie dobrego wyniku sportowego. Została podjęta taka decyzja, na którą wpływu nie miałem. Byliśmy blisko rezygnacji, ale nie chcieliśmy zostawiać zespołu. Stwierdziliśmy, że dokończymy rozgrywki.
To prawda, że przed tym sezonem chciał pan zatrzymać w składzie Dariusza Wykę i Jakuba Dłuskiego?
Po awansie do PLK mogłem sobie pozwolić na przedłużenie kontraktów z zawodników z I ligi. Miałem siedmiu gotowych graczy, który znali mój system. Teraz sytuacja była zgoła odmienna. Nie mogłem sobie pozwolić na taki komfort ze względu na oczekiwania finansowe koszykarzy. To prawda, że chciałem zatrzymać Wykę, Dłuskiego, ale także Szymona Rducha. Na innych pozycjach chciałem dokonać korekt, tak aby iść z tym zespołem do przodu. Nie było niestety nas stać na zakontraktowanie tych zawodników. I trzeba było budować drużynę niemal od zera, co nie było komfortowe.
Mimo wszystko za niewielkie pieniądze udało się zbudować całkiem ciekawą drużynę.
Uważam, że stosunek wydanych pieniędzy do jakości graczy jest bardzo dobry - drużyna od początku pokazuje, że może rywalizować z każdym. Oczywiście potrzebna była korekta pod koszem, gdzie popełniłem błąd, stąd transfer Petera Alexisa. Wiemy, że w niektórych drużynach dwóch graczy kosztuje więcej niż cały nasz zespół, więc trzeba być zadowolonym z tego co jest.
Nie ma pan pretensji do Kamila Piechuckiego, że ten przejął po panu drużynę, mimo że wcześniej był pana asystentem?
Nie, wręcz przeciwnie. Przed moją rezygnacją rozmawialiśmy na ten temat. Ustaliśmy, że on zostanie w klubie. Miał ważny kontrakt do końca sezonu. To normalne, że chciał dokończyć pracę, zarobić pieniądze i wykorzystać swoją szansę na stanowisku pierwszego trenera. On na tę szansę zasłużył. To dobry fachowiec, który na pewno sobie poradzi.
Będzie pan mu i drużynie kibicował?
Oczywiście. Mam ten klub głęboko w sercu. Często mylę się i używam formy "my". Szkoda, że tak to się wszystko potoczyło, ale trzeba iść do przodu.
Co dalej z Michałem Baranem?
Jeżeli pojawi się ciekawa propozycja pod względem sportowym, to na pewno taką ofertę rozważę i nie zawaham się wyjechać z Krosna, by spróbować swoich sił gdzieś indziej. Telefon przez pierwsze dwa dni nie dzwonił, ale sytuacja zaczyna powoli się zmieniać.
Ostatnio pojawiły się takie informacje, że być może przeniesie się pan do I-ligowego R8 Basket Kraków. To prawda?
Oferty nie dostałem. Jeśli taka się pojawi, to ją rozważę i przemyślę. Na razie tematu nie ma.