Obrażanie sędziów, kłótnie z trenerami. Ogromny problem młodzieżowej koszykówki

Obrażanie sędziów, kłótnie z trenerami, awantury na trybunach - do takich sytuacji coraz częściej dochodzi w dziecięcej i młodzieżowej koszykówce. Stołeczny związek znalazł rozwiązanie: mecze bez udziału publiczności!

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Dzieci podczas Marcin Gortat Camp WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Dzieci podczas Marcin Gortat Camp
Awantury na trybunach, obrażanie sędziów. Czas z tym skończyć!

O sprawie jako pierwszy napisał Piotr Wesołowicz z "Gazety Stołecznej". To właśnie na obszarze Mazowieckiego Związku Koszykówki najczęściej dochodzi do tego typu sytuacji. Poprzedni rok był niestety pod tym względem rekordowy.

W maju trenerka została zaatakowana przez ojca 13-letniej zawodniczki, w listopadzie podczas meczu 16-latków jedna z matek wyzywała młodą i początkującą sędzię. Stołeczny związek znalazł rozwiązanie na awanturujących się rodziców.

WOZKosz w przesłanym pod koniec grudnia piśmie poinformował kluby: "w związku z narastającym negatywnym zachowaniem kibiców i rodziców na meczach dzieci i młodzieży w stosunku do sędziów, jak i drużyn przeciwnych, w przypadku powtarzających się sytuacji mecze będą odbywać się bez udziału publiczności".



- To incydentalne przypadki, do których niestety dochodzi coraz częściej. W piśmie do klubów jasno zawarłem informację: jeśli będą powtarzały się tego typu sytuacje, to mecze będą odbywały się bez udziału publiczności - tłumaczy nam Michał Gbur, przewodniczący Wydziału Gier i Dyscypliny WOZKosz.

Gbur mówi, że pismo jest ostrzeżeniem dla klubów. - To jest pograżanie palcem. Kluby muszą zdawać sobie sprawę z odpowiedzialności. Do tej pory nic z takimi zachowaniami się nie robiło, ale czas z tym skończyć. Nie będzie przyzwolenia na obrażanie sędziów i awantury na trybunach - podkreśla.

To im dostaje się najmocniej

- Jak coś na boisku wydarzy się na niekorzyść, to wszyscy mają pretensje do sędziego - przyznaje Michał Gbur.

Nie da się ukryć, że pod największym ostrzałem rodziców podczas spotkań dzieci i młodzieży są właśnie sędziowie. Jeden z arbitrów mówi nam: - Najgorzej jest na meczach U9-U11, bo tam praktycznie każde dziecko jest z rodzicem, którzy dostają "małpiego rozumu" na trybunach, potrafią użyć bardzo niecenzuralnych słów. Lepiej ich nie publikować.

- Staram się to bagatelizować, ale czasami pewna granica zostaje przekroczona - dodaje.

Ewa z Warszawy, która sędziuje od pięciu lat, w rozmowie z "Gazetą Stołeczną" jest przeciwna wpuszczaniu rodziców na mecze dzieci. Mówi wprost: - Zwykłe dogadywanie to jedno, ale krzyki, przekleństwa, wulgarne gesty to norma.

Wpływ na zachowanie rodziców mają też trenerzy. O tym mówi nam jeden ze szkoleniowców, który od kilku lat pracuje z dziećmi. - Tak naprawdę to trener daje sygnał rodzicom. Zasada jest prosta: jak on ruszy z pretensjami do sędziego, to rozpoczyna się cała lawina. Jeśli z kolei zachowuje spokój, to nikt raczej się nie odzywa z trybun - opowiada.

Polscy sędziowie cenieni za granicą

Często słychać narzekania na poziom sędziowania w Polsce, ale okazuje się, że spora część naszych arbitrów sędziuje mecze w kategoriach młodzieżowych poza granicami kraju - m.in. w Austrii, Finlandii czy Szwecji. Tam nie ma problemu z awanturującymi się rodzicami na trybunach. Prowadzenie spotkania jest dużą przyjemnością.

- Polscy sędziowie są szanowani za granicą. Co roku w Austrii w dużym turnieju biorą udział nasi arbitrzy. Jest tam ponad 100 drużyn, po osiem meczów dziennie. Tam trenerzy czy rodzice nawet słowem się nie odezwą, nie ma żadnej agresji. A po powrocie do kraju muszą brać na klatę te wszystkie obelgi i ładnie się uśmiechać na boisku - mówi jeden z arbitrów.

Jak edukować rodziców?

Słyszymy o różnych formach walki z awanturującymi się rodzicami: prezentacje multimedialne, rozmowy indywidualne i grupowe. Są trenerzy, którzy zakazują rodzicom przebywania w bezpośrednim otoczeniu boiska w trakcie treningów.

- Jak zacząłem pracę, to spotkałem się z całą grupą i przedstawiłem dokładnie na czym polega rola rodzica i jak zachowanie podczas meczów wpływa na zawodników. Stres, okrzyki znacząco wpływają m.in. na decyzyjność graczy - mówi nam jeden z trenerów, który podaje ciekawy przykład.

- Miałem kiedyś jednego rodzica, który tak stresował syna, że ten nie potrafił nic zrobić na boisku. Powiedziałem mu wprost, żeby przestał przychodzić na mecze. Przyjął to do wiadomości i dzięki temu chłopak wskoczył na wysoki poziom. Nie wszyscy potrafią się tak zachować. Mam rodzica, z którym walczę już od sześciu lat. Dalej robi afery i mam wrażenie, że sprawia mu to przyjemność. Wtedy możesz jedynie czekać na prośbę sędziego, żeby wyprosić taką osobę z hali. Nic więcej nie jesteś w stanie zrobić.

Problem jest szerszy

Generalnie problem awanturujących się rodziców jest szerszy. Do podobnych sytuacji dochodzi w innych dyscyplinach: piłce nożnej, siatkówce czy piłce ręcznej. Zbigniew Boniek w rozmowie z dziennikarzem WP SportoweFakty Pawłem Kapustą otwarcie przyznał, że czas zająć się patologiami w młodzieżowym sporcie. - To problem szerszy, wychowawczy i globalny. Jeśli mecz dzieci, czyli w gruncie rzeczy zabawa, zostaje zakłócony przez krzyki rodziców, a ostatnio często słychać o takich przypadkach, jest to sytuacja niedopuszczalna. Próbuje się mówić o jakimś problemie sędziowskim w takich meczach - dla mnie to jest śmieszne - mówił szef PZPN.

Karol Wasiek


ZOBACZ WIDEO: Dawid Celt o cierpieniu Agnieszki Radwańskiej. "Każdy organizm ma swój kres"
Czy zamykanie meczów dzieci i młodzieży dla publiczności to dobre rozwiązanie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×