Koszykarze rosyjskiego Triumphu Lyubertsy Moskwa pokonali cypryjski team Proteas EKA AEL 94:82 w meczu o 3. miejsce w rozgrywkach Eurochallenge.
Podopieczni Stanisława Eremina już w pierwszej kwarcie zagrali na miarę swoich możliwości. Koszykarze teamu ze stolicy Rosji zdobyli w tej "ćwiartce" 29 punktów, zaś rywale "tylko" 19. W kolejnych dwóch odsłonach zawodnicy Triumphu sukcesywnie powiększali swoją przewagę. Dopiero ostatnia kwarta padła łupem ekipy Miroslava Nikolica - Proteas wygrał 21:14.
Sergiej Toporow był najsilniejszym ogniwem moskiewskiej drużyny. 28-letni Rosjanin spędził na parkiecie co prawda tylko 20 minut, ale w tym czasie zdołał rzucić aż 20 punktów na 100 procentowej skuteczności! Toporow trafił 3 rzuty zza łuku, oraz dołożył do tego 11 "oczek" z osobistych. W swoich statystykach zapisał on także 5 zbiórek. Wtórował mu doświadczony Amerykanin z bośniackim paszportem - Ernest Bremer. Obrońca Triumphu zakończył zawody z dorobkiem 19 punktów i 4 zbiórek.
Wyróżniającą się postacią cypryjskiego zespołu był Quincy Taylor. Mierzący 196 cm koszykarz rozegrał aż 38 minut, w których to zdążył zdobyć 19 "oczek", 3 zbiórki i 3 asysty. Z dobrej strony pokazał się również Goran Jeretin, którego dziełem było 18 punktów, 2 zbiórki i asysta.
Natomiast w meczu finałowym francuski Cholet Basket przegrał z włoskim Virtusem La Fortezza Bolonia 75:77.
Podopieczni Matteo Boniciolliego fatalnie zaczęli tą potyczkę. Już po niespełna 4 minutach gry na tablicy świetlnej widniał wynik 11:3 dla Cholet. Był to efekt niesamowitej gry Nando De Colo. Zawodnik ten stanowił bowiem ciężki orzech do zgryzienia dla obrońców znad Półwyspu Apenińskiego. Jednak w końcu do ataku przystąpiła drużyna z Bolonii i nie upłynęło nawet 180 sekund, a był już remis po 13. W samej końcówce pierwszej partii z niesamowitą częstotliwością do kosza trafiał Keith Langford, który wyprowadził Virtus na prowadzenie.
W drugiej kwarcie ponownie dał o sobie znać waleczny De Colo, ale w miarę upływu czasu to zespół z Włoch zyskiwał optyczną przewagę, która później przełożyła się na korzystny rezultat. Earl Boykins był jednym z tych graczy, którzy w tej części pojedynku byli najbardziej widoczni na parkiecie. Także w trzeciej odsłonie toczyła się w miarę wyrównana walka, która nieznacznie padła łupem Virtusu.
Przebudzenie koszykarzy francuskiego zespołu nastąpiło dopiero w ostatniej odsłonie. Wówczas to Ermana Kuntera postawili wszystko na jedną kartę i niewiele zabrakło, aby przyniosło to wymierne zyski. Co prawda początkowo górą w tej partii byli zawodnicy Boniciolliego, ale zmęczenie sprawiło, że defensywa tego teamu nie stała już na zbyt wysokim poziomie, a to z kolei otworzyło drogę do kosza przeciwnikowi. Po raz kolejny indolencję rywala wykorzystał Nando De Colo. Był on niewątpliwie najjaśniejszym punktem swojej drużyny w tym starciu. Jednak to on na 8 sekund przed końcową syreną spudłował, a skutkiem tego było zwycięstwo La Fortezzy 77:75.
Wspomiany już wcześniej De Colo w całych zawodach uzbierał na swoim koncie aż 24 "oczka". Silnym punktem Choletu był również Claude Marquis, który zanotował double-double 17 punktów, 10 zbiórek.
Natomiast Keith Langford (21 pkt) oraz Earl Boykins (18) mieli największy wkład w sukces swojego zespołu.
Triumph Lyubertsy Moskwa - Proteas EKA AEL 94:82 (29:19, 28:26, 23:16, 14:21)
(Toporow 21, Bremer 19, Perry 16, Askrabic 14, Goree 12 - Taylor 19, Jeretin 18, Nikolic 16, Mujezinovic 13, Mitchell 11)
Cholet Basket - Virtus La Fortezza Bolonia 75:77 (19:21, 20:24, 18:19, 18:13)
(De Colo 24, Marquis 17 (10 zb.), Falker 13 - Langford 21, Boykins 18, Ford 12)