Po tym upadku wszyscy obecni w hali podczas meczu Charlotte Hornets - Memphis Grizzlies zamarli. Gracz Niedźwiadków został wywieziony z parkietu na noszach.
Debiutujący w NBA Jaylen Wells pod koniec pierwszej połowy chciał zaliczyć wsad w kontrataku. Zatrzymać go próbował zawodnik rywali, KJ Simpson. Wells w efekcie fatalnie upadł na parkiet i nie dał rady opuścić go o własnych siłach. Wszystko wyglądało przerażająco.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "Nie płacz, kochana". Podolski spełnił marzenie młodej fanki
21-latek został przetransportowany do szpitala. Jest przytomny i porusza kończynami. Ma jednak złamany prawy nadgarstek, odczuwa także ból w okolicach twarzy, szczęki i pleców.
- To niesamowity twardy dzieciak, miał świetny sezon - chwalił Wellsa tymczasowy pierwszy trener Grizzlies, Tuomas Iisalo.
Gracz Hornets został ukarany przewinieniem niesportowym drugiego stopnia i wyrzucony z parkietu.
Wells w 78 meczach notował średnio 10,5 punktu, 3,4 zbiórki i 1,7 asysty, trafiając 43-proc. rzutów z gry. Teraz wypada z gry przed samym startem fazy play-off. Był ważnym zawodnikiem Grizzlies.
Wynik:
Charlotte Hornets - Memphis Grizzlies 100:124 (18:33, 26:30, 30:34, 26:27)
(Bridges 14, Salaun 13, Okogie 12 - Morant 28, Bane 19, Edey 17)