[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Po podpisaniu umowy w Toruniu mówił pan, że o wyborze nowego miejsca pracy zadecydowała m.in. znakomita organizacja klubu. Podtrzymuje pan to zdanie po kilku miesiącach pobytu w Polskim Cukrze?[/b]
Karol Gruszecki, zawodnik Polskiego Cukru Toruń: Tak, jak najbardziej. Czuję się bardzo dobrze w nowym miejscu pracy. Klub jest świetnie zarządzany. Widać, że zeszłoroczny sukces dał dużo dobrej energii, wszyscy starają się, żeby Polski Cukier Toruń wszedł na jeszcze wyższy poziom. Podoba mi się to, że w klubie pracują ambitni i pełni pasji ludzie. Zespół mamy ciekawy, to utalentowana grupa ludzi. Z dużą przyjemnością przychodzi się na treningi i rozgrywa mecze.
Nowe miejsce pracy dobrze na pana działa. Widać, że wraca pan na dobre tory. W rankingu "Przeglądu Sportowego" na tytuł MVP znalazł się pan na piątym miejscu.
To miłe wyróżnienie, ale ja do takich rankingów nie przywiązuje za dużej uwagi. Wiem, że media lubią takie tematy, ale ja staram się robić swoje.
Mam wrażenie, że po pobycie w Zielonej Góry mocno pan odetchnął. Koszykówka znów sprawia panu przyjemność?
Zdecydowanie. Chciałem znów cieszyć się koszykówką, bo przecież nie gra się w nią całe życie. W Toruniu taką rolę mogę pełnić i jestem z tego bardzo zadowolony.
W Stelmecie brakowało tej radości z gry?
To za mocne stwierdzenie. Przecież wygraliśmy mistrzostwo i Puchar Polski. Czego chcieć więcej? To były dwa najlepsze lata w karierze pod względem sukcesów sportowych.
Indywidualnie?
Każdy z zawodników, który grał w Stelmecie w zeszłym sezonie, byłby gwiazdą w innym zespole. Każdy z nas miał swoje określone zadania, które musiał wypełniać. Tak to jest w dobrych zespołach. Do Torunia przyszedłem pełnić inną rolę, choć zespół też jest bardzo mocny. Jest sporo uznanych nazwisk.
Dla lata w Stelmecie poszły na marne?
Nawet tata, który jest moim największym krytykiem, mówi, że po tych dwóch latach pobytu w Stelmecie bardzo się rozwinąłem. To nie był czas stracony. Na pewno nie żałuję tego, że grałem w Zielonej Górze. To byłaby głupota, gdybym sądził inaczej. Może być tak, że ja już nigdy w Eurolidze nie zagram, a tam przecież pod wodzą Saso Filipovskiego miałem taką okazję.
Mimo wszystko mocno się panu oberwało od kibiców. Padały m.in. takie głosy: "Gruszecki obniżył loty". Docierały do pana takie komentarze?
Nie, kompletnie się od tego odciąłem. Przestałem używać Twittera i skupiłem się na pracy. I tak nie mam wpływu na to, co ludzie mówią o mnie.
Ten głód gry był duży?
Był ogromny. W pierwszych sparingach miałem problemy z adaptacją do nowej roli. Tych minut dostałem znacznie więcej i nie musiałem spieszyć się z podejmowaniem decyzji. Mogłem spokojnie poczekać na piłkę. To była nowa sytuacja, ale myślę, że już się do niej dopasowałem.
ZOBACZ WIDEO Anita Włodarczyk: Zabrakło truskawki na torcie. Kontuzja zabrała mi rekord świata
Idzie wam całkiem nieźle. Z bilansem 11:5 zajmujecie czwartą pozycję w tabeli po pierwszej rundzie sezonu zasadniczego.
Mamy całkiem dobry bilans, ale będziemy rozliczani na koniec sezonu. A warto zauważyć, że liga w tym sezonie jest bardzo wyrównana. MKS zrobił ciekawe transfery, Stelmet i Anwil od kilku lat mają mocne składy, a do tego dochodzą Rosa i Stal.
W Stelmecie BC presja na wynik była ogromna. W Toruniu chyba tego nie ma?
Zgadza się, ale to nie oznacza, że my gramy na pół gwizdka. Wiemy, co chcemy osiągnąć i do tego dążymy. Jesteśmy mocno skoncentrowani i przez to nie zdarzają się nam wpadki. Utrzymujemy w miarę równy poziom, ale uważam, że stać nas na jeszcze lepszą grę.