- Chciałbym dołączyć do tego zespołu może na dwa, trzy miesiące, a może nawet na pół sezonu - wyjawił Marcin Gortat po treningu przed meczem z Orlando Magic. - Będę już starym gościem, więc nie wiem, czy Orlando byłoby mną zainteresowane. Chciałbym jednak do nich dołączyć, znów zakładać uniform w biało-niebieskie paski i móc powiedzieć, że znów jestem graczem Magic. Chciałbym po prostu wrócić do domu, do którego należę, niezależnie, czy grałbym w pierwszej piątce, czy byłbym rezerwowym - dodał center.
Te słowa wzbudziły wątpliwości wśród kibiców Washington Wizards, którzy między słowami doszukiwali się tego, że Polak szuka drogi ucieczki ze stolicy USA. Po zakończeniu spotkania (Wizards wygrali z Magic 125:119), środkowy odniósł się do swoich odważnych deklaracji.
- Chcę grać w Waszyngtonie. To, że najprawdopodobniej zakończę karierę za półtora roku, nie oznacza wcale, że nie chcę być w tej drużynie. Myślę, że to wszystko zostało za bardzo rozdmuchane - powiedział w rozmowie z dziennikarzami.
- Był czas, kiedy byłem rozczarowany i sfrustrowany. Nie grałem dobrze i nie czerpałem radości z gry. Teraz jednak czuje się zdecydowanie lepiej i mam nadzieje, że zespół nadal będzie wygrywał - dodał Gortat, który w lutym skończy 34 lata.
Na koniec jeszcze raz podkreślił, że nie zamierza opuszczać Waszyngtonu. - Jeśli zespół nie będzie chciał mnie wymienić, w tym momencie mojej kariery czuję się dobrze grając z Johnem Wallem i Bradleyem Bealem. Mam przed sobą jeszcze półtora roku - chcę wejść z tym zespołem do finału NBA, chcę dawać mu 110 procent siebie.
ZOBACZ WIDEO Świetny mecz w Vitorii! Baskonia pokonuje mistrza kraju!