King Szczecin nie wytrzymał presji starogardzkiej hali. "Za bardzo zagotowaliśmy się w tym piekle"

Newspix / Krzysztof Cichomski / Na zdjęciu: koszykarze Kinga Szczecin
Newspix / Krzysztof Cichomski / Na zdjęciu: koszykarze Kinga Szczecin

King Szczecin przegrał na wyjeździe z Polpharmą Starogard Gdański 69:80. Po zakończeniu tego spotkania goście szczerze przyznawali, że nie wytrzymali mentalnie jego trudów. - Za bardzo zagotowaliśmy się w tym piekle - mówił m.in Łukasz Diduszko.

Mecz Polpharmy Starogard Gdański z Kingiem Szczecin awizowany był przede wszystkim jako starcie starych znajomych, gdyż na Kociewie znów zawitali trener Mindaugas Budzinauskas wraz z Łukaszem Diduszko oraz Martynasem Paliukenasem, którzy reprezentowali barwy Farmaceutów w poprzednich dwóch sezonach. Powrót okazał się jednak dla nich bardzo trudny.

Szczecinianom w niedzielny wieczór bardzo niewiele wychodziło, szczególnie w ofensywie. Fatalne zawody rozegrał Paweł Kikowski, który szybko zanotował 3 faule, a po przewinieniu technicznym w grę najlepszego strzelca Kinga wkradła się spora nerwowość. Swoje dołożyli także starogardzcy kibice, którzy głośno wygwizdywali Kikowskiego przy każdym kontakcie z piłką, z czym nie potrafił on sobie poradzić. Nerwy te udzieliły się także innym koszykarzom przyjezdnych. Zazwyczaj skuteczna z obwodu ekipa Kinga Szczecin tym razem trafiła zaledwie cztery razy z linii 6,75 i mimo tego, że do końca starała się niwelować straty do Polpharmy nie miała odpowiednich argumentów, aby zagrozić gospodarzom.

- Polpharma na sto procent zasługuje na tą wygraną, bo grali spokojniej i mądrzej - chwalił przeciwnika Mindaugas Budzinauskas, szkoleniowiec Kinga Szczecin. - Można powiedzieć wprost, że w ataku nic nam nie wychodziło. To był na pewno nasz najgorszy mecz w ofensywie, ale to też wynik bardzo dobrej obrony Polpharmy i naszej dekoncentracji. Nie mam za to pretensji do naszej defensywy, bo robiliśmy wszystko, co chcieliśmy. Zatrzymaliśmy m.in. wysokich, którzy są dużą siłą Polpharmy - analizował.

Budzinauskas odniósł się także do wspomnianej sytuacji z Pawłem Kikowskim. Litwin podkreślał, że tak doświadczonego zawodnika, jakim jest jego podopieczny nie powinny ponosić nerwy. - Myślę, że to nie był dzień Pawła - nie ukrywał. - Zawodnik z takim doświadczeniem, talentem nie może robić tego, co w tym meczu. Każdy ma jednak prawo do pomyłki. Najważniejsze jest to, aby zrozumiał on tę lekcję - zaznaczył.

W obozie Kinga Szczecin nie szczędzili także komplementów starogardzkiej publiczności, mimo tego, że ta znacząco wybiła ich z rytmu. - Chcę podziękować kibicom, bo ta atmosfera zawsze była wspaniała. Fani byli bardzo dobrzy i tacy zostali - dodawał z uśmiechem na ustach, Mindaugas Budzinauskas.

Do atmosfery w hali odniósł się także Łukasz Diduszko. Starszy z braci gromkimi oklaskami przywitany został przez publikę, ale później nie było mu łatwo, ponieważ w obiekcie, który dobrze zna zdobył zaledwie 1 punkt. - Kibice Polpharmy to był szósty zawodnik na parkiecie - mówił Diduszko. - Dołożyli sporo do pieca, aby ta nasza skuteczność w ataku tak wyglądała. Mentalnie nie utrzymaliśmy tego meczu. Za bardzo zagotowaliśmy się w tym kociewskim piekle. Zamiast skupić się na koszykówce to nas zgubiło. Tak się nie powinno stać, bo jesteśmy profesjonalnymi sportowcami i z niejednego pieca chleb jedliśmy - podsumowywał.

ZOBACZ WIDEO: Jędrzej Dobrowolski: Rzuciłem się w dół jak wariat. Mój sport to ekstremum!

Komentarze (1)
avatar
Sartre
15.01.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Tak to się mogą tłumaczyć juniorzy a nie doświadczeni ligowcy, którzy z niejednego pieca chleb jedli.