Porażka z Rosą oddaliła Kinga od play-offów. "Nie mogę zrozumieć, że w pewnym momencie przestaliśmy grać"

Newspix / Krzysztof Cichomski / Na zdjęciu: Sebastian Kowalczyk i Mindaugas Budzinauskas
Newspix / Krzysztof Cichomski / Na zdjęciu: Sebastian Kowalczyk i Mindaugas Budzinauskas

Przegrane 77:90 spotkanie z Rosą skomplikowało sytuację Kinga w kontekście udziału w fazie play-off. Przedstawiciele drużyny ze Szczecina zgodnie podkreślali, że byli bardzo blisko pokonania radomian w ich hali po raz pierwszy.

Przez trzy kwarty King Szczecin prowadził w wyjazdowym spotkaniu 20. kolejki Energa Basket Ligi z Rosą Radom. Przed czwartą kwartą miał siedem punktów przewagi (66:59). - Przez pewien czas graliśmy naprawdę niezłą koszykówkę. Broniliśmy, robiliśmy to, co sobie założyliśmy przed meczem. Trudne dla mnie do zrozumienia jest to, że w momencie, gdy nie wyszło nam coś w ataku, w ogóle przestaliśmy grać i czwarta kwarta była bardzo słaba w naszym wykonaniu - podkreślił Mindaugas Budzinauskas.

W ostatniej odsłonie goście zdobyli zaledwie 11 "oczek", a gospodarze - aż 31. - Rosa wykorzystała naszą słabość, zdobyła bardzo dużo punktów spod kosza lub z bliskiej odległości, gdzie byliśmy bezradni w drugiej połowie. W pierwszej dawaliśmy sobie z tym radę, było dobrze. Później pozwoliliśmy rywalom na zdobywanie łatwych punktów. Wiadomo, że w takiej sytuacji nie ma szans na wygraną, bo nie można pozwalać przeciwnikowi robić to, co on chce w "pomalowanym". Myślę, że teraz, gdy Rosa skończyła pucharowe mecze, będzie coraz mocniejsza i groźniejsza dla innych zespołów - zaznaczył trener Kinga.

Podopieczni Wojciecha Kamińskiego po raz drugi pokonali drużynę ze Szczecina. W pojedynku pierwszej rundy, który odbył się pod koniec października, triumfowali 103:94. Dwukrotnie wygrali więc z jednym z ewentualnych bezpośrednich konkurentów w walce o play-offy. Choć w tabeli znajdują się obecnie na jedenastym miejscu, czyli lokatę niżej od swoich ostatnich rywali, to mają zaległy mecz do rozegrania. W przypadku zwycięstwa będą legitymować się takim samym bilansem - 12-10.

Wart podkreślenia jest występ Daniela Szymkiewicza, który był blisko uzyskania triple-double. Zdobył bowiem 15 punktów, miał osiem zbiórek i tyle samo asyst. Ponadto cztery przechwyty i blok. - Graliśmy bardzo dobrze przede wszystkim w ofensywie. Z tego wzięło się też więcej energii w obronie, biegaliśmy szybciej do ataku, piłka "chodziła" ze strony na stronę, trudno nas było zatrzymać w drugiej połowie - skomentował krótko jeden z liderów Rosy w tym spotkaniu.

ZOBACZ WIDEO Werner raził nieskutecznością, ale RB Lipsk i tak z kompletem punktów. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Komentarze (1)
rotawirus
12.02.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nieprawda, nie byli blisko.