W ćwierćfinale Polski Cukier Toruń odprawił z kwitkiem rewelację tego sezonu TBV Start Lublin (83:71), a następnie ograł w półfinale PGE Turów Zgorzelec 79:72.
Już teraz zespół prowadzony bez Dejana Mihevca zasłużył na pochwałę - dojście do finału w okrojonym składzie jest sporym osiągnięciem. Słoweniec nie ma do dyspozycji... nominalnych silnych skrzydłowych. Aaron Cel i Aleksander Perka są kontuzjowani.
- Dla każdego zespołu taki turniej jest wymagający. My, w przeciwieństwie do innych, jesteśmy w utrudnionym położeniu, bo gramy bez Cela i Perki. Mimo wszystko inni gracze stanęli na wysokości zadania i prezentują się znakomicie. Jestem pod wrażeniem ich walki i determinacji - przyznaje Dejan Mihevc, trener zespołu z Torunia.
- Czy dojście do finału jest niespodzianką? Dla mnie nie, bo wierzę w tych zawodników. Widzę, co prezentują każdego dnia na treningach. Stać ich na duże rzeczy. Mam nadzieję, że w finale wydobędziemy z siebie resztki sił i powalczymy ze Stelmetem - komentuje Słoweniec.
W warszawskim turnieju znakomicie prezentuje się Karol Gruszecki, który w dwóch pierwszych meczach zdobył łącznie 48 punktów! Polak wziął także udział w konkursie wsadów, ale musiał uznać wyższość Ryana Harrowa z Rosy Radom. - Uważam, że gram swoje, czyli odważnie, korzystam ze swoich atutów - mówi krótko "Grucha", dla którego niedzielny mecz ze Stelmetem Eneą BC Zielona Góra będzie wyjątkowy - z tym zespołem dwukrotnie zdobył mistrzostwo Polski.
Jednak nie tylko Gruszecki zasługuje na wyróżnienie. Dobrą robotę wykonują Diduszko, Śnieg, Wiśniewski czy Mbodj. - Gramy bardzo zespołowo. Każdy ma swój wkład w zwycięstwa. Chyba nikt z nas nie liczył, że dojdziemy do finału. Na boisku pokazujemy, że nie należy nas lekceważyć - ocenia kapitan Twardych Pierników.
ZOBACZ WIDEO Puchar Anglii: kabaret z użyciem VAR-u. Manchester United gra dalej [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]