Rottweilery z Włocławka odniosły już 11. zwycięstwo na własnym parkiecie i są na dobrej drodze do tego, aby sezon zasadniczy zakończyć bez jakiejkolwiek porażki poniesionej w Hali Mistrzów. Tym razem w jaskini lwa pożarty został rywal z Dąbrowy Górniczej, a Anwil umocnił się na prowadzeniu w Energa Basket Lidze.
Początek spotkania nie wskazywał jednak na to, że będzie to łatwa przeprawa dla gospodarzy. MKS grał na bardzo wysokiej skuteczności, w samej jedynie pierwszej kwarcie trafiając aż pięciokrotnie z dystansu. Anwil miał problem z obroną strzelców śląskiej drużyny, przez co mecz przez pierwsze dziesięć minut oscylował w granicy remisu.
Później jednak zarysowała się wyraźna przewaga Anwilu, a wpływ na to miały dwie rzeczy. Przede wszystkim bardzo dobra obrona, która pozwoliła na przestrzeni dwóch kolejnych kwart na zdobycie jedynie 24 punktów gościom. Drugim powodem dominacji włocławian była osoba Ivana Almeidy. Portugalczyk zapisał na swoim koncie 18 punktów, 8 zbiórek oraz 3 asysty, ale jego zagrania miały o wiele większy wpływ na wynik niż wskazują na to statystyki. A dodatkowo spędził na parkiecie ledwie nieco ponad 20 minut.
MKS poza pierwszą kwartą miał ogromne problemy ze zdobywaniem punktów. Bardzo dobrze broniony był lider dąbrowian D.J. Shelton. Środkowy zanotował co prawda 11 punktów i 5 zbiórek, jednak w Hali Mistrzów był po prostu niewidoczny. Dokładając do tego późniejszą słabą skuteczność z dystansu - jedynie dwa celne rzuty za trzy punkty w ciągu trzydziestu minut - nie można było myśleć o wywiezieniu zwycięstwa z gorącego terenu we Włocławku.
Anwil Włocławek - MKS Dąbrowa Górnicza 83:63 (18:20, 21:10, 24:14, 20:19)
Anwil: Almeida 18, Sobin 16, Airington 11, Delas 11, Nowakowski 7, Leończyk 6, Zyskowski 6, Hosley 5, Łączyński 2, Komenda 1, Ciesielski 0, Afeltowicz 0.
MKS: Wołoszyn 12, Shelton 11, Broussard 8, Trojan 8, Pamuła 7, Novak 6, Gabiński 5, Kowalenko 4, Wieczorek 2, Kucharek 0.
ZOBACZ WIDEO Przykry powrót Arkadiusza Milika - skrót meczu SSC Napoli - AS Roma [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]