NBA: Boston Celtics zakończyli zwycięsko historyczną serię!

O tej serii będzie mówiło się przez lata. Boston Celtics i Chicago Bulls zafundowali wszystkim kibicom koszykówki nieprawdopodobne emocje i wyjątkową dramaturgię. Siedem dogrywek w siedmiu meczach pierwszej rundy play off, to rzecz do tej pory niespotykana. W decydującym spotkaniu, tym razem bez dogrywki, triumfowali Celtowie i to oni awansowali do półfinału Konferencji Wschodniej. Tam czekają na nich już kolejni rywale z najwyższej półki. Mianowicie Orlando Magic z Marcinem Gortatem w składzie.

W tym artykule dowiesz się o:

Do tej pory Chicago Bulls jeszcze nigdy w play off nie wygrali siódmego, decydującego meczu na wyjeździe. Porażka z Boston Celtics była szóstą kolejną w historii klubu ze stanu Illinois. W sobotnią noc zakończyła się nieprawdopodobna batalia pomiędzy drugą a siódmą drużyną Konferencji Wschodniej. Warto jeszcze raz odnotować - w siedmiu meczach zanotowano aż siedem dogrywek, co jest absolutnym rekordem NBA. Szczególnie w pamięć powinny zapaść mecze numer cztery i sześć, kończone odpowiednio po dwóch i trzech dogrywkach. Zwycięzca tej heroicznej walki już we wtorek podejmie Orlando Magic z naszym Marcinem Gortatem w składzie.

Ostatni mecz rozpoczął się po myśli przyjezdnych. W pierwszej kwarcie świetnie spisywał się duet Ben Gordon - Derrick Rose, który uzbierał 21 z 28 punktów zespołu. Dzięki temu na początku drugiej odsłony goście prowadzili różnicą nawet siedmiu punktów. To mocno podrażniło Celtów, którzy błyskawicznie wzięli się do odrabiania strat. Od stanu 37:30 dla Byków, obrońcy tytułu zdobyli 22 punkty, podczas gdy ich rywale zaledwie 2! Największa w tym zasługa… ławki rezerwowych gospodarzy. Rozpoczął niespodziewanie Brian Scalabrine, który jeszcze w pierwszej kwarcie nadział się na efektowny blok Rose'a. Prawdziwym bohaterem okazał się jednak Eddie House, nieomylny tego wieczoru. Doświadczony strzelec zapisał na swoim koncie 16 punktów, trafiając 4/4 zza linii 7,24m.

Po przerwie miejscowi utrzymywali kilku punktową przewagę, choć mecz jeszcze na dobre nie był rozstrzygnięty. Punkty zaczęli zdobywać liderzy Celtów, czyli Ray Allen i Paul Pierce. W odpowiedzi kosz mistrzów dziurawił Gordon, najlepszy strzelec meczu z 33 punktami. W kluczowych momentach dołączył do niego Kirk Hinrich, autor 14 "oczek" w ostatniej kwarcie. Starania Byków spełzły jednak na niczym, ponieważ obrońcy tytułu perfekcyjnie wykonywali rzuty wolne. Ich 100 proc. skuteczność w tym elemencie (11/11 w ostatnich dwóch minutach) ostatecznie zakończyła emocje. Tuż po ostatniej syrenie Pierce w wymowny sposób otarł czoło z potu, sugerując że była to niezwykle trudna i wyczerpująca seria.

- To była niezwykle długa i wyrównana seria. Myślę, że była to najcięższa seria pod względem mentalnym w jakiej brałem kiedykolwiek udział. Na całe szczęście byliśmy doświadczeni w takich bojach, dlatego udało się to rozstrzygnąć na naszą korzyść. Wciąż jesteśmy mistrzami NBA. Będziemy nimi aż nas ktoś pokona - przyznał Pierce, który wraz z kolegami będzie miał bardzo mało czasu na regenerację sił. Już we wtorek do TD Banknorth Garden zawita Orlando Magic.

- Mamy w swoim składzie młodych zawodników, którzy pierwszy raz brali w czymś takim udział. Myślę, że to wszystko pomoże nam jednak w przyszłości. To doświadczenie, które nabyliśmy powinno nam tylko i wyłącznie pomóc, abyśmy byli jeszcze lepsi. Była to świetna lekcja dla nas, zarówno pod względem poziomu gry fizycznej jak i czysto sportowej rywalizacji - powiedział Vinny Del Negro, szkoleniowiec Chicago.

Boston Celtics - Chicago Bulls 109:98

(R. Allen 23, P. Pierce 20, E. House 16 - B. Gordon 33, D. Rose 18, K. Hinrich 16)

Stan rywalizacji: 4:3 dla Boston Celtics

Komentarze (0)