Radomianie prowadzili przez większość meczu w Zielonej Górze, zmuszając Stelmet Eneę BC do pogoni za wynikiem. Mistrzowie Polski obudzili się dopiero w końcowych fragmentach spotkania. - W tym sezonie na pewno mamy z tym problem - mówi Jarosław Mokros. - Na pewno tracimy za dużo punktów. Ponad 90 "oczek" rywala w naszej hali to zdecydowanie za dużo. Po raz kolejny źle weszliśmy w mecz - dodaje.
W ostatnich momentach piątkowego meczu reprezentant Polski doznał urazu, jednak dokończył pojedynek na parkiecie. - Była minuta do końca, więc dałem radę zagrać. Myślę, że uraz nie jest na tyle poważny, by wykluczył mnie z gry na mecz z AS Monaco - uspokaja.
28-latek w starciu z Rosą Radom zaprezentował się z bardzo dobrej strony, notując 14 punktów i sześć zbiórek. Mokros mógł nawet zostać bohaterem Stelmetu Enei BC, gdyby na nieco ponad 40 sekund przed końcowym gwizdkiem wymusił ofensywne przewinienie Michała Sokołowskiego.
- Nigdy nie krytykuję gry sędziów, ale muszę powiedzieć, że w tej lidze "zdobycie" faulu ofensywnego to sztuka. Wydaje mi się, że dobrze stałem, arbiter odebrał to inaczej. Też jest człowiekiem i też się myli, ale nie ukrywam, że w tamtej sytuacji bardzo przydałby się przechwyt, a tak to straciliśmy punkty - komentuje.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Drążek i łańcuch. Tak trenuje Anita Włodarczyk
Stelmet Enea BC miał szansę na zwycięstwo, jednak w końcówce więcej zimnej krwi zachowała Rosa. - Trochę zabrakło nam spokoju. Gdy wyszliśmy na trzypunktowe prowadzenie, Sokołowski oddał świetny rzut po naszej pomyłce. Wcześniej, gdy też mieliśmy przewagę, "trójkę" z rogu trafił Szymkiewicz. Takie rzeczy bolą i ciężko się po nich pozbierać. Bardzo żałujemy i możemy tylko przeprosić kibiców - uważa skrzydłowy.
Andrej Urlep zarzucał niektórym zawodnikom brak koncentracji i rozkojarzenie związane z nadchodzącym meczem z AS Monaco w ramach 1/8 Ligi Mistrzów. - Uważam, że byliśmy przygotowani. Wiedzieliśmy, że Rosa jest niebezpieczna, grali w pełnym składzie. Byliśmy świadomi, co nas czeka. Od początku nie byliśmy jednak tak agresywni, jak w czwartej kwarcie. Gdybyśmy tak zagrali przez cały mecz jak w ostatniej odsłonie, to nie pozostawilibyśmy żadnych wątpliwości. My się jednak pogubiliśmy i przegraliśmy - tłumaczy Mokros.