Jesteśmy zbilansowani - rozmowa z zawodnikiem Asseco Prokomu Sopot, Przemysławem Zamojskim

Wysoka wygrana w szóstym meczu 86:63 i wynik 4-2 w całej serii dały Asseco Prokomowi Sopot ósmy z rzędu awans do finałów PLK, w których po raz trzeci z rzędu zagrają z PGE Turowem Zgorzelec. O szansach swojego zespołu mówi Przemysław Zamojski.

Jacek Seklecki
Jacek Seklecki

Seria między Asseco Prokomem i Anwilem trwała przez sześć spotkań i zakończyliście ją w wielkim stylu. Jakby Pan ją podsumował?

Przemysław Zamojski: Na pewno naszej serii towarzyszyły wielkie emocje, gdyż jak od wielu lat bywa, mecze z Anwilem są na najwyższym poziomie. Dodatkowo miejscowi kibice – należy się tylko cieszyć, że Anwil ma takich kibiców, którzy tworzą tak wspaniałą atmosferę na każdym ze spotkań.

Drugą kwartę wygraliście 29:13 i chyba wybiliście Anwilowi koszykówkę z głowy.

- Zdobyliśmy przewagę kilkunastu punktów, graliśmy agresywnie na tablicach, co zresztą uwidocznione jest w klasyfikacji zbiórek. Dowieźliśmy to zwycięstwo do końca i to bardzo nas cieszy, że nie pozwoliliśmy sobie na żadną chwilę rozprężenie, tylko twardo przez całą drugą połowę utrzymywaliśmy swoją bezpieczną przewagę.

Druga kwarta była świetna, natomiast pierwszą w waszym wykonaniu należy przemilczeć. 4/19 z gry chluby waszemu zespołowi nie przynosi.

- Dokładnie tak. Mieliśmy na początku spore problemy z wstrzeleniem się do kosza, nawet spod samej obręczy nie trafiliśmy kilku ważnych piłek, ale najważniejsze, że później się odbudowaliśmy i zaczęliśmy trafiać te rzuty.

Ponownie zdominowaliście walkę na tablicach. Czy ten element gry nie był najważniejszy, jeżeli weźmiemy pod uwagę całą serię?

- Na przestrzeni całej serii dobra gra na tablicach bardzo nam pomagała. Obwodowi Anwilu byli bardzo skuteczni, dlatego my musieliśmy szukać rzutów z ponowienia po naszych niecelnych rzutach, dlatego ta walka o zbiórki była tak ważna. Kiedy graliśmy agresywnie pod obiema tablicami, to mieliśmy więcej rzutów oddanych i więcej z nich mogło znaleźć drogę do kosza.

W meczu numer sześć David Logan nie zagrał tak, jak przyzwyczaił do tego w ostatnim czasie. Wy jednak potrafiliście zastąpić go innymi zawodnikami. W tym przypadku Ronnie Burrellem.

- Nasza drużyna zbudowana jest tak, że mamy dziesiątkę bardzo wartościowych zawodników, każdy z nich może w danym meczu zaskoczyć i być jego bohaterem, w zależności od spotkania. Nie jest z góry ustalone, że to David Logan będzie co mecz rzucał po dwadzieścia kilka punktów i będziemy wygrywali zawody. Każdy może wnieść coś dobrego do gry i dzięki temu stanowimy solidny zespół.

W ćwierćfinale z Atlasem Stalą przegraliście dwa mecze, w półfinale z Anwilem też dwa. Jak będzie w finale z PGE Turowem?

- Miejmy nadzieję, że rywalizację z PGE Turowem zakończymy nawet szybciej, niż te wcześniejsze serie. Z jedną porażką lub jak się uda 4-0! Wiadomo jednak, że będzie to ciężka rywalizacja i musimy solidnie przygotować się do finałów, ponieważ Turów to doświadczona drużyna. Graliśmy z nimi poprzednie finały i nigdy nie było łatwo. Dlatego będziemy uważać na nich.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×