NBA: powrót Fultza, 76ers wygrali siódmy mecz z rzędu! Bolesna wpadka Timberwolves

Getty Images / Mitchell Leff / Stringer / Na zdjęciu: Markelle Fultz
Getty Images / Mitchell Leff / Stringer / Na zdjęciu: Markelle Fultz

Markelle Fultz wrócił do gry, a Philadelphia 76ers kroczy od wygranej do wygranej. Numer 1 draftu 2017 w swoim pierwszy meczu od października zdobył 10 punktów. Bolesną wpadkę zanotowali natomiast gracze Minnesota Timberwolves.

Środkowy Philadelphia 76ers, Joel Embiid zapowiedział niedawno, że chce wygrać w tym sezonie 50 meczów i wygląda na to, iż Kameruńczyk faktycznie nie żartował. Jego drużyna bez większych problemów pokonała właśnie Denver Nuggets 123:104 i zanotowała już siódmy tryumf z rzędu. 76ers z bilansem 43-30 są przed Indiana Pacers (43-31) i depczą po piętach trzecim w Konferencji Wschodniej Cleveland Cavaliers (44-29). Ich koszykówka wyglądać będzie jeszcze lepiej, ponieważ do gry po kontuzji wrócił wybrany z pierwszym numerem w drafcie 2017 Markelle Fultz.

Kibice zgotowali mu owację na stojąco, 20 tysięcy gardeł krzyczało "Fultz! Fultz!"- Myślałem, że oni skandują imię Nick Foles - mówił Fultz o ikonie drużyny NFL, Philadelphia Eagles. - Wtedy zdałem sobie sprawę z tego, co się dzieje i to było naprawdę świetne. Nasi fani są wspaniali i jestem im bardzo wdzięczny - dodaje.

19-latek w swoim pierwszym występie od 10 października zanotował 10 punktów, cztery zbiórki oraz osiem asyst. W 14 minut, które spędził na parkiecie, oddał 13 rzutów, a trafił pięć. Jego karierę w NBA dotychczas zahamowała kontuzja barku, ale to ciekawa postać i pomimo przeciwności, cały czas może dużo osiągnąć. Warto mu się przyglądać, ale też i śledzić też 76ers.

Szóstki prowadzone przez trio J.J. Redick - Dario Saric - Joel Embiid nie dali szans rywalom z Kolorado. Chorwat Saric rzucił 20 punktów, Embiid miał tyle samo "oczek", a ponadto też 13 zbiórek, Redick trafił 4 na 6 trójek i zaaplikował przeciwnikom 19 punktów. Wszechstronny Ben Simmons znów flirtował z triple-double, tym razem zapisał na swoim koncie 13 zebranych piłek i 11 asyst, ale też tylko siedem punktów.

Nuggets, którzy także cały czas walczą o awans do play offów nie mieli tego dnia argumentów, aby pokonać rozpędzonych przeciwników. Will Barton starał się, jak mógł, ale nawet jego 25 punktów na niewiele się zdało. Słabszy występ zaliczył Nikola Jokić, Serb był tylko 4 na 14 z gry. Dla nich przy 40 zwycięstwach, to 34 porażka w sezonie.

Minnesota Timberwolves, zajmująca aktualnie ósme miejsce w Konferencji Zachodniej, ma bilans 42-33. Walka o awans toczyć się będzie więc do samego końca sezonu zasadniczego. Jeśli mowa o Leśnych Wilkach, podopieczni Tom Thibodeau sami wpędzają się w kłopoty. Zamiast dopisać do swojego dorobku ważny sukces, dali się zdominować na własnym parkiecie Memphis Grizzlies, jednej z najgorszych drużyn w lidze.

Goście ze stanu Tennessee wygrali 101:93. - To jest najgorsza porażka, zdecydowanie. Był to mecz, który musieliśmy wygrać bez żadnych dyskusji. Teraz już każde spotkanie do końca sezonu będzie miało właśnie taki status. Graliśmy przeciwko drużynie, która nic nie musi i tak naprawdę nic już w tym sezonie nie osiągnie. Oni pokazali za to serce do gry i dumę, wyszli na parkiet i skopali na tyłki - tłumaczy zły Jeff Teague, rozgrywający Timberwolves.

Grizzlies przełamali pasmo siedemnastu wyjazdowych porażek, dzięki 23 punktom Wayne'a Seldena i 20 "oczkom" Marca Gasola. U Timberwolves Karl-Anthony Towns zdobył 62. double-double w trwających rozgrywkach, ale miał tylko 5 na 13 z gry. Słabiej spisał się też Jamal Crawford, który spudłował sporo rzutów. Gospodarze przede wszystkim nie mogli się wstrzelić, mieli tylko osiem celnych rzutów zza łuku, a Grizzlies 15 na 31 oddanych. - Trudno to w ogóle wyjaśnić - mówi o porażce trener Tom Thibodeau.

Popisy Treya Burke'a i jego rekordowe 42 punkty oraz 12 asyst nie wystarczyły, by sprostać Charlotte Hornets. Drużyna z Północnej Karoliny, prowadzona przez Kembę Walkera pokonała New York Knicks po dogrywce 137:128. Sukces odnieśli też Boston Celtics, którzy za sprawą dobrej postawy Jaysona Tatuma i Ala Horforda pokonali Phoenix Suns 102:94. Tatum rzucił 23 punkty, Horford miał 19 "oczek" oraz dziewięć zbiórek.

Wyniki:

Charlotte Hornets - New York Knicks 137:128 po dogrywce (27:22, 35:27, 25:33, 30:35, 20:11)
(Walker 31, Howard 23, Williams 13 - Burke 42, Beasley 27, Hardaway Jr. 17)

Detroit Pistons - Los Angeles Lakers 112:106 (26:29, 27:26, 28:21, 31:30)
(Jackson 20, Bullock 16, Griffin 15, Drummond 15, Tolliver 15 - Randle 23, Kuzma 20, Ball 15)

Philadelphia 76ers - Denver Nuggets 123:104 (23:27, 28:32, 34:15, 38:30)
(Embiid 20, Saric 20, Redick 19, Belinelli 11, Ilyasova 11 - Barton 25, Murray 17, Millsap 16)

Minnesota Timberwolves - Memphis Grizzlies 93:101 (25:26, 34:33, 23:19, 11:23)
(Teague 25, Wiggins 18, Gibson 18, Towns 15 - Selden 23, Gasol 20, Green 11, Martin 11, Harrison 11)

Phoenix Suns - Boston Celtics 94:102 (15:31, 30:17, 20:29, 29:25)
(Jackson 23, Ulis 19, Daniels 18 - Tatum 23, Morris 23, Horford 19)

ZOBACZ WIDEO Pewna wygrana Banvitu, 12 punktów Damiana Kuliga

Komentarze (2)
WuMike
27.03.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ta bieda 76ers to tez efekty wielu kontuzji graczy z wysokimi numerami draftu. Cieszę się, że szóstki powstały i grają niezłą koszykówkę. Czuję, ze 4 miejsce będzie ich, przed playoffs. 
avatar
Katon el Gordo
27.03.2018
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Po latach upokorzeń, klepania biedy i posuchy wreszcie są efekty "tankowania". Zespół 76'ers uzbierał bardzo ciekawy skład, który już niedługo "zajdzie za skórę" najlepszym.