Trwa zażarta walka o trzecią lokatę w Konferencji Wschodniej, Cleveland Cavaliers muszą odpierać mocne ataki ze strony drużyn 76ers oraz Pacers. Oni nie przegrywają, na wpadkę nie mogą sobie pozwolić także wicemistrzowie NBA. Jedna porażka może zadecydować o rozstawieniu przed play-offami. Wie o tym doskonale LeBron James, posiadacz trzech mistrzowskich pierścieni. 31-latek znów zadbał o to, aby winno-złoci mogli dopisać do swojego dorobku kolejną wygraną. Jego 27 punktów, dziewięć zbiórek oraz 11 asyst w aż 42 minuty, spędzone na parkiecie w meczu z New Orleans Pelicans mówi wszystko.
James w kluczowym momencie, przy wyniku 97:94, zdobył osiem punktów z rzędu i wywindował Kawalerzystów na prowadzenie 105:98. Gospodarze z Ohio ostatecznie triumfowali 107:102, odnosząc 46. sukces w tym sezonie. LeBron zaliczył 867. spotkanie z rzędu, w którym zdobywa dwucyfrową liczbę punktów. Pobił w tym elemencie nawet samego Michaela Jordana. Bardzo istotne 23 "oczka" z ławki rezerwowych dodał ponadto Jordan Clarkson.
New Orleans Pelicans przez tę porażkę, a także dwie poprzednie, spadli aktualnie na ósme miejsce w Konferencji Zachodniej. Wyprzedzili ich nawet Utah Jazz, którzy pokonali Memphis Grizzlies 97:87, dzięki czemu zrównali się z nimi bilansem (43-30). Jrue Holiday oraz Nikola Mirotić robili co w ich mocy, ale tym razem słabiej spisał się Anthony Davis. Lider Luizjańczyków trafił tylko 6 na 19 oddanych rzutów, miał 16 punktów, a jego wskaźnik plus/minus wyniósł -20, najwięcej w zespole.
Chris Paul, Eric Gordon oraz Nene Hilario odpoczywali, a Houston Rockets pod ich nieobecność mocno się napocili, aby pokonać ostatnich w ligowej tabeli Phoenix Suns. Podopieczni Mike'a D'Antoniego ostatecznie odrobili 21 punktów straty i pokonali outsiderów NBA w ostatnich sekundach. Gospodarze mieli do wykorzystania zaledwie 1,4 sekundy, a świetny użytek zrobił z nich Gerald Green. Ten trafił rzut zza łuku z rogu boiska i wprawił w niebywałą euforię całą halę Toyota Center. Ten pościg, zakończony spektakularnym sukcesem może jeszcze podbudować i zżyć ze sobą Rockets.
Teksańczycy triumfowali ostatecznie 104:103 i odnieśli 11. triumf z rzędu. - Myślę, że tym, co sprawia jeszcze więcej radości jest fakt, że pochodzę stąd. Nigdy nie miałem okazji, żeby zrobić coś podobnego przed swoją mamą i tatą, więc uważam, że to było dla mnie naprawdę wyjątkowe - mówi Gerald Green. Dla Suns to natomiast 14. następna porażka. Liderzy Zachodu przed play-offami na pewno nie będą chcieli się przemęczać, bo i tak zapewnili sobie już pierwsza lokatę i to na kilka meczów przed zakończeniem sezonu zasadniczego. W Rockets 28 punktów, osiem zbiórek i 10 asyst miał James Harden, a 18 "oczek", w tym 5 na 7 zza łuku dodał P.J. Tucker.
Joel Embiid wypadł na okres od dwóch do czterech tygodni, ponieważ po zderzeniu z Markellem Fultzem musi poddać się operacji oka, ale Philadelphia 76ers nie może pozwolić sobie na przestój. Tak się bynajmniej nie stało, bo podopieczni Bretta Browna pokonali Atlantę Hawks 101:91 i zanotowali dziewiąte zwycięstwo z rzędu! Prym wiedli Ersan Ilyasova, zdobywca 21 punktów oraz J.J. Redick, który zaaplikował przeciwnikom 19 "oczek".
Jastrzębiom we znaki wdał się też murowany kandydat do nagrody debiutanta roku, Ben Simmons. 21-letni Australijczyk w zaledwie trzy kwarty zdążył uzbierać 13 punktów, 12 zbiórek i 11 asyst, a to dla niego 11. triple-double w sezonie oraz piąte w ostatnich dziesięciu meczach. 76ers przed rozpoczęciem decydującej odsłony prowadzili już 86:59, mieli pod kontrolą całe spotkanie. Dla ich klubu to najdłuższe pasmo sukcesów od 2003 roku i okresu od 12 lutego do 2 marca, kiedy także notowali dziewięć kolejnych triumfów. - Słyszałem głosy typu, że potrzebuje jeszcze dwóch zbiórek, czy czegoś takiego, ale ja nie koncentruję się na tym i dzięki temu łatwiej uzyskać takie statystyki. Pozwalam, żeby to wszystko działo się naturalnie - opowiada Simmons.
Dla Denver Nuggets to ostatni moment, aby się przegrupować, zanotować kilka zwycięstw i awansować do pierwszej ósemki w Konferencji Zachodniej. Poczynili ku temu stanowczy krok, bo odnieśli niezwykle cenny sukces w meczu przeciwko Oklahomie City Thunder i to na terenie przeciwników. Paul Millsap zdobył najlepsze w tym sezonie 36 punktów, Nikola Jokić dodał 23 "oczka" i 16 zbiórek, a przyjezdni z Kolorado wygrali po dogrywce 126:125.
W regulaminowym czasie do wyrównania doprowadził Will Barton, Thunder mieli jeszcze szansę, ale wówczas rzut na wagę zwycięstwa chybił Russell Westbrook. Ta sytuacja się zemściła, ponieważ w dogrywce do głosu doszli Nuggets, a Westbrook znów spudłował, tym razem na 23 sekundy przed końcem. Goście skutecznie wykonywali osobiste i utrzymali korzystny wynik. Lider Thunder miał 33 punkty, dziewięć zbiórek oraz 13 asyst, ale też zaledwie 12 na 32 z gry. Carmelo Anthony dodał 23 "oczka", kiepsko spisywał się natomiast Paul George.
Wyniki:
Orlando Magic - Chicago Bulls 82:90 (24:30, 20:27, 25:9, 13:24)
(Gordon 18, Augustin 15, Vucevic 12 - Markkanen 13, Kilpatrick 13, Payne 11)
Atlanta Hawks - Philadelphia 76ers 91:101 (27:30, 14:17, 18:39, 32:15)
(Lee 20, Prince 12, Taylor 12, Dedmon 11 - Ilyasova 21, Redick 19, Simmons 13)
Cleveland Cavaliers - New Orleans Pelicans 107:102 (29:29, 18:28, 33:22, 27:23)
(James 27, Clarkson 23, Hood 16 - Holiday 25, Mirotic 20, Davis 16)
Houston Rockets - Phoenix Suns 104:103 (22:25, 18:32, 35:29, 29:17)
(Harden 28, Tucker 18, Johnson 16 - Jackson 27, Daniels 23, Ulis 16)
Oklahoma City Thunder - Denver Nuggets 125:126 po dogrywce (28:27, 30:35, 21:30, 35:22, 11:12)
(Westbrook 33, Anthony 23, Grant 16 - Millsap 36, Jokic 23, Barton 18)
Dallas Mavericks - Minnesota Timberwolves 92:93 (20:16, 26:28, 18:23, 28:26)
(Barnes 19, Smith Jr. 17, Ferrell 14 - Crawford 24, Towns 21, Teague 14)
Utah Jazz - Memphis Grizzlies 107:97 (29:14, 23:33, 28:29, 27:21)
(Mitchell 22, Exum 21, Ingles 17 - Gasol 28, M. Brooks 24, D. Brooks 10)
Los Angeles Lakers - Milwaukee Bucks 122:124 po dogrywce (34:39, 23:29, 26:29, 29:15, 10:12)
(Kuzma 27, Lopez 20, Randle 18 - Bledsoe 39, Middleton 28, Antetokounmpo 27)
Portland Trail Blazers - Los Angeles Clippers 105:96 (26:23, 38:26, 23:17, 18:30)
(Nurkic 21, Lillard 17, Collins 15 - Williams 23, Harris 12, Wallace 12, Gallinari 11)
ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #18. Młodzi piłkarze Górnika przywracają blask Polsce w Europie