Na niecałe cztery sekundy przed końcem regulaminowego czasu gry przy jednopunktowym prowadzeniu Stelmetu Enei BC Zielona Góra (78:77) trener Andrej Urlep poprosił o przerwę. Chciał ustalić ze swoimi zawodnikami strategię na ostatnią akcję.
Piłka została przeniesiona na pole ataku. Radomianie sfaulowali Martynasa Geceviciusa, co skutkowało dwoma osobistymi. Litwin przestrzelił pierwszy rzut, ale ku zdziwieniu gości.. trafił drugi.
- Byliśmy przekonani, że celowo spudłuje. Wtedy nie mielibyśmy praktycznie czasu na skonstruowanie akcji - mówią nam ludzie z obozu Rosy.
Okazuje się, że taką decyzję podjął sztab szkoleniowy Stelmetu Enei BC, który nakazał Litwinowi trafić drugi rzut wolny. Decyzja zaskakująca. Nawet gdyby Gecevicius nie trafił, Stelmet nadal prowadziłby jednym punktem, a do zakończenia meczu pozostawały niecałe trzy sekundy. Trudno w tak krótkim czasie skonstruować akcję spod własnego kosza. To praktycznie niemożliwe.
- Gdyby do zakończenia meczu pozostawały dwie sekundy, to by na pewno Gecevicius spudłował. W 2,8 sek wszystko się może zdarzyć. Zbiórka, podanie, rzut. Podjęliśmy taką decyzję. Okazała się niewłaściwa - tłumaczył tę sytuację na konferencji prasowej trener Andrej Urlep.
W ostatniej akcji regulaminowego czasu Igor Zajcew doprowadził do dogrywki. W niej Rosa okazała się lepsza od Stelmetu Enei BC (94:86). Po dwóch meczach w Zielonej Górze jest remis 1:1. Kolejne spotkania we wtorek i w czwartek w Radomiu.
ZOBACZ WIDEO: Co to był za mecz! Kapitalna końcówka Juventusu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]