NBA: Magicy gromią Celtów, 7 punktów Gortata

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Brak Rafera Alstona nie przeszkodził Orlando Magic w pokonaniu Boston Celtics. Swój udział w zwycięstwie miał także Marcin Gortat, autor 7 punktów. W drugim spotkaniu piątkowej nocy Los Angeles Lakers pokonali na wyjeździe Houston Rockets i podobnie jak Magicy, prowadzą w serii 2:1. Wśród Jeziorowców brylował Kobe Bryant, zdobywca 33 punktów.

Po raz drugi z tegorocznych play off, Orlando Magic poradzili sobie z rywalem grając bez zawodnika z podstawowego składu. W szóstym meczu przeciwko Philadelphii 76ers zabrakło Dwighta Howarda, a mimo to koszykarze z Florydy zdołali wygrać i awansować do kolejnej rundy. Tym razem w ich szeregach nie było zawieszonego przez ligę Rafera Alstona. Zastępujący go Anthony Johnson spisał się przyzwoicie, zdobywając 13 punktów i 3 asysty. Już w pierwszej kwarcie 34-letni rozgrywający w dziecinny sposób ograł Rajona Rondo i efektownym wsadem zakończył akcję. Był to zwiastun bardzo dobrej gry Magików w dalszej części gry.

- Cała drużyna zagrała z dużą intensywnością w defensywie. Zaczęło się ode mnie. Muszę to robić w każdy wieczór, jeśli chcemy wygrywać - powiedział Howard, zdobywca 17 punktów, 14 zbiórek i 5 bloków. Już w inauguracyjnej kwarcie "Superman" wykonał cztery efektowne bloki, czym wprawił w radość ponad 17-tysięczną publikę w Amway Arena. Howard miał jednak tego dnia problemy z faulami, co oznaczało oczywiście więcej minut dla Marcina Gortata. Nasz rodak jak zwykle bardzo dobrze wykorzystał swój czas spędzony na parkiecie i w ciągu 20 minut uzbierał 7 punktów, 3 zbiórki i asystę.

Kluczem do wygranej dla gospodarzy okazała się świetna skuteczność w rzutach z gry. Po kilku słabszych meczach do dobrej dyspozycji powrócił Hedo Turkoglu, który zdobył 24 punkty. Cztery "oczka" więcej na swoim koncie zapisał Rashard Lewis. Szczególnie w czwartej kwarcie obaj skrzydłowi spisywali się na miarę oczekiwań, notując w sumie 23 punkty. W tym czasie Celtowie nie potrafili znaleźć odpowiedniej recepty na dobrze dysponowanych rywali. W ich szeregach zawiódł Ray Allen, autor ledwo 8 punktów. Wybitny strzelec z dystansu przestrzelił wszystkie pięć prób zza linii 7,24m.

- To nie czas na świętowanie zwycięstwa, zwłaszcza jeśli rywalizuje się z taką drużyną jak Boston Celtics. Obecną sytuację można porównać do jednopunktowego prowadzenia po pierwszej połowie - tonował emocje Stan Van Gundy, szkoleniowiec Orlando. Kolejny mecz odbędzie się w najbliższą niedzielę, ponownie na parkiecie w Orlando. Jeśli Magicy wygrają dwa spotkania, to awansują do finału konferencji po raz pierwszy od 1996 roku.

- Robię, co potrafię najlepiej. Na mnie spoczywa obowiązek bycia agresywnym - powiedział Kobe Bryant, lider Los Angeles Lakers. Jego 33 punkty, w tym niesamowita "trójka" w końcówce trzeciej kwarty okazały się wystarczające do pokonania Houston Rockets. Jeziorowcy musieli tego dnia radzić sobie bez Dereka Fishera, który został zawieszony na jeden mecz. W jego miejsce do wyjściowego składu wskoczył Jordan Farmar, autor 12 punktów i 7 asyst. Bardzo dobrze spisywali się także pozostali gracze Lakers. Często zostawiani byli bez opieki na wolnych pozycjach, ponieważ podwajany, a nawet potrajany był Bryant. - Nie graliśmy jakościowo dobrej koszykówki na miarę play off. Oni z kolei to czynili. Nie potrafiliśmy znaleźć własnego rytmu - przyznał Shane Battier, skrzydłowy Rakiet.

Kluczowa dla losów pojedynku okazała się trzecia odsłona. W niej coraz częściej mylił się Yao Ming, a z dystansu pudłował Ron Artest. Gospodarze zaczęli popełniać głupie straty, których zapisali na swoim koncie aż 17. Przewaga Jeziorowców zaczęła rosnąć mimo, że słabszy okres notował Bryant. Celnym rzutem z obwodu popisał się między innymi Lamar Odom, autor kolejnego, solidnego double-double. W końcówce meczu nerwy puściły Artestowi, który w brzydki sposób sfaulował szarżującego Pau’a Gasola. - W każdej kwarcie mieliśmy swoje problemy. W pierwszej połowie mieliśmy zbyt dużo strat. Z kolei w trzeciej kwarcie w ogóle nie walczyliśmy. Ogólnie nie graliśmy zbyt dobrze - podsumował Yao.

Orlando Magic - Boston Celtics 117:96

(R. Lewis 28, H. Turkoglu 24, D. Howard 17 (14 zb) - P. Pierce 27, R. Rondo 15, E. House 15)

Stan rywalizacji: 2:1 dla Orlando Magic

Houston Rockets - Los Angeles Lakers 94:108

(R. Artest 25, Y. Ming 19 (14 zb), L. Scola 10 (12 zb) - K. Bryant 33, L. Odom 16 (13 zb), P. Gasol 13)

Stan rywalizacji: 2:1 dla Los Angeles Lakers

Źródło artykułu:
Komentarze (0)