NBA: błąd Smitha, 51 punktów LeBrona i zwycięstwo Warriors po dogrywce. Wielki spektakl na otwarcie finału

Getty Images / Ezra Shaw / Na zdjęciu: Stephen Curry
Getty Images / Ezra Shaw / Na zdjęciu: Stephen Curry

Cleveland Cavaliers byli o krok od sensacyjnego zwycięstwa z Golden State Warriors, ale ostatecznie obrońcy tytułu pokonali rywali po dogrywce 124:114. Karygodny błąd popełnił J.R. Smith, a Cavs na nic zdało się nawet 51 punktów LeBrona Jamesa.

Jak otwierać finały NBA, to właśnie w taki sposób. Cleveland Cavaliers, skazywani na pożarcie przez aktualnych mistrzów, wypadli na terenie Golden State Warriors bardzo dobrze. Goście z Ohio byli nawet o krok od zwycięstwa, do niespodzianki zabrakło naprawdę niewiele. Chociaż także sam fakt, iż winno-złoci aż w takim stopniu napsuli krwi rywalom, można uznać za nie lada wyczyn. George Hill wykonywał dwa rzuty wolne przy stanie 107:106 dla obrońców tytułu. Trafił tylko raz, ale piłkę zebrał w ataku J.R. Smith. Cavaliers mieli 4,7 sekundy, aby wygrać mecz.

I wtedy wydarzyło się coś, o czym koszykarski świat na pewno będzie pamiętać. Smith, zamiast atakować kosz i próbować zdobyć punkty lub oddać piłkę na przykład do LeBrona Jamesa, pobiegł w stronę połowy boiska i tam chciał czekać na zakończenie spotkania. Oczywiście korzystne dla Cleveland. J.R. Smith myślał, że jego drużyna prowadzi. Ostatecznie po wymownych sugestiach Jamesa oddał piłkę do Hilla, ale było już za późno. O wszystkim zdecydowało więc dodatkowe pięć minut, a tam mistrzowie pokazali, co mistrzowskie. - Myślał, że to już koniec. On sądził, że wygrywamy jednym punktem - mówił później na konferencji prasowej trener Tyronn Lue.

Golden State Warriors rozpoczęli dogrywkę od serii 9-0 i błyskawicznie doprowadzili do wyniku 116:107, za trzy trafił Klay Thompson, a cztery "oczka" z rzutów półdystansowych zanotował wówczas Shaun Livingston. Podopieczni Steve'a Kerra w ten sposób posłali przeciwników na deski, a ci nie byli w stanie kontynuować walki. Gospodarze ostatecznie triumfowali w tym spotkaniu 124:114 i w finale NBA, który toczy się do czterech zwycięstw, drużyna z Oakland objęła prowadzenie 1-0.

Ta porażka może boleć sympatyków winno-złotych, Cleveland Cavaliers mieli sposobność, aby triumfować na trudnym terenie w hali ORACLE Arena. Jak wiadomo, niewykorzystane szanse lubią się mścić, a czy taka sytuacja się w ogóle powtórzy, to także pytanie, na które niekoniecznie można udzielić twierdzącej odpowiedzi. Gościom bardzo zależało, co widać chociażby po ilości zbiórek. Cavaliers wygrali batalię pod tablicami w stosunku 52-38.

LeBron James znów zostawił na parkiecie wiele zdrowia, zdobył 51 punktów, doprowadził do wyniku 106:104 w czwartej kwarcie, ale jego cały wysiłek został zniweczony. 33-latek wykorzystał 19 na 32 oddane rzuty, zebrał osiem piłek i miał też osiem asyst. Jak wyliczono, James zdobył najwięcej punktów w przegranym meczu w finale NBA w historii. Wcześniej 45 "oczek" przy okazji porażek swojej drużyny rzucił dwukrotnie słynny Jerry West. Dla LeBrona to także ósma porażka w dziewięciu pierwszych meczach finałów, w których występował.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Wielkie serce Andrzeja Wrony

U Warriors słabszy dzień rzutowo miał Kevin Durant, wykorzystał tylko 1 na 7 oddanych prób zza łuku, ale nadrabiał zaangażowaniem, bo zaliczył też dziewięć zebranych piłek, sześć kluczowych podań i trzy bloki. Stephen Curry zapisał przy swoim nazwisku 29 punktów, w tym trzy, dzięki którym doprowadził do wyniku 107:106 po akcji z faulem w końcówce regulaminowego czasu. Klay Thompson dodał 24 "oczka".

To może być ciekawa seria, mimo wszystko. Czy ta porażka ich podłamie, a może dodatkowo zmobilizuje? Oto pytanie. W końcówce czwartkowego spotkania doszło jeszcze do spięcia Tristana Thompsona z Draymondem Greenem, na skutek czego podkoszowy winno-złotych wyleciał z parkietu 2,7 sekundy przed końcem dogrywki. Parę słów mieli sobie do powiedzenia także James z Currym i Thompsonem. Drugi mecz finału NBA w nocy z niedzieli na poniedziałek o godzinie 2:00 czasu polskiego.

Golden State Warriors - Cleveland Cavaliers 124:114 po dogrywce (29:30, 27:26, 28:22, 23:29, 17:7)
(Curry 29, Durant 26, Thompson 24 - James 51, Love 21, Smith 10)

Stan rywalizacji: 1-0 dla Warriors

Komentarze (8)
avatar
Katon el Gordo
5.06.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jeśli ktoś słucha i bierze sobie do serca komentarze Wojciecha Michałowicza to zachowanie J.R.Smith'a nie powinno go dziwić. Ten już prawie 33-letni koszykarz to zaiste skomplikowana natura i c Czytaj całość
Jestdobrze
1.06.2018
Zgłoś do moderacji
0
3
Odpowiedz
Profesionalny imbecyl !!!! Kto w finale NBA nie widzi ze kolega z druzyny nie rzucil 1 osobistego i ze jest remis ???? Nie widzial ile zostalo czasu ? Widzial!! Po to wybiegl w strone polowy by Czytaj całość
avatar
Sezonowiec Bostonu
1.06.2018
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Panie Pankowiak, zwycięstwo Cavs, byłoby sensacją???
Przecież to finał NBA, a nie mecz z Mazowszanką Pruszków 
avatar
R77
1.06.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dużo dają do myślenia czasy spedzone na parkiecie. W Cleveland tylko James przekroczył 40 min- dokladnie 47, a to przecież Terminator:) W Golden State Durant 46 min, Green 47 min, Thompson 45 m Czytaj całość
avatar
R77
1.06.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Co za meczycho:))) Nie zmieniam typu 4:2 dla Cavaliers jest jak najbardziej realne. Aby tak było muszą wygrać wszystko u siebie i 1 mecz wyjazdowy. Poza meczami z Indianą grają bez przewagi par Czytaj całość