Wojciech Kamiński: Praca w Stali to ogromne wyzwanie

- Oczekiwania kibiców względem kolejnego sezonu są duże. To mnie motywuje. Gdyby było inaczej, to powinienem zakończyć pracę trenerską - mówi Wojciech Kamiński, który po ponad pięciu latach pracy rozstał się z Rosą i przeniósł do BM Slam Stali.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Wojciech Kamiński Newspix / Paweł Pietranik / Na zdjęciu: Wojciech Kamiński
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: W Radomiu spędził pan ponad pięć lat. Miał ważny kontrakt na kolejne trzy lata, a mimo tego rozstał się pan z Rosą. Dlaczego? Wojciech Kamiński, nowy trener BM Slam Stali: Po zakończeniu sezonu nie byłem przygotowany na takie rozwiązanie. W żadnym scenariuszu nie zakładałem tego, że opuszczę Rosę i Radom.

Rozstanie z Rosą na pewno nie było łatwe. Życie przynosi nam jednak różne niespodzianki, a my musimy być na nie gotowi. Z tego miejsca chciałbym podziękować właścicielom, pracownikom, zawodnikom i kibicom Rosy za te ponad pięć lat współpracy. Byliśmy na dobre i na złe w lepszych i gorszych momentach.

Zespół z Radomia za pana czasów zdobył wicemistrzostwo, Puchar i Superpuchar Polski, zagrał w europejskich pucharach. To zdecydowanie największe sukcesy w historii klubu.

Warto pamiętać o tym, że gdy przychodziłem do klubu, zespół był na ostatnim miejscu. Jednak razem ze współpracownikami przez te pięć lat doprowadziliśmy Rosę na wyżyny Polskiej Ligi Koszykówki. Uważam, że do dalszego rozwoju zabrakło nieco podniesienia budżetu po zdobyciu Pucharu i wicemistrzostwa Polski, tak aby śmiało rywalizować na poziomie Ligi Mistrzów i PLK. Szybko osiągnęliśmy wysoki poziom, oczekiwania wzrosły, a nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, jak trudno jest pogodzić grę na dwóch frontach. Zwłaszcza, że nie mieliśmy szerokiego składu.

Piotr Kardaś mówił w rozmowie z WP SportoweFakty: "wspólnie uznaliśmy, iż zrobił dla klubu już na tyle dużo dobrego, że przyszedł czas dla niego na nowe wyzwania. Mam na myśli walkę o medale." Faktycznie wspólnie doszliście do takiego rozwiązania?

Nie ma sensu rozgrzebywać tej historii. Z Piotrem przez te ponad pięć lat przeszliśmy naprawdę sporo - najpierw był zawodnikiem, kapitanem, później asystentem i na końcu prezesem. Żyliśmy w dobrych relacjach w tym czasie.

ZOBACZ WIDEO Zbigniew Boniek o Andrzeju Woźniaku: Popełnił błędy, poniósł karę

Czyli z Rosą rozstał się pan w zgodzie?

Tak. Ja nie jestem człowiekiem, który się na obraża na innych. Nie lubię się z ludźmi kłócić. To w gabinecie prezesa Kardasia zapadła ostateczna decyzja o rozstaniu się z Rosą i przejściu do BM Slam Stali. To była transakcja wiązana. Też nie ma co ukrywać, że Rosie zależało na takim rozwiązaniu, bo klub miał już innego kandydata na trenera - Roberta Witkę.

Czy jest żal, że tak tę sytuację rozwiązano?

Nie. Graliśmy w otwarte karty. Otrzymałem jasny komunikat: "najlepszym wyjściem dla wszystkich będzie rozstanie" W pełni to zrozumiałem. Kiedyś sobie wymarzyłem, że chciałbym w klubie pracować przez taki okres jak Ferguson czy Wenger. Co prawda nie zawsze wygrywali, ale zawsze gwarantowali jakiś określony poziom. Uważam, że z Rosą było podobnie. Prezentowaliśmy solidny poziom. Wiadomo, że to nie tylko moja zasługa, ale także licznych współpracowników i samych zawodników.

Czy brał pan pod uwagę wyjazd zagraniczny?

Tak. Miałem trzy opcje, jedną z nich od razu odrzuciłem. Teraz tak się zastanawiam, że być może za szybko zdecydowałem się na taki krok, bo to była interesująca propozycja. Chodzi o kierunek węgierski. Wtedy jednak jeszcze nie do końca wiedziałem, co będzie dalej ze mną w Rosie. Było jeszcze coś z Włoch i Belgii. Zostaję w Polsce.

Zobacz także: "Hello VTB" - Stelmet rusza w nieznane

Przechodzi pan do BM Slam Stali, klubu, który ma za sobą dwa świetne sezony. Wyzwanie?

Ogromne wyzwanie. Zdaję sobie sprawę z tego, że oczekiwania kibiców względem kolejnego sezonu są duże. To mnie motywuje. Gdyby było inaczej, to powinienem zakończyć pracę trenerską. W Stali pracują ambitni ludzie, którzy wiedzą, czego chcą. To mi się podoba. Należy pamiętać o tym, że nasz wynik jest też uzależniony od innych klubów. A te nie śpią. Stelmet zrobił duże ruchy, Anwil i Polski Cukier są mocne, Asseco wraca do gry w czołówce.

Wyzwanie ogromne, bo w tym momencie tylko jeden zawodnik jest pod kontraktem...

Zgadza się. To Michał Kierlewicz. Jestem jednak spokojny. Wiem, że władze klubu szybko to nadrobią i zaczną kontraktować zawodników. Stal ma w Polsce renomę klubu wypłacalnego. Były ostatnio jakieś zawirowania organizacyjne, o których prezes klubu mówił w wywiadach. Wiem, że sytuacja się stabilizuje i idzie w dobrą stronę. Tacy ludzie jak Paweł Matuszewski tak łatwo się nie poddają.

Jest lista z nazwiskami?

Tak. Przekazałem ją właścicielom. Wiem, że są prowadzone rozmowy z zawodnikami. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Na koniec chciałbym pana zapytać o Stelmet Eneę BC i pracę w tym klubie. Czy doszło do jakiś konkretnych rozmów? Był temat?

Nie było tematu. Moje nazwisko w kontekście Stelmetu pojawiło się w mediach, wiem też, że część kibiców spekulowało na ten temat. Do rozmów z władzami klubu jednak nie doszło.


Zobacz inne teksty autora

Czy władze BM Slam Stali podjęły dobrą decyzję?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×