Zostanę w Polpharmie - rozmowa z Jackiem Jareckim, koszykarzem Polpharmy Starogard Gdański

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Jacek Jarecki przed bieżącymi rozgrywkami przyszedł Polpharmy Starogard Gdański i był to dla niego pierwszy sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej. W całym sezonie młody koszykarz zdobywał na parkietach ekstraligi doświadczenie, które na pewno zaprocentuje w przyszłości.

Jacek Seklecki: Jaki był sezon 2008/2009 dla Jacka Jareckiego?

Jacek Jarecki: Było to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. Trenowałem i grałem z bardzo dobrymi zawodnikami, dzięki czemu nauczyłem się bardzo dużo i niejako oswoiłem z ekstraligą. Jaki to był sezon? Ciężko mi powiedzieć, bo nie lubię oceniać samego siebie. W końcówce sezonu, mam tu na myśli preplay-off i play-off, dostałem więcej minut gry, niż zwykle i wydaje mi się, że wykorzystałem je i zafunkcjonowałem w zespole tak, jakbym sobie tego życzył od początku sezonu.

Przechodząc z niższej klasy rozgrywkowej do ekstraklasy na pewno chciał pan się w niej pokazać i wykorzystać szansę. Czy tak się stało?

- Na pewno chciałem się pokazać i zaistnieć w lidze. Jednak tak, jak już wcześniej powiedziałem, ciężko jest oceniać samego siebie i nie chciałbym tego robić. Ja osobiście jeste zadowolony ze swojej dyspozycji i z całego sezonu, lecz wiem, że stać mnie jeszcze na zdecydowanie lepszą grę.

Spodziewał się pan tego, że zespół Polpharmy, który sezon wcześniej spadł z ligi ale wrócił do niej poprzez dziką kartę, nagle zacznie dzielić i rządzić na parkietach PLK?

- Szczerze? Nie spodziewałem się, że ten sezon będzie dla Polpharmy aż tak dobry. Jednak już w trakcie rozgrywek widać było, że zasługiwaliśmy na wysokie miejsce, gdyż bardzo ciężko pracowaliśmy na takie, a nie inne wyniki. Szkoda, że do końca nie prezentowaliśmy się tak, jak wcześniej, ale i tak wykonaliśmy kawał dobrej roboty.

Polpharma świetnie radziła sobie przez blisko cały sezon zasadniczy. Jego końcówka, jak i seria ćwierćfinałowa z Anwilem nie była już tak udana. Dlaczego?

- Na pewno na takie zakończenie wpłynęło wiele pojedynczych czynników. Po bardzo dobrych meczach na początku i w środku sezonu zasadniczego, przytrafiły się nam dwie koszmarne porażki - z Atlasem Stalą Ostrów i Sokołowem Zniczem Jarosław. To spowodowało, że wypadliśmy z pierwszej czwórki i zamiast grać w Pucharze Polski, musieliśmy rywalizować w preplay-off z PBG Basketem Poznań. Mimo tego zagraliśmy dwa bardzo dobre mecze i w konsekwencji trafiliśmy na Anwil. W międzyczasie odeszli od nas Michael Hicks i Erick Barkley, co na pewno miało duży wpływ na naszą postawę. Anwil miał w ćwierćfinale dłuższą ławkę i wydaje mi się, że to była główna przyczyna naszej porażki. Pokazaliśmy jednak charakter.

Mimo wszystko pozostawiliście po sobie dobre wrażenie.

- Wydaje mi się, że tak. Tak jak już powiedziałem wcześniej. Przez praktycznie jedną porażkę z Sokołowem Zniczem Jarosław na koniec sezonu zasadniczego wypadliśmy z czwórki, w której byliśmy od początku rozgrywek. Taki jednak jest sport, być może zabrakło nieco koncentracji. Na pewno bardzo żałujemy tych play-off, ale uważam, że w przekroju całego sezonu pokazaliśmy, że Polpharma to bardzo dobry zespół.

Czy gdyby w składzie była dwójka Amerykanów to wynik ćwierćfinału z Anwilem mógłby być inny?

- Na pewno przez to mieliśmy ograniczone pole manewru i dość wąski skład. Hicks i Barkley to byli bardzo dobrzy zawodnicy, którzy czasami w pojedynkę potrafili wygrać dla nas mecz. Ich strata była bardzo znacząca i to nie podlega dyskusji. Ostateczny wynik z nimi w składzie mógłby być inny, ale to już jest tylko gdybanie.

W przyszłym sezonie przepis o młodzieżowcu zostanie jeszcze rozszerzony. Jak z perspektywy czasu i przepisu o tym zawodniku w drugiej kwarcie w minionych rozgrywkach oceni pan plany włodarzy PLK na sezon następny?

- Ciężko mi oceniać ten przepis ligowych włodarzy, ponieważ on bezpośrednio mnie dotyczy. Dla mnie jest to teraz bardzo dobre zarządzenie. Nie chciałbym być jednak brany pod uwagę i grać w drużynie tylko dlatego, że spełniał powyższe kryterium, ale dlatego, że jestem dobrym zawodnikiem i na tę grę zasługuję.

Przez rozszerzenie tego przepisu popyt na młodych koszykarzy jeszcze wzrośnie. Dostawał już pan jakieś oferty pracy?

- Tak, po zakończonym sezonie dostałem już oferty gry od innych klubów.

Gdzie więc zagra Jacek Jarecki w sezonie 2009/2010?

- Najprawdopodobniej będzie to Polpharma Starogard Gdański.

Do Ekstraligi dostał się zespół z pana rodzinnego miasta, czyli Stal Stalowa Wola. Ogromny sukces, na który również pan pracował rok temu.

- Na pewno jest to wielki sukces Stali Stalowa Wola. W tamtym roku drużynie, w której występowałem niestety się nie udało, jednak bardzo się cieszę, że w tym roku klub odniósł sukces i zagra w najwyższej klasie rozgrywkowej. Ten awans to prezent dla miejscowych kibiców, bo Stalowa Wola zasługuje na klub w PLK.

Przy tej okazji nie sposób nie wspomnieć o pomyśle prezydenta Stalowej Woli, który chciałby, aby w drużynie grali sami Polacy. W innym przypadku nie będzie sponsorował klubu. Jak pan na to zareagował?

- Słyszałem o tym, ale szczegółów nie znam. Skoro prezydent ma taką wizję i chce wprowadzać ją w życie i finansować taki zespół to ma do tego prawo. Nie wiem tylko jakie aspiracje będzie miała drużyna Stali w nowym sezonie. Ja uważam, że nie powinno być aż tak dużo zagranicznych koszykarzy w naszej lidze, a jeśli już są, to tacy, od których można się wiele nauczyć, jak np. Qyntel Woods z Asseco Prokomu, czy Tyus Edney z PGE Turowa. Mamy bardzo dobrych polskich zawodników i oni zasługują na grę.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)