To był Adam Waczyński jak za najlepszych lat. Co prawda na początku kapitan reprezentacji Polski miał drobne problemy ze skutecznością, ale gdy złapał luz w grze, to i piłka seryjnie zaczęła wpadać do kosza po jego rzutach.
- Wyłączyłem myślenie, przestałem patrzeć na wynik i zacząłem po prostu grać - zdradza swoją receptę na sukces Waczyński, który w spotkaniu z Chorwacją zdobył 21 punktów, trafiając 4 z 6 rzutów z dystansu.
Cieszy fakt, że Waczyński udźwignął rolę lidera kadry i w najważniejszych momentach grał dla niej tak, jak kiedyś w Ergo Arenie dla Trefla. To właśnie z Sopotu wyruszył do Hiszpanii, w której czuje się znakomicie. - Pewność siebie wzrasta wraz z każdym kolejnym przyjazdem na reprezentację. Mam już 29 lat i czuję odpowiedzialność za wyniki tej drużyny. Cieszę się, bo zespół we mnie wierzy, koledzy kreują mi wolne pozycje, a ja staram się zamieniać to na punkty - podkreśla koszykarz.
Waczyński nie ukrywa, że taka wygrana doda drużynie pewności siebie przed kolejnymi meczami. A te są niezwykle istotne w kontekście awansu na MŚ w Chinach. W tym momencie Polacy z 12 punktami na koncie zajmują trzecie miejsce w grupie (ostatnie premiowane awansem). - Bardzo potrzebowaliśmy takiego zwycięstwa. Pokonaliśmy świetny zespół, z wielkimi gwiazdami w składzie. Taka wygrana smakuje podwójnie, a na dodatek otwiera szeroko drzwi do mistrzostw świata - przyznaje.
W kolejnym "okienku" Polacy zagrają z Holendrami (29 listopad) i Włochami (2 grudnia w Ergo Arenie). Waczyński deklaruje swój przyjazd. - Meczów EuroCupu i ACB w tym czasie nie ma, więc zakładam, że pojawię się na kolejnych meczach w kadrze - mówi.
ZOBACZ WIDEO MŚ 2018. Skromny bohater Kochanowski. "Wszyscy tłuczemy z zagrywki"