Trzeba przyznać, że MKS Dąbrowa Górnicza wyglądał w Zielonej Górze naprawdę solidnie. Przyjezdni prowadzili przez ponad 35 minut i niespodzianka wisiała w powietrzu.
- Zaczęliśmy bardzo słabo, kiepsko graliśmy w obronie i kłopoty gotowe. Nikt się nie podłożył. MKS był dobrze przygotowany, nieźle prezentował się na boisku i dostarczył nam sporo problemów. Na pewno każdy spodziewał się innego przebiegu spotkania, szczególnie w naszej hali - komentuje Łukasz Koszarek.
Dziurawa obrona sprawiła, że tylko w pierwszej kwarcie MKS zdobył 32 punkty (przy 19 "oczkach" Stelmetu Enei BC), trafiając 13 z 15 rzutów z gry. - W pierwszej połowie rywale dobrze wyglądali rzutowo, wszystko trafiali. Nic nie mogliśmy zrobić. Znając trenera Winnickiego wiedzieliśmy, że przyjedzie do nas poukładana drużyna i tak też było - przyznaje kapitan zielonogórzan.
- Koniec końców dobrze, że udało się nam przepchnąć ten mecz. Trener pod koniec obniżył skład, co bardzo pomogło nam zatrzymać szybką grę MKS-u. Byliśmy zdecydowanie bardziej agresywni - mówi Koszarek.
Za Stelmetem Eneą BC i MKS-em pierwsze koty za płoty. Nowy sezon Energa Basket Ligi został rozpoczęty. - Na pewno przed tym meczem była jakaś niepewność, bo sparingi to jednak nie liga. W ostatnich sparingach zagraliśmy dobrze, a teraz słabiej. Najważniejsze są jednak dwa punkty do tabeli - dodaje Koszarek.
ZOBACZ WIDEO MŚ 2018. Tłumy kibiców przywitały polskich siatkarzy na lotnisku. Zobacz nagranie