Asseco Arka - Anwil. Mocne słowa Frasunkiewicza, Milicić mówi o stratach

Newspix / Paweł Pietranik / Na zdjęciu: Igor Milicić
Newspix / Paweł Pietranik / Na zdjęciu: Igor Milicić

- Wiem, że wszyscy się cieszą, ale w pierwszej połowie nasza postawa to była kompromitacja - nie ukrywa trener Przemysław Frasunkiewicz. Z kolei Igor Milicić uważa, że to duża liczba strat zadecydowała o porażce. Arka wygrała z Anwilem 98:89.

W 17. minucie niedzielnego meczu Anwil Włocławek prowadził na wyjeździe z Arką Gdynia już 53:30 i wszystko wskazywało na to, że mistrzowie Polski świetnie rozpoczną nowy sezon w Energa Basket Lidze.

Podopieczni Igora Milicicia grali na świetnej skuteczności (17 punktów zdobył rezerwowy Michał Michalak), wykorzystując każdy błąd w obronie rywali. Gdynianie byli bezradni i zagubieni. Ich grę w pierwszych 20 minutach w ostry sposób skomentował trener Przemysław Frasunkiewicz.

- Wiem, że wszyscy cieszą się z wygranej, ale nasza postawa w pierwszej połowie była kompromitująca. Nie chcę niczego umniejszać rywalom, którzy grali bardzo dobrze, ale to była istna katastrofa. Myliliśmy się nie tylko w zagrywkach Anwilu, ale także we własnych, które ćwiczyliśmy w ostatnich dniach. Przez 20 minut nie wiedzieliśmy, co dzieje się na boisku. Graliśmy na stojąco, z głową w chmurach. Nie mogą się nam takie rzeczy zdarzać, zwłaszcza, że mamy wielu doświadczonych zawodników - powiedział na konferencji prasowej.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: gol nie z tej ziemi. "Strzelił" go… sędzia!

Druga połowa miała jednak kompletnie inny przebieg. Gdynianie swoją agresywną grą zaskoczyli włocławian, którzy stracili swój rytm i nieco się pogubili. Krzysztof Szubarga prowadził drużynę jak prawdziwy generał, Robert Upshaw fruwał nad koszami, z kolei Dariusz Wyka niczym wytrawny strzelec dziurawił kosz rzutami z dystansu. - To nasz Robin Hood - tak mówią o nim koledzy w szatni. To nawiązanie do cieszynki, którą koszykarz demonstruje po udanych rzutach. Wyka i Szubarga zdobyli po 22 punkty. Swoje dorzucili Josh Bostic (14) i wspomniany Upshaw (11).

- Ja dzielę mecz zawsze na dwie połowy. Pierwsza była fatalna, ale z drugiej jestem zadowolony. Graliśmy agresywnie i bez zbędnego wahania w ataku. Oddawaliśmy rzuty z dogodnych pozycji - dodał Frasunkiewicz.

- W szatni padło sporo męskich słów. Powiedzieliśmy sobie wprost, że nie możemy grać w ten sposób. Zadziałało, w drugiej połowie pokazaliśmy jaja - przyznał Wyka, jeden z bohaterów niedzielnych zawodów.

Trener Milicić przyczyn porażki upatruje w zbyt dużej liczbie strat. Włocławianie mieli ich 18, z czego aż... 14 w drugiej połowie. Szwankowała także skuteczność. Tę część meczu Anwil przegrał 30:54.

- Gospodarze wyszli na drugą połowę odmienieni. Byli zdeterminowani, grali z dużą agresją. Popełniliśmy zdecydowanie za dużo błędów. Jeśli chcemy wygrywać mecze, to musimy grać z większą koncentracją. Uważam, że przełomowy moment spotkania miał miejsce w drugiej kwarcie. Przy wysokim prowadzeniu nie utrzymaliśmy koncentracji i nie graliśmy swojej koszykówki. Gdybyśmy do przerwy prowadzili różnicą co najmniej 20 punktów, to mecz zapewne potoczyłby się inaczej - stwierdził opiekun Anwilu.

Włocławianie muszą popracować nad koncentracją i realizacją założeń przedmeczowych. Tydzień temu przegrali w Superpucharze z Polskim Cukrem, mimo że mieli 14-punktową przewagę. Teraz musieli uznać wyższość Asseco Arki, choć prowadzili już różnicą 23 oczek. Okazję do rehabilitacji Anwil będzie miał już w najbliższą środę. Wtedy to zmierzy się z łotewskim BK Ventspils w ramach Basketball Champions League. Tego samego dnia Asseco Arka w EuroCupie zagra z tureckim Tofasem Bursa.

Zobacz inne teksty autora

Źródło artykułu: