NBA: Marcin Gortat rozgromił byłych kolegów, Clippers zdeklasowali Wizards 32 punktami

Getty Images / Darryl Oumi / Na zdjęciu: Marcin Gortat
Getty Images / Darryl Oumi / Na zdjęciu: Marcin Gortat

Świetny mecz Los Angeles Clippers, udany występ Marcina Gortata. Polak pokonał swój były zespół, Washington Wizards aż 32 punktami. Stephen Curry pobił za to kolejny rekord w NBA.

Marcin Gortat latem przeniósł się ze stolicy USA do Hollywood. Teraz po raz pierwszy zmierzył się ze swoim byłym klubem, w którym spędził pięć sezonów. Drużyna Polaka, Los Angeles Clippers zmiażdżyła Washington Wizards 136:104. Sam łodzianin spędził na parkiecie 20 minut, trafił dwa na pięć rzutów, miał cztery punkty, osiem zbiórek, trzy asysty i trzy bloki. 34-latek może być zadowolony, sam zaliczył udany występ, a LAC zanotowali czwarty sukces w aktualnych rozgrywkach.

- Wszystko zaczęło się od naszej obrony - mówił po meczu Doc Rivers. - Wszyscy mówią i ekscytują się atakiem, ale to w defensywie musisz ciężko zapracować na to, żeby układało ci się po drugiej stronie parkietu - dodał trener zwycięzców. Gospodarze prowadzili od początku do końca, Tobias Harris w 30 minut zdobył 22 punkty i zebrał 11 piłek. Lou Williams dodał z ławki 17 "oczek", a po 13 punktów, wykorzystując dokładnie 6 na 7 rzutów zdobyli inni podkoszowi Clippers, Boban Marjanović oraz Montrezl Harrell.

Dla bezradnych stołecznych 20 "oczek" wywalczył Bradley Beal, a 18 miał John Wall. Wizards trafili zaledwie 5 na 27 rzutów za trzy, Beal miał w tym elemencie 1 na 6, a Kelly Oubre 1 na 7. Trener Scott Brooks nie mógł korzystać z usług Dwighta Howarda, a ponadto po uderzeniu łokciem w drugiej kwarcie przez Danilo Gallinariego parkiet zmuszony opuścić był Markieff Morris. Dla nich sezon rozpoczyna się kiepsko, bilans 1-5 nie napawa optymizmem.

Golden State Warriors z szóstym zwycięstwem w sezonie, choć triumf na Brooklynie wbrew pozorom nie przyszedł im łatwo. Mistrzowie NBA w pewnym momencie prowadzili z Nets nawet 108:93, ale ci zanotowali serię 15-2 i wrócili do meczu. Było 110:108, wtedy przypomnieli o sobie Kevin Durant, a następnie świetnie dysponowany Stephen Curry. Gwiazdorzy Warriors rozwiali wątpliwości, spotkanie zakończyło się wynikiem 120:114.

Curry znów zachwycał, zdobył 35 "oczek" i miał siedem zbiórek. 30-latek trafieniem zza łuku na minutę i siedem sekund przed końcem zadał rywalom decydujący cios, doprowadzając wówczas do wyniku 115:108. Steph ponadto wykorzystał 7 na 15 rzutów za trzy punkty i zakończył siódmy mecz z rzędu z minimum pięcioma celnymi próbami zza linii 7 metrów i 24 centymetrów. Pobił tym samym rekord George'a McClouda, który w sezonie 1995/1996 w sześciu meczach z rzędu trafiał pięciokrotnie za trzy.

- Grali dobrze w czwartej kwarcie i sprawili, że było ciekawie, ale my wykonaliśmy wystarczająco dużo udanych akcji w końcówce, żeby odnieść zwycięstwo - komentował Stephen Curry. Jego klubowy kolega, Kevin Durant wywalczył 34 punkty. U Nets 25 "oczek" zdobył D'Angelo Russell, a 23 Caris LeVert.

Oklahoma City Thunder rozpoczęli sezon od czterech porażek, ale teraz wreszcie nastało przełamanie. Odwiedzili ich Phoenix Suns i to bez swojego lidera, Devina Bookera. Gospodarze byli zdecydowanie lepsi i po trzech kwartach prowadzili 96:76. Drużyna z Arizony w ostatnich 12 minutach próbowała odrabiać straty, ale było ich stać na zniwelowanie deficytu o 13 punktów. Ostatecznie Thunder triumfowali 117:110.

Russell Westbrook oraz Paul George zdobyli po 23 punkty, ten pierwszy dołożył dziewięć zbiórek, siedem asyst, cztery przechwyty, ale i sześć strat. Skrzydłowy trafił 4 na 8 rzutów za trzy. Warto dodać, iż cały zespół Thunder umieścił w koszu tylko 7 na 24 próby zza łuku. Kapitalnie zaprezentował się podkoszowy Nerlens Noel, autor 20 punktów, 15 zbiórek i czterech przechwytów. - To wyjątkowe uczucie. Myślę, że ta wygrana może nas zbudować. Będziemy coraz lepsi, to był dobry początek - mówił rozgrywający "Grzmotu", Dennis Schroder.

Wyniki:

Brooklyn Nets - Golden State Warriors 114:120 (29:32, 20:31, 28:30, 37:27)
(Russell 25, LeVert 23, Crabbe 14 - Curry 35, Durant 34, Thompson 18)

Dallas Mavericks - Utah Jazz 104:113 (19:26, 27:24, 31:32, 27:31)
(Smith Jr. 27, Matthews 22, Doncic 14 - Gobert 23, Mitchell 20, Crowder 15)

Oklahoma City Thunder - Phoenix Suns 117:110 (30:20, 32:28, 34:28, 21:34)
(George 23, Westbrook 23, Noel 20, Patterson 17 - Warren 18, Okobo 18, Ayton 16, Anderson 15)

Los Angeles Clippers - Washington Wizards 136:104 (28:20, 41:34, 28:23, 39:27)
(Harris 22, Bradley 15, Marjanovic 13, Harrell 13 - Beal 20, Wall 18, Green 12)

ZOBACZ WIDEO: Marcin Dzieński i Anna Brożek. Ile zarabiają najlepsi wspinacze na świecie?

Komentarze (5)
avatar
Levybart
29.10.2018
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Patrzę na tytuł, przecieram oczy ze zdumienia. Zagrał niczym Michael Jordan za czasów Chicago? Obalił sam komune niczym TW Bolek? Nie poprostu wyszedł na parkiet w zwycięskiej drużynie 
avatar
Mariusz Niwerx
29.10.2018
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
NBA: Marcin Gortat rozgromił byłych kolegów,.Rzucajac 4 pkt hhahahhaha 
pepsiBKS
29.10.2018
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Marcin Gortat to nikogo nie rozgromił, bo niby i jak z czterema punktami w 19 minut na kiepskiej skuteczności? na samej jego pozycji grało dwóch lepszych zawodników w postaci Harrella i Marjano Czytaj całość