NBA: Marcin Gortat odsunięty od gry. Historyczny start Toronto Raptors

Newspix / Artur Marcinkowski / Na zdjęciu: Marcin Gortat
Newspix / Artur Marcinkowski / Na zdjęciu: Marcin Gortat

Los Angeles Clippers bardzo wysoko pokonali na wyjeździe Orlando Magic (120:95), ale ani minuty przeciwko swojemu byłemu klubowi nie zagrał Marcin Gortat. Najlepszy start w historii zaliczyli z kolei koszykarze Toronto Raptors.

Przenosiny Marcina Gortata do Los Angeles Clippers miały być dla niego okazją na nowe wyzwania na parkietach ligi NBA. Tymczasem po dziewięciu meczach sezonu 2018/19 Polak potwierdza, że zbliża się do końca kariery w najlepszej na świecie lidze koszykówki.

W nocy polskiego czasu z piątku na sobotę Clippers triumfowali na wyjeździe z Orlando Magic 120:95, a Gortat nie tylko stracił miejsce w pierwszej piątce, ale nie dostał nawet minuty gry od swojego trenera. Tym samym środkowy przerwał serię 186 występów z rzędu w wyjściowym składzie.

Jego miejsce w piątce zajął Boban Marjanović i w 23 minuty zaliczył double-double na poziomie 10 punktów i 11 zbiórek. Bardzo prawdopodobne, że ten 30-latek będzie podstawowym zawodnikiem drużyny w dłuższej perspektywie, zabierając miejsce starszemu Gortatowi.

Mecz Clippers z Magic nie miał większej historii. Przyjezdni już w pierwszej połowie rywalizacji wypracowali sobie znaczną przewagę (13 punktów). Po przerwie świetnie radził sobie Lou Williams, który w trzeciej i czwartej kwarcie zdobył 23 ze swoich 28 punktów. 21 "oczek" dołożył Tobias Harris, również były zawodnik Magic.

ZOBACZ WIDEO: Paweł Fajdek znalazł się na ustach całego świata. "Ta historia nie zniknie już nigdy" [1/2]

Wśród przegranych najlepiej spisał się Nikola Vucevic - autor 22 punktów i 11 zbiórek. 19 "oczek" dołożył Evan Fournier, ale Magic przegrali już po raz czwarty z rzędu i w sumie po raz szósty w trwających rozgrywkach. Clippers natomiast legitymują się bilansem 5-4.

Koszykarze Toronto Raptors na wyjeździe pokonali Phoenix Suns 107:98, dzięki czemu zespół zaliczył najlepszy start w historii (bilans 8-1). Dla Dinozaurów starcie z Suns nie należało jednak do najłatwiejszych, bo losy zmagań rozstrzygnęły się dopiero w czwartej kwarcie, kiedy goście zaliczyli serial punktowy 14:2.

Raptors do wygranej poprowadził Kawhi Leonard - 19 punktów, ale otrzymał on duże wsparcie od kolegów. Jonas Valanciunas zapisał obok swojego nazwiska 16 "oczek", Serge Ibaka 14 punktów, a Kyle Lowry do 11 punktów dołożył 12 asyst. Wszyscy zawodnicy pierwszej piątki Suns zakończyli spotkanie z dwucyfrowym dorobkiem punktowym, a najwięcej - 19 "oczek" - zdobył Isaiah Canaan.

Jeszcze lepszym bilansem niż Raptors mogą pochwalić się Golden State Warriors. Obrońcy mistrzowskiego tytułu pokonali przed własną publicznością Minnesotę Timberwolves 116:99. O losach pojedynku zdecydowała przede wszystkim czwarta kwarta, którą Wojownicy zwyciężyli aż 33:12.

33 punkty dla Warriors zdobył Kevin Durant, 28 "oczek" dołożył Stephen Curry, a 22 zapisał Klay Thompson. Ponadto o triple-double otarł się Draymond Green - 9 punktów, 9 zbiórek, 11 asyst. Podopieczni Steve'a Kerra już na początku sezonu potwierdzają swoje aspiracje i wszystko wskazuje na to, że znów trudno będzie ich zatrzymać. W dziesięciu spotkaniach trwających rozgrywek póki co uczyniła to tylko jedna drużyna.

Tylko pięć minut przeciwko Warriors zagrał Derrick Rose, który niedawno rzucił aż 50 punktów. Tym razem jednak rozgrywającemu zaczął dokuczać ból kostki, w związku z czym trener musiał go oszczędzać. 22 punkty w obozie Wolves zdobył Andrew Wiggins - o punkcik więcej niż Jimmy Butler.

Wyniki NBA:

Orlando Magic - Los Angeles Clippers 95:120 (22:22, 22:35, 28:30, 23:33)
(Vucevic 22, Fournier 19, Augustin 13 - Williams 28, Harris 21, Gallinari 13)

Brooklyn Nets - Houston Rockets 111:119 (32:25, 29:31, 25:35, 25:28)
(LeVert 29, Harris 18, Russell 12 - Paul 32, Anthony 28, Capela 22)

Chicago Bulls - Indiana Pacers 105:107 (37:22, 21:38, 22:27, 25:20)
(Blakeney 22, LaVine 20, Holiday 19 - Oladipo 25, Turner 18, Collison 14)

Washington Wizards - Oklahoma City Thunder 111:134 (30:35, 20:44, 35:31, 26:24)
(Beal 27, Howard 20, Wall 19 - Westbrook 23, Grant 22, George 17)

Dallas Mavericks - New York Knicks 106:118 (27:33, 32:23, 18:33, 29:29)
(Smith Jr 23, Finney-Smith 19, Doncic 18 - Trier 23, Hardaway 18, Robinson 13)

Utah Jazz - Memphis Grizzlies 100:110 (31:29, 29:24, 18:30, 22:27)
(Rubio 22, Ingles 19, Crowder 18 - Conley 28, Mack 19, Gasol 17)

Phoenix Suns - Toronto Raptors 98:107 (26:23, 26:25, 19:29, 27:30)
(Canaan 19, Booker 18, Ayton 17 - Leonard 19, Valanciunas 16, Ibaka 14)

Golden State Warriors - Minnesota Timberwolves 116:99 (36:32, 25:26, 22:29, 33:12)
(Durant 33, Curry 28, Thompson 22 - Wiggins 22, Butler 21, Okogie 15)

Komentarze (5)
avatar
Ted Pawlowski
28.11.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nalezy mu sie miejsce w pierwszej piatce bo to przeciez Polak spod orla bialego. 
avatar
paskal100
10.11.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
no pajacowanie i bycie celebryta nie idzie w parze z grą w podstawowym składzie , czas już na emeryturkę 
avatar
Jestem sobą
7.11.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Śliczna Alicja go wykończyła. Ona wyposzczona i napalona. Chłopak po treningach jeszcze musiał nocami harować. Za miesiąc dwa wróci do formy. Pozdrawiam Marcina i Alicję. 
avatar
Defibrylator
3.11.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Gra jak reprezentacja Polski w piłkę nożną na mundialu w Rosji czyli truchtanie bez celu po boisku. Zero zaangażowania w grę drużyny mimo iż ta wypracowuje sporo pozycji dla niego. Nie dziwię s Czytaj całość
avatar
jotwu
3.11.2018
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Porusza się jak słoń.Zacząl pajacować i po formie.