[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: W lipcu na jednym z niemieckich portali pojawiła się informacja, że Josh Bostic podpisze kontrakt z Ratiopharmem Ulm, zespołem, który także występuje w rozgrywkach EuroCup. To była tylko plotka czy było coś na rzeczy?[/b]
Josh Bostic, zawodnik Asseco Arki Gdynia: Mogę potwierdzić, że prowadziliśmy zaawansowane rozmowy. Faktycznie w pewnym momencie wydawało się nawet, że tam trafię i to w Niemczech będę kontynuował swoją karierę. Jednak sprawy potoczyły się tak, że wylądowałem w Gdyni. Czułem, że to będzie najlepsza opcja dla mnie i mojej rodziny. Z perspektywy tych kilku miesięcy mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że podjąłem dobrą decyzję. Nie żałuję transferu do Asseco Arki. Jestem bardzo zadowolony z pobytu w Polsce.
Dlaczego zawodnik z tak uznanym CV wybrał klub, który stawia pierwsze kroki w EuroCupie? Co pana przekonało do transferu do Gdyni?
Wizja trenera. Uwierzyłem w jego strategię i nie chodzi tutaj o mnie, ale o całą drużynę. Może mi nie uwierzysz, ale lubię trafiać do zespołów, które są stawiane w roli "underdoga", czyli takich, które są przez wszystkich skreślane jeszcze przed startem rozgrywek. O nas tak właśnie mówiono. Słyszałem, że nic nie wygramy, a rywale będą nas ogrywać różnicą 20-30 punktów. Takie głosy strasznie mnie motywują. Chcę wszystkim udowodnić, że są mylą. Wyprowadzanie ich z błędu jest słodką przyjemnością.
Ale czy faktycznie tak jest? Bo jak na razie w EuroCupie macie bilans: jedno zwycięstwo-sześć porażek. Nie pojawia się frustracja po kolejnym przegranym meczu?
Frustracja jest w momencie, gdy nie realizujemy przedmeczowych założeń i tego, co sobie wcześniej założyliśmy. To jest irytujące, ale generalnie uważam, że jako drużyna idziemy do przodu. Rozwijamy się. Myślę, że na tle znacznie mocniejszych zespołów prezentujemy się całkiem przyzwoicie. Przez 30-35 minut potrafimy z nimi nawiązać wyrównaną walkę, nasza gra może się podobać. W ostatnich minutach czegoś nam jednak brakuje. Myślę, że doświadczenia i takiego boiskowego cwaniactwa. Na to pracuje się latami, a dobrze wiemy, że w Gdyni jest młoda drużyna. Pozytywem jest to, że chcemy się uczyć i walczyć.
Sporo klubów zwiedził pan w swojej karierze. Naliczyłem aż 13. Skąd taka liczba?
A mamy trochę czasu, żeby wymienić wszystkie przyczyny, dla których zmieniałem kluby? (głośny śmiech) Dobrze wiesz, że koszykówka to biznes. Tutaj sprawy szybko się toczą. Raz jesteś tutaj, a raz gdzieś indziej. Musisz to zaakceptować. Zmieniałem często kluby, ale to wcale źle o mnie nie świadczy. Mam dobrą reputację w Europie, wszyscy wiedzą, że jestem profesjonalistą.
Zobacz także: Były gracz Czarnych nie dostał całej wypłaty, ale gry w Słupsku nie żałuje
W maju skończył pan 31 lat. Nie dąży pan do stabilizacji?
Zmierzam do tego. Trochę się już najeździłem po świecie i nie ukrywam, że fajnie byłoby osiąść w jednym miejscu na dłużej. Może to będzie Gdynia? Kto wie. Wraz z rodziną czujemy się tu znakomicie, klub o wszystko dba, niczego nam nie brakuje.
W 2014 roku był pan w Detroit Pistons, ale długo nie zagrzał pan tam miejsca. Jak to wyglądało?
Można powiedzieć, że byłem na takim okresie próbnym, który trwał dwa miesiące. Co prawda nie miałem wielu szans na pokazanie swoich umiejętności, ale myślę, że mimo wszystko wypadłem całkiem przyzwoicie. Na pewno wiele mnie ten pobyt w Detroit nauczył. To była znakomita lekcja koszykówki. Samo trenowanie z ludźmi z NBA dodało mi mnóstwo pewności siebie. Uwierzyłem, że mogę grać na wysokim poziomie.
Czy walka o mistrzostwo Polski jest na tyle kusząca, że nie będzie chciał pan odejść po zakończeniu gry w EuroCupie? Kibice muszą się martwić o pana przyszłość w Arce?
Nie jest tajemnicą, że celem numerem jeden była gra w EuroCupie, ale to nie jest tak, że jak skończą się te rozgrywki, to nagle przestanie mi zależeć i będę chciał wyjechać. Dementuję takie informacje. Nie przyszedłem do Asseco Arki tylko dla EuroCupu. To byłoby nieuczciwe zachowanie. Chcę wygrać mistrzostwo Polski, zwłaszcza, że w swojej karierze nie mam jeszcze złotego medalu. Wiem, że Anwil broni tytułu, ale zrobimy wszystko, żeby złoto znów było w Gdyni.
Wspomniał pan o Anwilu. Rozmawiałem przed sezonem z trenerem Miliciciem, który bardzo ciepło wypowiadał się na pana temat. Mówił też o tym, że od dwóch lat starał się pana pozyskać do zespołu. Faktycznie były prowadzone rozmowy?
Tak, rozmawiałem z trenerem Miliciciem. Mam do niego szacunek, bo to świetny szkoleniowiec, który ma ogromną wiedzę na temat koszykówki. Sporo dobrego na jego temat słyszałem. Do Anwilu ostatecznie nie trafiłem, choć trener mnie bardzo namawiał. Życie potoczyło się tak, że trafiłem do innego klubu.
ZOBACZ WIDEO: Film o Dariuszu Michalczewskim wejdzie do kin. "Scenariusz jest bardzo mocny"