Maj 2017. Wtedy po raz ostatni obie drużyny spotkały się na I-ligowych parkietach. W półfinale rozgrywek lepsza okazała się Legia Warszawa, która pokonała Spójnię Stargard (3:0). Ostatnie spotkanie w serii dostarczyło kibicom wielu emocji. Hala na Pomorzu Zachodnim pękała w szwach, a kluczowa dla ekipy Piotra Bakuna okazała się trzecia kwarta. Legia była w finale, w którym postawiła kropkę nad "i".
Minęło półtora roku i oba zespoły ponownie spotkają się ze sobą. Tym razem w ekstraklasie, do której awansowali rok po roku. W składzie Legii z tamtego spotkania nie pozostał nikt, gdyż Adam Linowski leczy kontuzję. W barwach Spójni nadal występują natomiast Marcin Dymała, Maciej Raczyński, Hubert Pabian, Bartłomiej Berdzik oraz Wojciech Fraś.
Spójnia w roli beniaminka I ligi radzi sobie zdecydowanie lepiej niż Legia. Rok temu drużyna z Warszawy długo czekała na premierowe zwycięstwo w rozgrywkach. Pojawiło się ono dopiero... w 17 serii gier. Spójnia natomiast czekała na to tylko cztery kolejki. Na dodatek tydzień później sprawiła ogromną sensację, wygrywając na wyjeździe z Anwilem 81:80.
Na Legię nie można już patrzeć przez pryzmat poprzedniego sezonu. Autorska drużyna Tane Spaseva jest czarnym koniem rozgrywek. Wojskowi dokonali świetnych transferów, zarówno polskich jak i zagranicznych koszykarzy. Znakomicie wydali każdą złotówkę i mimo niewielkiego budżetu, są groźni dla każdego.
ZOBACZ WIDEO: Film o Dariuszu Michalczewskim wejdzie do kin. "Scenariusz jest bardzo mocny"
W sobotę stali się również lwem. Co to oznacza? Legioniści ograli niepokonany jak dotąd Polski Cukier Toruń (68:63). - Cały czas wyznaczam sobie małe cele. Pierwszym były dwie wygrane z rzędu, co osiągnęliśmy. Teraz celem było zabicie lwa, czyli zwycięstwo z Polskim Cukrem Toruń. To świetny zespół, podobnie zresztą jak Stelmet, Anwil, czy Arka. A teraz, kiedy sam zabiłeś lwa, musisz się nim stać - tłumaczy Spasev.
Kibice Spójni Stargard gotowi są na przyjazd Legii. Bilety rozeszły się jak świeże bułeczki i gospodarze będą mogli liczyć na głośny doping fanów. Do takiego przyzwyczajona jest właśnie Legia, gdyż hala na Bemowie zawsze zapełnia się do ostatniego miejsca.
- Powiem szczerze, że takich fanów jak mamy w Warszawie nie jest wielu w Polsce. Może w Anwilu Włocławek są podobni. Możemy liczyć na doping przez całe 40 minut. Fani cały czas nas wspierają i chwała im za to - mówił nam Jakub Karolak.
Sporym problem beniaminka są natomiast kontuzje. W ostatnim meczu z Rosą Radom (72:76) trener Krzysztof Koziorowicz rotował 6-7 zawodnikami. Zdecydowanie większy komfort pod tym względem ma Tane Spasev, który może liczyć na swoich rezerwowych. Spójnia cały czas rozgląda się na rynku transferowym. Ostatnio blisko Spójni był m.in. Brad Waldow (ex-PGE Turów), ale ostatecznie Amerykanin wybrał grę w Japonii.