To, co bez cienia wątpliwości cały czas może cieszyć kibiców Boston Celtics, to elitarna obrona - od początku sezonu 2018/19 najlepsza w całej lidze. Nie idzie ona jednak w parze z wynikami. Wprawdzie bilans 8-6 nie jest tragedią, ale nie tak miało to wyglądać. Celtowie notują wpadki, które przytrafiać im się nie powinny, a z ostatnich sześciu meczów, zdołali wygrać zaledwie dwa.
Jak na razie najsłabszym ogniwem wyjściowej piątki jest Gordon Hayward, czyli gracz, który stracił cały poprzedni sezon na leczeniu bardzo ciężkiej kontuzji (złamana kość piszczelowa połączona z uszkodzeniem stawu skokowego). Niski skrzydłowy zdobywa po 10 punktów, ale przy słabej skuteczności (39 procent z gry), do czego dokłada 5,4 zbiórki i po prawie 3 asysty. To niezłe statystyki, ale od gracza takiego pokroju oczekiwano zdecydowanie więcej. Z drugiej strony czas powrotu do optymalnej formy wymaga czasu, co rozumie zresztą główny zainteresowany.
- Cieszę się, że mogę już grać. Jestem z tego powodu naprawdę szczęśliwy. Jeśli o mnie chodzi, chcę robić co tylko w mojej mocy, aby zespół wygrywał. Może to być nawet gra z ławki, o czym wspominałem już przed sezonem - stwierdził Hayward. - Moja gra nie zawsze jest najlepsza, choć rzut wygląda dobrze. To normalne, że mam takie dni, choć bywa to frustrujące. Jestem jednak w tej lidze już na tyle długo, że wiem, iż obecna sytuacja wymaga ciężkiej pracy na treningach. W końcu i forma wróci - dodał.
Boston Celtics muszą coś zmienić w swojej grze, aby wrócić na właściwe tory, gdyż ostatnia gra ekipy Brada Stevensa nie jest najlepsza. Jeśli 28-latek faktycznie miałby zasiąść na ławce rezerwowych, jego miejsce w wyjściowym składzie mógłby zająć chociażby Marcus Morris, który od początku rozgrywek znajduje się wręcz w doskonałej dyspozycji. Doświadczony skrzydłowy jest trzecim strzelcem ekipy - średnio notuje po 14,8 punktu (48 proc. w rzutach zza łuku) i 6,8 zbiórki.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Mecz Niepodległościowy dla Gwardii Opole