Losy Polaków w PLK rozstrzygną się w czerwcu

Na początku czerwca Polska Liga Koszykówki podejmie decyzję dotyczącą liczby i czasu gry Polaków w rozgrywkach ekstraklasy koszykarzy w sezonie 2009/2010.

Polska Agencja Prasowa
Polska Agencja Prasowa

- Musimy chronić Polaków w dobie punktomanii. Przepis o promowaniu polskich graczy jest generalnie dobry. Diabeł tkwi jednak w szczegółach - uważa prezes Polskiej Ligi Koszykówki Janusz Wierzbowski. W zakończonym sezonie obowiązywał przepis, że na parkiecie musi grać Polak, a w drugiej kwarcie młodzieżowiec, czyli koszykarz urodzony po 31 grudnia 1985 roku.

O tym, czy od nowego sezonu na parkiecie będzie dwóch Polaków przez cały mecz, w tym jeden młodzieżowiec, zadecyduje rada nadzorcza PLK. Posiedzenie rady ma być zwołane 10 czerwca. Zwolennikiem tego rozwiązania jest prezes Polskiego Związku Koszykówki Roman Ludwiczuk.

Obowiązujący przepis o młodzieżowcu nie spowodował w sezonie 2008/2008 "wysypu" młodych talentów. Szansę wykorzystało niewielu Polaków - przede wszystkim gracze mistrza Polski Asseco Prokomu Sopot Przemysław Zamojski i Adam Łapeta. Paradoksalnie młodzieżowcy nie przygotowani do gry na poziomie ekstraklasy zajmowali miejsce innym, nieco starszym polskim zawodnikom, dysponującym większymi umiejętnościami. Tak było w Zgorzelcu w przypadku zasiadającego na ławce rezerwowych Iwo Kitzingera, który w połowie sezonu przeniósł się do PBG Basket Poznań i tam grał więcej. PGE Turów Zgorzelec był w finale słabszy od Prokomu, a najwięcej zgorzelczanie tracili w drugiej kwarcie podczas przebywania na parkiecie młodych Polaków.

- Finały pokazały, że w drugiej kwarcie Turów najwięcej tracił do Prokomu. To pokazuje, że kluby mające najwyższy budżet, budujące drużyny z aspiracjami medalowymi powinny kontraktować dobrych polskich koszykarzy. Kluby muszą wspierać polską koszykówkę. Ważny jest interes polskiej koszykówki, a nie popisy zagranicznych zawodników, którzy często grają tylko kilka czy kilkanaście tygodni, bo taka jest polityka klubu. Reprezentacja powinna być trampoliną umożliwiającą powrót koszykówki na najwyższe pozycje - powiedział prezes Wierzbowski.

Problemem powodującym brak wzrostu poziomu koszykówki jest nie tylko polityka klubów często kontraktujących na kilkanaście meczów w sezonie przeciętnych zagranicznych zawodników, ale też brak konsekwentnego systemu szkolenia, który co roku dostarczałby na parkiety PLK młodych i dobrych graczy.

Wprowadzanie administracyjnych regulacji dotyczących Polaków, przy braku dobrego szkolenia jest nie tylko sztuczne, ale szkodliwe dla samych polskich zawodników. Na parkiety PLK trafiają koszykarze nieprzygotowani do gry i pozbawieni mobilizacji do rywalizacji o miejsce w składzie. Młodzi Polacy mają bowiem pewność, że znajdą zatrudnienie, i że będą - mimo niskiego poziomu wyszkolenia - grać w każdym spotkaniu. To z kolei ułatwia ich agentom windowanie wysokości kontraktów. Tak uformowani młodzi polscy zawodnicy na pewno we wrześniowych mistrzostwach Europy w Polsce, czy też w kolejnych latach, reprezentacji kraju nie pomogą.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×