[b]
Jakub Artych: WP SportoweFakty: Na początek zapytam o zdrowie, gdyż z powodu urazu opuścił pan kilka meczów. Jest pan już w 100 procentach gotowy?[/b]
Dawid Bręk, rozgrywający Spójni Stargard: Tak, cały poprzedni tydzień trenowałem z drużyną, stopniowo zwiększaliśmy obciążenia i na mecz byłem już w 100 procent gotowy fizycznie. Nie była to jakaś wielka kontuzja, aczkolwiek trzeba było swoje odczekać.
Po kilkunastu miesiącach Dawid Bręk ponownie zagrał w Krośnie. Powróciły wspomnienia?
Oczywiście, w Krośnie spędziłem dwa lata, zrobiliśmy awans do ekstraklasy i potem mieliśmy całkiem niezły sezon w niej. Atmosfera na meczach była niesamowita, a my jako drużyna tworzyliśmy zgrany kolektyw na boisku i poza nim.
Co bardziej pan zapamiętał: awans do ekstraklasy i wielką fetę w Krośnie czy doskonałą grę Miasta Szkła w pierwszym sezonie EBL?
Oba sezony na swój sposób były niesamowite. Nie chciałbym ich porównywać bo wiadomo, że cele były zupełnie inne. Myślę jednak, że to wygrywanie daje największą satysfakcję, czy to w pierwszej lidze czy ekstraklasie.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Krychowiak z partnerką przygotowany na srogą zimę
Został pan bardzo miło przywitany przez fanów z Krosna. Pojawiła się dodatkowa satysfakcja?
Na pewno jest to miłe wracać do miejsc, w których wcześniej się grało, a ludzie dalej pamiętają cię i doceniają. Zawsze to dodatkowa motywacja i wspomnienia wracają.
Po fatalnej czwartej kwarcie przegraliście kolejne spotkanie (76:93). Rozczarowanie jest bardzo duże?
Na pewno dla mnie nie był to udany powrót do Krosna. Jechaliśmy tam po zwycięstwo, którego nie odnieśliśmy. Niestety jest to kolejny mecz w naszym zasięgu, którego nie możemy przechylić na naszą korzyść w decydujących momentach.
Trener Koziorowicz powiedział wprost, że porażki w czwartych kwartach to nie tylko kwestia umiejętności. Zgadza się pan z tym?
Trener na pewno ma rację, musimy te mecze wytrzymywać i fizycznie i mentalnie. Myślę, że gdzieś tego skupienia zabrakło, bo popełniliśmy dość dużo błędów taktycznych, o których mówiliśmy sobie przed i w trakcie meczu. W kolejnych spotkaniach musimy lepiej realizować, to co sobie założyliśmy przed meczem i wtedy zwycięstwa przyjdą.
Kilka tygodni temu zszokowaliście całą Polskę, wygrywając na wyjeździe z Anwilem (81:80). Dlaczego nie udało wam się pójść za ciosem?
To było wielkie zwycięstwo, nie zawsze wygrywasz z mistrzem Polski w jego hali. Nam się to udało, ale to już przeszłość. Od tego czasu mieliśmy trochę problemów zdrowotnych i zmian w klubie. Na pewno one trochę pokrzyżowały nam plany aczkolwiek i tak nasz bilans powinien być lepszy.
W I lidze był pan gwiazdą Spójni, w ekstraklasie pełni nieco inną rolę. Trudno przystosować się do zupełnie innych realiów?
Spodziewałem się tego, wiedziałem, że na pozycji będę miał gracza zza oceanu i moja rola będzie nieco inna. Nie jest łatwe byciem zmiennikiem na pozycji rozgrywającego. Tym bardziej przy takim graczu jak Anthony, który w każdym meczu dostarcza nam wiele punktów, ale cały czas staram się iść do przodu, aby możliwie jak najwięcej pomagać drużynie.
Powrócił pan do EBL po rocznej przerwie. Wydaje się, iż ekstraklasa jest teraz bardziej wyrównana.
Szczerze mówiąc już wtedy liga była bardzo wyrównana. Walka o play-offy toczyła się do ostatniego meczu. Możliwe, że teraz będzie jeszcze większy ścisk aczkolwiek na ostateczną ocenę trzeba poczekać do końca sezonu.
Od dwóch lat regularnie występuje pan także w koszykówce 3x3. Zamierza pan latem kontynuować swoją drugą pasję?
Wszystko się okaże, granie przez cały rok nie jest łatwym zadaniem. Organizm potrzebuje regeneracji, przygotowania indywidualnego do sezonu, a ostatnie dwa lata praktycznie cały czas grałem. Zobaczymy co czas przyniesie, bo na pewno jest to fajna alternatywa na bycie aktywnym w wakacje i koszykówka 3x3 ma swój niepowtarzalny klimat.