Mieli walczyć o medale, a są bez formy. "Straty psują nam każdy mecz"

Nie tak miała wyglądać gra Kinga Szczecin w sezonie 2018/2019. Zespół, który chciał zaatakować czołówkę doznał drugiej porażki z rzędu i z bilansem 4-4 plasuje się poza najlepszą ósemką.

Patryk Neumann
Patryk Neumann
Mateusz Bartosz Newspix / Krzysztof Cichomski / Na zdjęciu: Mateusz Bartosz
W sobotę King Szczecin przegrał u siebie z Polpharmą Starogard Gdański 91:101. W pewnym momencie wynik był jeszcze gorszy, bo goście prowadzili 101:83. - Ten mecz mogliśmy wygrać, ale przede wszystkim dużo naszych błędów zaważyło na porażce. Pozwoliliśmy sobie rzucić ponad 100 punktów, gdzie wydawałoby się, że obrona jest naszą mocną stroną. Straty są powtarzającą się rzeczą i psują nam każdy mecz. Jest ich zdecydowanie za dużo. Z każdą stratą rodzi się kolejna frustracja i nie potrafimy wtedy zorganizować się w obronie tak, jak to zakładamy. Atak też nie funkcjonuje tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Pierwsza kwarta pokazała, że potrafimy grać w koszykówkę, realizować założenia. Szkoda, że w drugiej połowie oddaliśmy inicjatywę Polpharmie i przegraliśmy - analizuje Mateusz Bartosz.

Jego zespół popełnił 17 strat przy ośmiu rywali. Gospodarze kolejny raz w tym sezonie fatalnie zagrali w trzeciej kwarcie (15:30). Czym było to spowodowane? - Myślę, że to są rzeczy, nad którymi cały czas pracujemy i które cały czas u nas szwankują. Za każdym razem wychodzi jakaś inna rzecz, która kończy się stratą punktów. Musimy to przeanalizować i poświęcić jeszcze sporo pracy, żeby to naprawić - tłumaczy podkoszowy Kinga Szczecin.

Mateusz Bartosz nie trafił żadnego z sześciu rzutów z gry. W pierwszej połowie miał jednak pięć asyst i wobec kontuzji Jakuba Schenka okazało się to najlepszym wynikiem w zespole w tym elemencie. - Takie mieliśmy założenia przedmeczowe. Chciałem wykorzystać te założenia jak najlepiej się dało. Tym bardziej, że one wychodziły. Może nie każda akcja kończyła się punktami, ale to funkcjonowało. Szkoda, że nie wykorzystaliśmy tego do końca. Może gra wyglądałaby trochę inaczej - przyznaje nasz rozmówca.

Przed Kingiem trudne wyjazdy do Lublina i Zielonej Góry, a następnie aż siedem spotkań z rzędu w Netto Arenie. Szczeciński zespół był przed sezonem jednym z pewniaków do play-offów. Jeżeli jednak przedłuży niekorzystną serię znajdzie się w trudnej sytuacji. - Nikt nie powiedział, że w sezonie będzie łatwo. Musimy ciężko pracować i dążyć do tego żeby wygrać jak najwięcej z tych meczów. Zwłaszcza, że wiele spotkań jest u nas. Żebyśmy nie musieli pod koniec rundy zasadniczej szukać punktów - ocenia Bartosz.

Podobna sytuacja była w poprzednim sezonie. Wtedy King play-offy wywalczył wyjazdowymi zwycięstwami w końcówce rundy zasadniczej. Kluczowe okazało się wzmocnienie na pozycji rozgrywającego, bo do drużyny dołączył Carlos Medlock. Teraz zmiany również są możliwe, co zapowiedział trener Mindaugas Budzinauskas. - Jeżeli nie poprawimy naszej sytuacji to myślę, że na pewno będą zmiany w zespole, bo nie możemy tak grać, jak teraz gramy. Apeluję do całego zespołu, że powinniśmy być bardziej gotowi na każdy trening i mecz. To, co pokazaliśmy, wyglądało bardzo źle - zaznaczył litewski szkoleniowiec po meczu z Polpharmą.

Na cenzurowanym od początku sezonu jest Kaspars Vecvagars. Reprezentant Łotwy miał być dużym wzmocnieniem, a tymczasem o jego grze trudno napisać coś pozytywnego. Nie radzi sobie dobrze ani w roli strzelca, ani jako rozgrywający. - Nie jest żadną tajemnicą, że Kaspars gra bardzo słabo. To widać. Będziemy myśleć, co dalej robić, bo on powinien dużo więcej wnieść do zespołu. Na razie wygląda to słabo - przyznaje trener Kinga Szczecin.

ZOBACZ WIDEO Serie A: Niesamowita końcówka meczu Cagliari - Roma! Dwie czerwone kartki w jednej akcji [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Czy King Szczecin awansuje do play-offów?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×