Zaledwie 11 spotkań rozegrał w trwającym sezonie JR Smith. Rzucający lub też niski skrzydłowy Cleveland Cavaliers już na początku listopada, w rozmowie z dziennikarzami, wspominał, że jest mocno niezadowolony z marginalnej roli, jaka przypadła mu w nowych rozgrywkach. Zawodnik wprost przyznał wówczas, że oczekuje transferu ze strony szefów swojego klubu.
Później z kolei pokusił się o stwierdzenie, że nie wyobraża sobie dłużej grać w zespole, którego celem nie jest wygrywanie, a wręcz przeciwnie - przegrywanie spotkań, aby w ten sposób zyskać jak najwyższy wybór w najbliższym drafcie. To już przelało czarę goryczy, wobec czego 33-latek został przez sztab i osoby decyzyjne odsunięty od drużyny.
Od tamtej pory rozpoczęło się więc poszukiwanie nowego miejsca pracy dla Smitha. Przez długi czas w tym temacie panowała cisza, ale wiele wskazuje na to, że w końcu JR będzie mógł się przenieść do nowej ekipy. Mogą nią być Houston Rockets.
Rakiety są bardzo zdeterminowane, aby wzmocnić swój skład właśnie na obwodzie, gdzie posiadają zdecydowanie największe dziury. Totalnie nie sprawdził się bowiem eksperyment z Carmelo Anthonym, który miał być olbrzymim wsparciem punktowym dla Jamesa Hardena i Chrisa Paula.
Wydaje się, że wybór Rockets - zespołu nastawionego na oddawanie wielu rzutów dystansowych - powinien być wręcz idealny dla Smitha, który uznawany jest za niezłego strzelca. W trakcie kariery w NBA, trafia on swoje próby z dystansu przy ponad 37-procentowej skuteczności.
ZOBACZ WIDEO: Czesław Lang podsumował 25 lat pracy nad Tour de Pologne. "Fantastyczna promocja Polski przez sport"