Mateusz Ponitka: Nie mam nic do Jasińskiego. Wywiązał się z umowy
- Nie mam nic do właściciela Stelmetu. Pan Janusz wywiązał się z umowy. Życie jest zbyt krótkie, by takie rzeczy rozpamiętywać - mówi Mateusz Ponitka.
Przygoda Mateusza Ponitki ze Stelmetem nie zakończyła się jednak od razu po zakończeniu sezonu. Gdy skrzydłowy był już zawodnikiem Pinaru Karsiyaka Izmir, na Twitterze zawrzało między nim z Januszem Jasińskim. W tle były zaległości finansowe zielonogórskiego klubu wobec Ponitki.
Po ponad dwóch latach, Ponitka znów pojawił się w Zielonej Górze, tym razem po drugiej stronie barykady - jako koszykarz Lokomotivu Kubań Krasnodar. Z Jasińskim się nie nie zobaczył, choć topór wojenny został już zakopany.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: uliczne popisy serbskiego gwiazdora. Pokazał moc swojej "bestii"- Nie mam nic do właściciela Stelmetu. Pewnych rzeczy nie jestem w stanie kontrolować, więc dlaczego miałbym mieć teraz z nim jakieś problemy? Pan Janusz wywiązał się z umowy w stosunku do mnie, nie ma wobec mnie żadnych zaległości finansowych. Jest w porządku. Nie widziałem się z nim po przyjeździe do Zielonej Góry. Spotkałem się za to z kolegami z drużyny, którzy chyba dalej miło mnie wspominają. Wspólnie zrobiliśmy przecież coś fajnego. A wszystkie pozaboiskowe rzeczy nie mają znaczenia. Życie jest zbyt krótkie, by takie rzeczy rozpamiętywać - mówi Ponitka.
- Cieszę się, że ponownie mogłem zagrać w Zielonej Górze. Mam nadzieję, że za jakiś czas znów tu zawitam. Mam z tego miasta wiele pozytywnych wspomnień, zwłaszcza tych koszykarskich - wygraliśmy wtedy mistrzostwo Polski, byliśmy wysoko w Pucharze Europy, mieliśmy fajną ekipę. Same pozytywne rzeczy. Widzę, że koledzy się zasiedzieli w tym mieście. Jeśli Zielona Góra jest dobrym miejscem do życia, trenowania i grania, to dlaczego tu nie zostawać? - dodaje reprezentant Polski.
Jego obecny klub - Lokomotiv Kubań Krasnodar - to uznana marka w europejskiej koszykówce i jeden z najlepszych klubów z Rosji, który na co dzień rywalizuje w Pucharze Europy i lidze VTB. Ponitka nie żałuje swojego wyboru.
- Jest w porządku, choć byłoby fajniej, gdyby żona częściej bywała w Rosji. Mimo wszystko jest OK, trzeba to przetrwać. Teraz mamy trudniejszy okres, bo w styczniu praktycznie cały czas będziemy grać na wyjeździe, ale trzeba się wziąć w garść i dać radę. W lutym będzie luźniej. W zespole mamy świetną atmosferę. Krok po kroku idziemy ku naszym celom. Myślę, że nie mam czego żałować. Chcę walczyć o jak najwyższe cele, a zespół z Krasnodaru jest w stanie mi to zapewnić zarówno w tym, jak i być może w przyszłym. Zobaczymy, gdzie nas to wszystko zaprowadzi - zaznacza 25-letni koszykarz.
Ponitka w sobotni wieczór wyjechał hali CRS jako zwycięzca, bo jego Lokomotiv Kubań Krasnodar w ramach ligi VTB ograł Stelmet Eneę BC 73:67. Drużyna Igora Jovovicia długo walczyła z rosyjską ekipą jak równy z równym, ale jednak musiała uznać wyższość rywala.
- Spodziewałem się takiej trudnej przeprawy, ponieważ trzy dni wcześniej mieliśmy bardzo ciężki mecz w Berlinie, gdzie zostawiliśmy mnóstwo sił i potu. Najważniejsze, że w Zielonej Górze udało się wygrać i z tego się cieszymy. Mieliśmy bardzo wiele otwartych pozycji, z których nie trafialiśmy. Myślę, że to też zaważyło na tym, że Stelmet cały czas był z nami w kontakcie, a w trzeciej kwarcie objął nawet kilkupunktowe prowadzenie. Na nasze szczęście ogarnęliśmy się i udało się wywieźć zwycięstwo - komentuje Ponitka.