Mateusz Ponitka: Nie mam nic do Jasińskiego. Wywiązał się z umowy

Newspix / Tomasz Browarczyk, 400mm.pl / Od lewej: DeVoe, Ponitka, Darko Planinić
Newspix / Tomasz Browarczyk, 400mm.pl / Od lewej: DeVoe, Ponitka, Darko Planinić

- Nie mam nic do właściciela Stelmetu. Pan Janusz wywiązał się z umowy. Życie jest zbyt krótkie, by takie rzeczy rozpamiętywać - mówi Mateusz Ponitka.

Reprezentant Polski występował w Stelmecie BC Zielona Góra w sezonie 2015/2016. Był wówczas czołową postacią drużyny, która wywalczyła mistrzostwo Polski i awansowała do ćwierćfinału Pucharu Europy. Grał tak dobrze, że interesowały się nim najlepsze kluby Europy, a nawet zespoły z NBA. Koniec końców dograł sezon w Zielonej Górze, skąd przeniósł się do Turcji.

Przygoda Mateusza Ponitki ze Stelmetem nie zakończyła się jednak od razu po zakończeniu sezonu. Gdy skrzydłowy był już zawodnikiem Pinaru Karsiyaka Izmir, na Twitterze zawrzało między nim z Januszem Jasińskim. W tle były zaległości finansowe zielonogórskiego klubu wobec Ponitki.

Po ponad dwóch latach, Ponitka znów pojawił się w Zielonej Górze, tym razem po drugiej stronie barykady - jako koszykarz Lokomotivu Kubań Krasnodar. Z Jasińskim się nie nie zobaczył, choć topór wojenny został już zakopany.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: uliczne popisy serbskiego gwiazdora. Pokazał moc swojej "bestii"

- Nie mam nic do właściciela Stelmetu. Pewnych rzeczy nie jestem w stanie kontrolować, więc dlaczego miałbym mieć teraz z nim jakieś problemy? Pan Janusz wywiązał się z umowy w stosunku do mnie, nie ma wobec mnie żadnych zaległości finansowych. Jest w porządku. Nie widziałem się z nim po przyjeździe do Zielonej Góry. Spotkałem się za to z kolegami z drużyny, którzy chyba dalej miło mnie wspominają. Wspólnie zrobiliśmy przecież coś fajnego. A wszystkie pozaboiskowe rzeczy nie mają znaczenia. Życie jest zbyt krótkie, by takie rzeczy rozpamiętywać - mówi Ponitka.

- Cieszę się, że ponownie mogłem zagrać w Zielonej Górze. Mam nadzieję, że za jakiś czas znów tu zawitam. Mam z tego miasta wiele pozytywnych wspomnień, zwłaszcza tych koszykarskich - wygraliśmy wtedy mistrzostwo Polski, byliśmy wysoko w Pucharze Europy, mieliśmy fajną ekipę. Same pozytywne rzeczy. Widzę, że koledzy się zasiedzieli w tym mieście. Jeśli Zielona Góra jest dobrym miejscem do życia, trenowania i grania, to dlaczego tu nie zostawać? - dodaje reprezentant Polski.

Jego obecny klub - Lokomotiv Kubań Krasnodar - to uznana marka w europejskiej koszykówce i jeden z najlepszych klubów z Rosji, który na co dzień rywalizuje w Pucharze Europy i lidze VTB. Ponitka nie żałuje swojego wyboru.

- Jest w porządku, choć byłoby fajniej, gdyby żona częściej bywała w Rosji. Mimo wszystko jest OK, trzeba to przetrwać. Teraz mamy trudniejszy okres, bo w styczniu praktycznie cały czas będziemy grać na wyjeździe, ale trzeba się wziąć w garść i dać radę. W lutym będzie luźniej. W zespole mamy świetną atmosferę. Krok po kroku idziemy ku naszym celom. Myślę, że nie mam czego żałować. Chcę walczyć o jak najwyższe cele, a zespół z Krasnodaru jest w stanie mi to zapewnić zarówno w tym, jak i być może w przyszłym. Zobaczymy, gdzie nas to wszystko zaprowadzi - zaznacza 25-letni koszykarz.

Ponitka w sobotni wieczór wyjechał hali CRS jako zwycięzca, bo jego Lokomotiv Kubań Krasnodar w ramach ligi VTB ograł Stelmet Eneę BC 73:67. Drużyna Igora Jovovicia długo walczyła z rosyjską ekipą jak równy z równym, ale jednak musiała uznać wyższość rywala.

- Spodziewałem się takiej trudnej przeprawy, ponieważ trzy dni wcześniej mieliśmy bardzo ciężki mecz w Berlinie, gdzie zostawiliśmy mnóstwo sił i potu. Najważniejsze, że w Zielonej Górze udało się wygrać i z tego się cieszymy. Mieliśmy bardzo wiele otwartych pozycji, z których nie trafialiśmy. Myślę, że to też zaważyło na tym, że Stelmet cały czas był z nami w kontakcie, a w trzeciej kwarcie objął nawet kilkupunktowe prowadzenie. Na nasze szczęście ogarnęliśmy się i udało się wywieźć zwycięstwo - komentuje Ponitka.

Komentarze (1)
avatar
Henryk
23.12.2018
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Mimo różnych "zaszłości" można jednak zachować klasę, można , brawo Mateusz.