Zdecydowanym faworytem sobotniego spotkania byli gospodarze z Gdyni, którzy w tym sezonie celują w zdobycie medalu w Energa Basket Lidze. Zupełnie na innym biegunie są koszalinianie, którzy chcą utrzymać się w rozgrywkach.
Akademicy fatalnie rozpoczęli sezon (od sześciu porażek), ale od przyjścia do zespołu Marka Łukomskiego sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Zespół wygrał już dwa mecze (z Rosą i Legią), a w sobotę postawił mocny opór faworyzowanej Arce, która dopiero w samej końcówce zapewniła sobie dziewiątą wygraną w rozgrywkach.
- Jestem dumny z postawy zawodników. Powiedziałem im w szatni, że zagrali na maksimum swoich możliwości. Niestety na Arkę było to za mało. Cieszy fakt, że podjęliśmy walkę z tak renomowanym zespołem. Widać, że ta praca, którą wykonujemy nie idzie na marne - podkreślił po meczu Marek Łukomski, który nie ukrywał tego, że dla niego to właśnie Arka jest najmocniejszym zespołem w polskiej lidze.
- Pod względem kadrowym Arka jest najsilniejszą drużyną. Na każdej pozycji jest po dwóch wartościowych zawodników, którzy dają dużo koszykarskiej jakości. Jest w kim wybierać. Wiadomo, że ostatnio grają nieco falami, ale łączenie gry na dwóch frontach nie jest łatwą sprawą. I zarówno dla zawodników, jak i dla trenerów - wytłumaczył.
ZOBACZ WIDEO To miał być przejściowy rok dla siatkówki. "Na MŚ chcieliśmy być w pierwszej szóstce"
- Oby to w kolejnych spotkaniach wyglądało lepiej - przyznał z kolei trener Przemysław Frasunkiewicz, który był mocno niezadowolony z postawy swoich zawodników. Koszykarze Arki Gdynia mieli przeciętną skuteczność (40-procent: 24/59 z gry), słabo rzucali osobiste (21/31), a na dodatek popełnili 16 strat. W ich grze brakowało odpowiedniej energii i agresji.
- Założenia, które sobie ustaliliśmy przed meczem nie zostały zrealizowane. Uleciały one z głów zawodników. Teraz w polskiej lidze nie ma już pasywnego grania i trzeba być bardzo aktywnym w obronie. Niestety zagraliśmy bez energii i prawie przez to przegraliśmy. W samej końcówce wyłonili się liderzy, którzy pociągnęli naszą grę - skomentował szkoleniowiec Arki.
Zobacz także: Zaskakujący transfer w Energa Basket Lidze
Gdyński zespół gra falami. Potrafi w jednym meczu przeplatać dobre momenty z bardzo słabymi. I o ile w PLK grając przeciętne zawody często da się "przepchnąć" rywala, to w EuroCupie można było o tym jedynie pomarzyć. Tam 2-3 minuty nieuwagi kosztowały bardzo drogo.
- Drużyny grające w pucharach nie mają łatwo. Mecze co trzy dni powodują, że pojawia się sporo kontuzji i trzeba kombinować. Proszę zobaczyć, że Stelmet i Anwil też często "przepychają" swoje spotkania w lidze. Nie mogę zapewnić, że teraz zaczniemy grać pięknie i będziemy "rozjeżdżać" rywali. To nie są skoki narciarskie, żeby ocenić noty za styl. Najistotniejsze są zwycięstwa - wyjaśnił Frasunkiewicz.