Święta w NBA pod znakiem wielkich spotkań. Harden odprawił Westbrooka, Irving wygrał mecz dla Celtics

Getty Images / Bob Levey / Na zdjęciu: James Harden (z piłką)
Getty Images / Bob Levey / Na zdjęciu: James Harden (z piłką)

To były niezwykle ciekawe święta Bożego Narodzenia w NBA. Wielkie popisy swoich umiejętności dali James Harden i Kyrie Irving, a LA Lakers niespodziewanie pokonali Golden State Warriors aż 26 punktami.

Houston Rockets nie skapitulowali na własnym parkiecie od listopada i w ten świąteczny dzień także nie chcieli, aby ktoś świętował triumf na ich terenie. Jamesa Hardena odwiedził stary znajomy, Russell Westbrook i jego Oklahoma City Thunder. Aktualny MVP pokazał, co potrafi. Leworęczny lider Teksańczyków rzucił 41 punktów, miał też sześć zbiórek i siedem asyst. Rockets odnieśli dzięki temu siódmy sukces w ósmym ostatnim spotkaniu.

James Harden chybił kilka rzutów w końcówce spotkania, ale kiedy ważyły się losy meczu, ręka mu nie zadrżała. Trafił on na niewiele ponad 20 sekund przed końcem, a na tablicy widniał wówczas wynik 112:108 dla drużyny z Houston. Ostatecznie triumfowali oni 113:109, a wymarzony debiut w barwach Rockets zaliczył Austin Rivers. Syn trenera Doca w 31 minut, spędzone na parkiecie, zdobył 10 punktów, rzucił przede wszystkim dwukrotnie zza łuku w ważnych momentach. Kiedy trafiał w końcówce, Rockets prowadzili 107:98, a następnie także 110:103.

Mike D'Antoni, przy urazie Chrisa Paula, we wtorek dysponował tylko ośmioma zawodnikami. Brandon Knight, Earl Clark czy Michael Carter-Williams przesiedzieli całe spotkanie na ławce rezerwowych, bo tak zdecydował trener Teksańczyków. Jak widać, wyszło im to na dobre, bo odnieśli 18. zwycięstwo w sezonie. Udało się im to nawet pomimo 19 strat, sześć z nich miał Harden, a pięć Eric Gordon. Ale Houston zdominowali wydarzenia pod koszem, a dokładnie zrobił to Clint Capela. Środkowy miał fantastyczne double-double, 16 punktów oraz 23 zbiórki, w tym 10 ofensywnych.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: uliczne popisy serbskiego gwiazdora. Pokazał moc swojej "bestii"

- Mamy pewność siebie przez cały rok. Aktualnie nie prezentujemy repertuaru, który byśmy chcieli, ale jeszcze wszystkim udowodnimy o naszej sile. Musimy ciężko pracować każdego dnia, a to przyniesie korzyści i tak właśnie robimy. Przygotowyujemy się do posezonowych zmagań. Teraz nie będziemy prezentować swojej najlepszej strony - komentował James Harden, który zaliczył siódmy występ z minimum 40 punktami w tym sezonie. "Brodacz" to też pierwszy koszykarz od 2010 roku i występu Kevina Duranta, notujący w świątecznym meczu 40 lub więcej "oczek".

Oklahoma City Thunder w te święta niczym nie przypominała zespołu, który niedawno był na szczycie Zachodu. Brak pomysłu, słaba skuteczność. Russell Westbrook miał 21 punktów, dziewięć zbiórek, dziewięć asyst i cztery przechwyty, ale trafił tylko 6 na 20 oddanych rzutów, mylił się też w najważniejszych momentach. Problemy miał również Paul George, autor 28 "oczek" i 14 zebranych piłek. Skrzydłowy umieścił w koszu za to przeciętne 10 na 25 swoich prób.

Kyrie Irving zadbał o to, żeby kibice Boston Celtics opuszczali halę TD Garden w radosnym, świątecznym humorze. Sprawił im prawdziwy prezent pod choinkę, trafieniem na 21 sekund przed końcem doprowadził do wyrównania i dogrywki. A tam kompletnie oszalał, jego dwa skuteczne rzuty zza linii 7 metrów i 24 centymetrów przesądziły o wyniku spotkania. - Kocham rywalizować z najlepszymi. To był dla mnie wspaniały dzień. Otwarliśmy rano prezenty z moją rodziną, a później udałem się do pracy - opowiadał.

Philadelphia 76ers prowadzili 113:108 oraz 114:112, ale był to ich ostatni pozytyw w ten wieczór. Jakby ktoś odebrał im siłę. Gospodarze przeprowadzili zryw 13-1 i triumfowali ostatecznie 121:114. Irving zapisał przy swoim nazwisku 40 punktów, 10 zbiórek i trzy asysty. Jayson Tatum i Marcus Morris dorzucili po 23 "oczka", a Celtics odnieśli 20. sukces w sezonie. Był to drugi świąteczny mecz od 2004 roku, w którym do wyłonienia zwycięzcy potrzebne było dodatkowe pięć minut. W międzyczasie tylko Pelicans stoczyli takie spotkanie z Heat w 2015 roku.

J.J. Redick z 76ers nie trafił rzutu na zwycięstwo w ostatnich sekundach regulaminowego czasu i to się zemściło. Joel Embiid robił, co mógł, Kameruńczyk miał 34 punkty i 16 zbiórek, choć też sześć strat na 19 zespołu. Ben Simmons otarł się natomiast o triple-double: 11 "oczek", 14 zebranych piłek, osiem kluczowych podań. - Trafiał trudne rzuty. Ale to coś, co on właśnie robi. Dlatego jest zawodnikiem takiego formatu - mówił o Irvingu skrzydłowy "Szóstek", Jimmy Butler.

Wyniki:

Houston Rockets - Oklahoma City Thunder 113:109 (22:22, 30:38, 34:28, 27:21)
(Harden 41, Gordon 17, Capela 16 - George 28, Westbrook 21, Adams 17)

Boston Celtics - Philadelphia 76ers 121:114 po dogrywce (32:25, 25:26, 29:38, 22:19, 13:6)
(Irving 40, Tatum 23, Morris 23, Rozier 10 - Embiid 34, Butler 24, Redick 17)

Golden State Warriors - Los Angeles Lakers 101:127 (25:32, 25:33, 32:26, 19:36)
(Iguodala 23, Durant 21, Curry 15 - Kuzma 19, Zubac 18, James 17)

Utah Jazz - Portland Trail Blazers 117:96 (24:24, 35:23, 24:23, 34:26)
(Mitchell 19, Gobert 18, Exum 15, Ingles 15 - Lillard 20, Turner 12, Aminu 11, McCollum 11)

Komentarze (2)
avatar
Katon el Gordo
26.12.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Butler słabiutko krył Irvinga. A miał "dodać jakości w defensywie". 
avatar
Gekon
26.12.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Łopaciński dobry dostał pocisk. Wydawało mu się chyba, że w pojedynkę komentuje. Panowie mogliby zwracać baczniejszą uwagę na wynik meczu i różnice w prowadzeniu bo już nie pierwszy raz mówią " Czytaj całość