[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Trudno zorganizować "Polski Dzień" w Los Angeles?[/b]
Marcin Gortat, zawodnik Los Angeles Clippers: Proces organizacji "Polish Heritage Day" nadal trwa. Borykamy się z wieloma nowymi kwestiami, które musimy w szybkim czasie rozwiązać. To wynika z faktu, że po raz pierwszy takie wydarzenie odbywa się w Los Angeles.
Potrzeba więcej czasu, aby mój sztab ludzi dobrze poznał się z całą organizacją Clippers i odpowiednio dograł wszystkie istotne kwestie. Wspólnymi siłami dochodzimy do pewnych ustaleń i rozwiązań. Plusem na pewno jest to, że w LA łatwiej nam rozreklamować całe wydarzenie ze względu na istniejące organizacje i działalności polonijne. Bilety świetnie się sprzedają, nie było tak dobrze od wielu lat.
Ilu Polaków można spodziewać się na meczu Clippers - Magic?
Obstawiam, że będzie ponad tysiąc Polaków. Widać, że jest duże zainteresowanie. Mamy specjalnie przygotowany link pod sprzedaż biletów. To nieco ułatwia sprawę, takiej możliwości nie mieliśmy w ostatnich latach.
Słyszałem, że w ostatnich dniach podczas meczów Clippers była "Serbska Noc". Jak to wypadło?
Cieszę się, ponieważ to zawsze ciekawe wydarzenie promujące wśród Amerykanów europejską kulturę. Mogę jako ciekawostkę zdradzić, że z serbskimi kolegami z drużyny Milosem Teodosicem i Bobanem Marjanovicem rozmawiam w ich ojczystym języku. Nie ukrywam jednak, że osobiście mam nadzieję, iż nasze wydarzenie będzie największe spośród wszystkich w tym sezonie.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Dominika Bilska znowu przyciąga uwagę fanów
Kogo pan zaprosił na niedzielny mecz?
Konrada Bukowieckiego, Andrzeja Fonfarę, Agnieszkę Włodarczyk. W Los Angeles pojawi się także Edyta Górniak, która również dołączyła do grona gości specjalnych. Cieszymy się, że tak znana postać nas odwiedzi. Wystąpi także zespół Cheerleaders Gdynia, który zatańczy przy pełnych trybunach w Staples Center.
Jak udaje się panu namówić na przyjazd wielkie gwiazdy estrady i sportu?
Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że wiele czynników przyciąga do przyjazdu do Los Angeles. "Polish Heritage Day" to duża i popularna impreza. Status Fundacji MG13 sprawia, że łatwiej jest zaprosić wielkie gwiazdy. Poza tym nie oszukujmy się, ale LA to idealne miejsce na delegację. Trzeba pamiętać, że jest świetne bezpośrednie połączenie Warszawa-Los Angeles, co zdecydowanie ułatwia całą podróż.
Co poprzez to wydarzenie chce pan pokazać Amerykanom?
Przede wszystkim polską kulturę. Chcemy pokazać, jak potrafią się bawić Polacy. Wiadomo, że w trakcie meczu dochodzi do częstych interakcji między kibicami, dlatego zależy nam, aby dochodziło do nich pomiędzy Polakami i Amerykanami. Pokażemy także miejscowej społeczności nasze jednostki specjalne. Na meczu pojawią się weterani II Wojny Światowej i Formoza (jednostka wojskowa płetwonurków bojowych).
Ostatnio zorganizował pan spotkanie, na którym pokazał zawodnikom i przedstawicielom Clippers polskie jedzenie. Podobno wszyscy byli zachwyceni.
Niemal wszyscy, choć zawsze znajdą się malkontenci, którzy jedzą tylko hamburgery i pizze. Aczkolwiek całe wydarzenie wyszło znakomicie. Polskie potrawy świetnie się przyjęły. Nie ukrywajmy, że jedzenie jest jednym z naszych największych atutów.
Co miało największe wzięcie?
Pierogi. Wszyscy się nimi zachwycali. Po zakończonym poczęstunku chcieliśmy coś zabrać do domu, ale nie było czego wziąć, bo wszystko zostało zjedzone. Nawet koledzy z drużyny mnie pytali, czy nie mam czegoś jeszcze w zapasie. Tak im smakowało. Miło było to widzieć.
Jak się pan czuje w Los Angeles?
Jestem pod ogromnym wrażeniem życia w Los Angeles. To miasto ma świetną energię. Wychodzę w grudniu z hali i mam słońce i ponad 20 stopni. Czego chcieć więcej? Korki są straszne, ale da się z tym żyć. Cieszy mnie fakt, że gram w drużynie, która odnosi zwycięstwa i liczy się w walce o 1. miejsce w Konferencji Zachodniej.
Spotyka pan czasami LeBrona Jamesa?
Nie. Nawet nie mam ochoty go spotykać. Fajnie, że LeBron pojawił się w Los Angeles, ale my chcemy go zbić, a nie podziwiać.
Będą kolejne edycje Marcin Gortat Camp?
Oczywiście. Nie ukrywam, że bardzo mnie kręci organizowanie campów. Zaczynamy być inaczej postrzegani. Status campu urósł do takiego poziomu, jakiego sobie jeszcze kilka lat temu nie wyobrażaliśmy. Jeśli prezydent Polski wraz z małżonką pojawiają się na campie, to oznacza, że musi to być impreza dużego formatu na skalę krajową.
Czy możemy spodziewać się przyjazdu koszykarza z ligi NBA?
Nie nastawiałbym się na to. Przyjazd koszykarzy z Ameryki wiąże się z ogromnymi kosztami. Poza tym z zawodnikami, którzy przyjechali wcześniej do Polski, nie mam już tak dobrego kontaktu. Musiałbym "ugryźć temat" z graczem, którego nie do końca dobrze znam. A takiego też nie do końca chciałbym ściągnąć, bo nie wiedziałbym, czego mogę się po nim spodziewać. To musi być rozpoznawalne nazwisko, a dobrze wiemy, że trudno takiego zawodnika ściągnąć.