W kuluarach koszykarskich mówi się, że miesięczne uposażenie Sasy Zagoraca w Treflu Sopot wynosi ponad pięć tysięcy euro. To całkiem pokaźna kwota jak na warunki panujące w Energa Basket Lidze.
Klub wraz z trenerem Jukką Toijalą decydując się na taki krok liczyli na doświadczenie Słoweńca, który sporo widział w swojej karierze.
35-letni Zagorac (w poniedziałek obchodzi urodziny) grał w przeszłości w m.in. Union Olimpiji, Lukoilu Academic, Krce Nove Mesto. Był także członkiem reprezentacji Słowenii, która w 2017 roku zdobyła mistrzostwo Europy.
Sasa Zagorac, który przez ostatni miesiąc czekał w domu na oferty, nadspodziewanie szybko wkomponował się do sopockiego zespołu. Już w meczu z BM Slam Stalą pokazał, że ma całkiem spory wachlarz zagrań w ofensywie. Na kilka różnych sposób ogrywał rywali, kończąc spotkanie z 12 punktami na koncie. Jeszcze lepiej poszło mu w Derbach Trójmiasta, w których był jedną z jaśniejszych postaci.
ZOBACZ WIDEO Trudny wybór sportowca roku w Polsce. "Najlepiej byłoby podzielić nagrodę"
Zagorac w 24 minuty zdobył 25 punktów, trafiając 8 z 16 rzutów z gry. Jego celne "trójki" (4/9) pozwoliły Treflowi wrócić do gry i podjąć rękawice z Arką. Ostatecznie gdynianie wygrali 89:84, ale Słoweniec wysłał jasny sygnał, że nie wolno go zostawiać na dystansie, bo potrafi przymierzyć. Ma dobrze ułożoną rękę. To jego największy atut.
- Pierwsza kwarta zadecydowała o naszej porażce. Rywale zbudowali przewagę i musieliśmy ich później gonić, a to zawsze kosztuje sporo sił. Uważam, że generalnie zagraliśmy dobre zawody. Jest potencjał w tej drużynie. Musimy jeszcze ciężej pracować na treningach - przyznał po meczu słoweński podkoszowy.
Sasa Zagorac jest drugim po Edo Muriciu koszykarzu ze złotej reprezentacji Słowenii, który trafił do Energa Basket Ligi. 35-letni zawodnik rok temu był o krok od gry w Polskim Cukrze. W toruńskim zespole chciał go trener Dejan Mihevc, ale ostatecznie do podpisania umów nie doszło.