Nowy rok rozpoczynali z bilansem 8-4. Polpharma Starogard Gdański w większości meczów grała tak, iż ręce same składały się do oklasków. Artur Gronek przy stosunkowo niskim budżecie zbudował zespół, który jest postrachem dla faworytów. Awans do finałowego turnieju Pucharu Polski odebrano jako wielki sukces.
Kryzys nastąpił dopiero w styczniu. Po porażce z Anwilem (115:122) nikt nie rozpaczał. Podobnie było po meczu z Legią Warszawa (76:91), po którym Artur Gronek podsumował pierwszą, udaną rundę rozgrywek w wykonaniu Kociewskich Diabłów.
- Nasze aktualne miejsce w tabeli? Jeszcze przed sezonem bym zapłacił swoje dwie wypłaty, żeby być na szóstym miejscu. Cieszę się, że zawodnicy pracują bardzo dobrze. Podsumowując tę rundę, myślę że nikt nie spodziewał się po nas bilansu 9-6. Zawodnicy przekonali się do tego jak mamy pracować i do systemu w jakim mamy grać. Cieszymy się z tego co robimy, a ciężka praca daje wynik - tłumaczy humorystycznie.
Po meczu w Krośnie nikt nie zamierza jednak cieszyć się dodatniego bilansu. Polpharma przemierzyła całą Polskę, aby pokonać jedną z najsłabszych drużyn w lidze. Nic z tego. Przyjezdni nie mieli recepty na zatrzymanie Jabarie'a Hindsa, który zdobył aż 32 punkty. Pod koszem w czwartej kwarcie szalał natomiast Peter Alexis. - Byli bardzo dobrze przygotowani do tego meczu. My natomiast oprócz pierwszej kwarty i chwilę w trzeciej, nie graliśmy na swoim poziomie. Zrobiliśmy bardzo dużo błędów - tłumaczy Gronek. - Mieliśmy słabą skuteczność za trzy punkty. To kosztowało nas więcej pracy w obronie - dodaje.
Na własne błędy zwrócił uwagę także Adam Brenk, według którego były one kluczowe dla porażki Polpharmy. - Mamy wiele do poprawy i musimy się na tym skoncentrować. Jesteśmy źli na siebie i zrobimy wszystko, aby wrócić na zwycięską ścieżkę - analizuje.
Polpharma wraca teraz na Kociewie, gdzie wygrała 6 z 8 meczów przed własną publicznością. Rywalem drużyny będzie MKS Dąbrowa Górnicza.
ZOBACZ WIDEO Sebastian Mila o odejściu Piszczka: "Mam nadzieję, że uda się go zastąpić"