Milwaukee Bucks biorą ligę szturmem. Czy to już drużyna na finał?

Getty Images / Rob Carr / Na zdjęciu: Malcolm Brogdon
Getty Images / Rob Carr / Na zdjęciu: Malcolm Brogdon

Trafiają więcej trójek niż Warriors, mają najlepszy bilans w lidze, mocnego kandydata do nagrody MVP oraz aż trzech przedstawicieli w Meczu Gwiazd. Milwaukee Bucks swoją grą weszli na wyższy poziom i chcą wreszcie namieszać także w fazie play-off.

Ostatnim razem, gdy ekipie ze stanu Wisconsin udało się przebić przez pierwszą rundę play-off, jej barw bronili jeszcze tacy zawodnicy jak Ray Allen, Sam Cassell czy Glenn Robinson. Miało to miejsce w sezonie 2000/01, gdy Bucks polegli dopiero po siedmiomeczowych finałach konferencji przeciwko Sixers Allena Iversona. Od tamtego czasu minie już zaraz 18 długich lat, jednak dziś chyba nawet najwięksi sceptycy wśród fanów "Kozłów" nie wyobrażają sobie scenariusza, w którym seria ta miała się jeszcze wydłużyć. Ba, mają solidne argumenty, aby wierzyć, że ich ulubieńcy już w tych rozgrywkach sprawią im nie lada niespodziankę.

Greek Freak Show

Bezapelacyjnie główny sprawca zamieszania. Robiący wciąż spektakularne postępy Giannis Antetokounmpo. Dzięki ogromnej pracy nad własnym ciałem oraz techniką, dotarł do miejsca, w którym coraz częściej sprawia, że inni czołowi gracze ligi wyglądają przy nim na zdezorientowanych, bezradnych, wręcz niegotowych do rywalizacji na jego poziomie. Zasięg, warunki fizyczne, szybkość, atletyzm - namiastkę tego oglądaliśmy już w latach poprzednich, jednak w tym sezonie jeszcze bardziej przekłada się to wszystko na totalną dominację, zwłaszcza w strefie podkoszowej.

ZOBACZ WIDEO Wielkie wejście Krzysztofa Piątka do AC Milan. "Jego kariera jest nieprawdopodobna"

24-letni lider Bucks trafia dotychczas średnio aż 7,9 rzutu na mecz z tzw. restricted area (półkola znajdującego się pod koszem, w którym gracz obrony nie może wymusić przewinienia w ataku) i to z rewelacyjną skutecznością na poziomie 73,8 proc. Poza nim tylko Clint Capela, środkowy Houston Rockets, trafia w każdym spotkaniu więcej niż 6 takich rzutów (6,8), a spośród tych, którzy próbują częściej niż 5 razy, tylko Dwight Howard trafiał do tej pory na lepszym procencie (76,6).

Wciąż poszerzany wachlarz umiejętności oraz rosnąca boiskowa inteligencja sprawiają, że coraz lepiej funkcjonuje także jako dyrygent. Widzi więcej, szybciej i dokonuje lepszych decyzji. Skupiając na sobie uwagę obrońców, którzy w każdej chwili muszą mieć baczenie na to, czy pilnujący go kolega nie potrzebuje pomocy, kreuje mnóstwo otwartych pozycji dla graczy obwodowych. Aż strach pomyśleć, jak mocni byliby Bucks, gdyby również on był w stanie bardziej postraszyć rzutem z dystansu (zaledwie 19,7 proc. skuteczności w tym sezonie).

Imponująca linijka statystyczna na poziomie 26,6 pkt., 12,5 zb., 5,8 as., 1,5 prz. oraz 1,4 bl., ale przede wszystkim nieoceniona wartość dla zespołu wciąż czynią go jednym z dwóch głównych kandydatów do zgarnięcia nagrody MVP rundy zasadniczej. Zdeklasować Jamesa Hardena, zdecydowanego faworyta bukmacherów, i jego fantastyczną, wciąż trwającą serię aż 26 kolejnych meczów na przynajmniej 30 punktów będzie mu ciężko, jednak z pomocą może przyjść tutaj jeszcze terminarz. Według obliczeń portalu Tankathon.com, Bucks czeka bowiem do końca rozgrywek czwarty najłatwiejszy harmonogram gier w lidze. Z pozostałych 31 meczów aż 19 zagrają z ekipami z Konferencji Wschodniej, a na rozkładzie mają jeszcze chociażby pod dwa starcia ze słabymi Bulls, Cavaliers czy Hawks.

Znaleźli brakujące elementy

Potencjał Bucks dało się oczywiście dostrzec już w poprzednich rozgrywkach, które kończyli emocjonującą, siedmiomeczową serią przeciwko Boston Celtics. Wtedy jednak jeszcze czegoś zabrakło. Tym czymś był system, który pozwoliłby wydobyć maksimum zarówno z drużyny jako całości, jak i jej młodego lidera. I tu z pomocą przybył trener Mike Budenholzer.

Odpowiednie wykorzystanie najlepszego zawodnika, ruch piłki, a przede wszystkim bardzo dobry spacing umożliwiający piekielnie skuteczne wjazdy na kosz nie tylko Antetokounmpo, ale również Erica Bledsoe czy Malcolma Brogdona. I tu dochodzimy do kluczowego usprawnienia, które pozwoliło Bucks przeobrazić się z drużyny dobrej w elitarną.

A usprawnienie to, które w ogromnym stopniu ułatwia Giannisowi robić te wszystkie spektakularne rzeczy w strefie podkoszowej, to nie kto inny jak siejący postrach za łukiem i wyciągający spod kosza centrów rywali Brook Lopez. Brook Lopez, któremu Bucks płacą za ten sezon raptem niespełna 3,4 miliona dolarów!

30-latek ogólną ekscytację swoim rzutem z dystansu wywołał już w rozgrywkach 2016/17, kiedy w barwach Nets trafiał średnio 1,8 trójki na mecz przy 34,6-procentowej skuteczności. Już to, jak na gracza, który przez poprzednie 8 lat kariery łącznie zanotował w tym elemencie 3/31, stanowiło rewelacyjny wynik. W tym sezonie poszedł jednak jeszcze dalej, bo osiągnięcia te poprawił do średniej aż 2,5 celnej próby w każdym meczu oraz 38,7 proc. skuteczności. Warto również dodać, że aż 8 razy w tym sezonie mecz kończył z przynajmniej 5 trójkami na koncie.

Idą po swoje 

Prócz wspomnianych usprawnień Mike Budenholzer sięgnął również głębiej do rotacji i znalazł większe minuty chociażby dla trafiającego 45,3 proc. trójek D.J. Wilsona. Dzięki temu nie forsuje najlepszych graczy, a taki Antetokounmpo notuje najniższą średnią rozegranych minut (33,1) spośród 15 najlepszych strzelców ligi.

Pod skrzydłami byłego asystenta Gregga Popovicha Bucks ewoluowali w zespół, który prezentuje obecnie najlepszą defensywę w stawce (efektywność na poziomie 103,7 pkt.). Dodając do tego czwarty atak (113,3 pkt.), są od rywali lepsi średnio aż o 9,6 pkt. na sto posiadań. Dla porównania wskaźnik drugich pod względem NetRtg Warriors wynosi 6,9 pkt.

Ponadto "Kozły" trafiają przeciętnie aż 13,3 rzutu z dystansu w każdym spotkaniu, co stanowi rezultat gorszy jedynie od Houston Rockets (15,3). Dość powiedzieć, że przed rokiem z wynikiem 8,8 ulokowali się pod tym względem na dalekim 27. miejscu w całej lidze. Wszystko to ma oczywiście bezpośrednie przełożenie na wyniki, które po rozegraniu 62 proc. fazy zasadniczej gwarantują im najlepszy bilans bez podziału na konferencje (38-13).

Podczas tegorocznego Meczu Gwiazd w Charlotte Bucks będą mieli aż trzech swoich reprezentantów. Na jednego z kapitanów, w drodze głosowania, wybrany został Antetokounmpo, a na trenera skompletowanej przez niego drużyny liga wybrała Budenholzera. Wśród rezerwowych dodatkowo znalazł się także Khris Middleton, dla którego wyróżnienie to powinno okazać się szczególnie budujące, a to nie pozostanie bez znaczenia w kontekście dalszej części rozgrywek.

Poza tym Giannis wciąż zachowuje spore szanse w wyścigu po statuetkę MVP, a Budenholzer to jeden z głównych kandydatów do tytułu trenera roku (został nim już w sezonie 2014/15, gdy prowadził Atlanta Hawks). I trudno nie dojść do wniosku, że wszystkie te nobilitacje tylko potwierdzają status, jaki wspólnymi siłami drużyna osiągnęła w obecnym sezonie.

Komentarze (1)
avatar
Gekon
4.02.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Fajnie tylko Grek ma jeszcze sporo braków. Właściwie jego zaletą i wadą jest gra tylko środkiem. Jak mu nikt nie przeszkadza w szarży na kosz to idzie jak dzik w świerk. Wszystyko co odchodzi n Czytaj całość