Pierwsze trofeum Przemysława Żołnierewicza w seniorskiej karierze. W finale Pucharu Polski ograł macierzysty klub
Zwycięstwo w finałowym spotkaniu Pucharu Polski z Arką Gdynia (77:74) miało ogromne znaczenie dla Przemysława Żołnierewicza. Polak nie tylko zdobył pierwsze trofeum w seniorskiej karierze, ale ograł także macierzysty klub. - Wyjątkowe uczucie - mówi.
- Ze Stelmetem fatalnie czułem się pod względem fizycznym. Nie byłem sobą, w dwóch kolejnych spotkaniach było znacznie lepiej. Czułem się komfortowo i myślę, że pokazałem się z dobrej strony - mówi Żołnierewicz.
Zobacz także: Energa Basket Liga pod lupą Charlesa (19): Czyż musi poczekać, obserwator Kelati
Dla niego spotkanie z Arką było wyjątkowe. Tak będzie zresztą za każdym razem, bo koszykarz jest gdynianinem, wychowankiem GTK (struktury tego klubu zostały kilka lat temu przejęte przez Asseco Gdynia). Żołnierewicz wytrzymał presję i w finale pokazał się z dobrej strony, podejmował sporo dobrych decyzji. Trener Wojciech Kamiński chwali go także za grę w obronie.
ZOBACZ WIDEO: Czas ostudzić nastroje. "Piątkowi jeszcze daleko do najlepszych na świecie"- Wiadomo, że przy meczach z Arką zawsze jest nieco wyższe ciśnienie, ale w trakcie gry sentymenty idą na bok. Ręce mi nie drżą, lubię takie spotkania. Jestem zawodnikiem Stali i z tą drużyną chcę odnosić sukcesy - przekonuje koszykarz.
- To moje pierwsze trofeum w seniorskiej koszykówce - cieszy się Żołnierewicz, dla którego był to trzeci udział w Pucharze Polski. W dwóch poprzednich edycjach kończył zmagania na pierwszej rundzie.
Sukces Arged BM Slam Stali jest o tyle niespodziewany, bo po ostatniej porażce z MKS-em w Energa Basket Lidze zrobiło się gorąco wokół zespołu. Pojawiło się mnóstwo spekulacji, nikt nie wierzył, że drużyna jest w stanie podnieść się i wygrać Puchar Polski.
- Dochodziły do nas różne informacje, ale staraliśmy się od tego odciąć. Uważam, że porażka z MKS-em dobrze na nas wpłynęła. Ona nas zabolała, ale jednocześnie zbudowała się dobra chemia wewnątrz drużyny. Czasami tak jest kłopoty budują. Straciliśmy jeden punkt w lidze, ale być może dzięki temu zyskamy znacznie więcej. To było widać już w Warszawie. Graliśmy zespołowo, mocno się wzajemnie wspieraliśmy - uważa 23-letni zawodnik, który bardzo chwali sobie pobyt w "Stalówce".
- Ostrów Wielkopolski jest miastem koszykówki i bardzo mi się to podoba. Tę gorącą atmosferę czuję się na każdym kroku. W Gdyni to nie było odczuwalne, bo tam większość interesuje się piłką nożną. Tutaj kibice zaczepiają nas na ulicy, pytają, są ciekawi tego, co dzieje się w zespole - opowiada zawodnik.
Zobacz także: Paweł Matuszewski: Mam nadzieję, że pokażemy Polsce gracza, który zrobi różnicę