[b]
Jakub Artych, WP SportoweFakty: Emocje już opadły po piątkowym meczu?
[/b]
Cezary Trybański, były reprezentant Polski: Jeszcze nie. Cały czas jest radość z ważnego zwycięstwa reprezentacji. Bardzo długo na to czekaliśmy i fajnie, że zawodnicy nas nie zawiedli.
To będzie przełomowy moment dla polskiej koszykówki?
Chciałbym, aby tak było. Teraz wszystko w rękach Polskiego Związku Koszykówki. Mam nadzieję, że awans na MŚ będzie dobrym bodźcem do rozwoju naszej dyscypliny. Chciałbym, aby dzieci ponownie biegały zadowolone po boiskach, tak jak było to w przeszłości.
Jak wykorzystać dobrą koniunkturę? Przerodzić sukces koszykarzy na popularyzację basketu.
Trzeba organizować więcej imprez dla dzieci. Fajnie byłoby wykorzystać do tego zawodników, którzy wywalczyli awans. Dla młodych adeptów byłaby to niesamowita sprawa spotkać się i porozmawiać z takimi koszykarzami, posłuchać ich rad. Dobrze by było, gdyby koszykówka wróciła do otwartych kanałów telewizyjnych.
ZOBACZ WIDEO: Witold Bańka: Program "Team100" zwiększy szanse Polski na medale olimpijskie
W piątkowy wieczór w Chorwacji sukces rodził się w bólach. To najlepsze określenie tego meczu.
Zdecydowanie. Nie spodziewałem się tak słabego początku, dwa dni przed meczem byłem na treningu chłopaków i widziałem ich koncentracje. Każdy z nich zdawał sobie sprawę jak ważne jest to spotkanie. Bardzo podobało mi się ich nastawienie. Z jednej strony wyczuwalna była pewność siebie, a z drugiej skupienie na pojedynku.
Na początku w poczynania zawodników wkradły się nerwy. Ranga spotkania mogła paraliżować rzuty. Seria 0:14 niepokojąca, ale Polacy systematycznie odrabiali straty, aż w końcu przejęli kontrolę nad meczem.
Zobacz także: Prezes PZKosz zapowiada walkę o organizację ME w 2021 roku!
Siła drużyny polega właśnie na tym, że wygrywa się mecze, w których przysłowiowo "nie idzie".
Dokładnie, nasi zawodnicy zagrali bardzo rozsądnie. Nikt nie rzucał na siłę, aby szybko odrobić straty, tylko krok po kroku spokojnie dążyli do swojego celu. Do przerwy przegrywali już tylko czterema punktami. Na drugą połowę wyszli z nową energią, była koncentracja i przyszło zwycięstwo.
Atmosfera jest największą siłą tej drużyny?
Zgadza się, jak byłem na treningu, to było widać skupienie, ale pojawiały się także żarty. Widać, że chłopaki się dobrze czują ze sobą i nie ma między nimi nieporozumień. To wszystko zbudował Mike Taylor, który wprowadził "amerykański luz" do drużyny. Ktoś, kto nie był w Stanach Zjednoczonych i nie miał do czynienia z tymi trenerami, to nie zrozumie tej mentalności. Kiedy jest do wykonania praca, koncentracja zawsze jest 100-procentowa. Kiedy jest luźniejszy moment, to można żartować. Taki właśnie jest nasz selekcjoner.
Plusem Taylora było to, iż pozwolił zawodnikom spędzać czas z rodziną. Sami często podkreślali, że bardzo czekali na te zgrupowania. Dla kilku z nich była to szansa przyjechać do kraju, spotkać się z rodziną lub znajomymi. Gdy ja grałem w reprezentacji, była zupełnie inna mentalność. Pamiętam jak po sezonie gry za granicą przylatywałem do Polski i zaczynało się zgrupowanie. Chciałem spędzić czas z rodziną, ale niestety byliśmy skoszarowani, nie mogłem zabrać nikogo bliskiego. Według mnie nie było to dobre rozwiązanie.
Dużą cierpliwością wykazał się też Polski Związek Koszykówki, gdyż jeszcze rok temu wiele osób chciało zwalniać Mike'a Taylora.
To na pewno duży plus dla działaczy. Wiadomo, że na wszystko potrzeba czasu, nie da się zbudować dobrej atmosfery w ciągu 2-3 zgrupowań. Związek wykazał się dużą cierpliwością i teraz mamy tego efekty. Oczywiście jest sukces, dlatego inaczej do tego podchodzimy. Gdybyśmy nie awansowali, to pewnie pojawiłyby się zarzuty do związku o brak odpowiedniej reakcji. Związek zaryzykował, pozostawił trenera na stanowisku i jak widać opłaciło się.
Chorwacja jest dla nas wyjątkowym rywalem. Nie dość, że teraz przypieczętowaliśmy awans, to w pierwszym meczu obu ekip narodziła się polska drużyna. Wygrać z tak mocną kadrą to była duża sztuka.
To był ogromny wyczyn i bardzo cieszyła nas ta wygrana. Fajnie, że była ona odniesiona przed własną publicznością. Drużyna w tych eliminacjach rodziła się w bólach. Wiele osób na początku mówiło, iż nasz zespół jest słaby i nie mamy żadnych szans na awans. Po pierwszych zwycięstwach dalej narzekano, iż jest to jedynie przypadek. Gdy byliśmy coraz bliżej awansu, to zaczęło się podważanie systemu eliminacji.
Malkontenci mówili, że system kwalifikacji jest korzystny dla Polski.
Denerwuje mnie takie podejście. To, że zmieniły się zasady, to w żadnym stopniu nie ujmuje tym chłopakom, którzy wykonali kawał świetnej roboty. Pokonali zespół z Chorwacji, który przyjechał z koszykarzami NBA. Teraz w drugim meczu postawili kropkę nad "i". Często jest tak, że gdy w drużynie brakuje gwiazd, to rezerwowi wznoszą się na wyżyny umiejętności, aby wykorzystać swoją szansę. Dlatego trochę się obawiałem tego meczu, jak widać niepotrzebnie.
Czytaj także: Wielka klasa Łukasza Koszarka. "Dla takich chwil warto żyć"
Na ten sukces czekaliśmy 52 lata. To trochę nieprawdopodobne, że tyle czasu nie graliśmy na takiej imprezie.
Szkoda, że tyle musieliśmy czekać. Kiedy ostatni raz reprezentacja awansowała na mistrzostwa świata mnie i wszystkich zawodników nie było na świecie. Mogliśmy o tym turnieju przeczytać jedynie w artykułach. Cieszę się, że doczekałem tego momentu i mogę być świadkiem występu naszej reprezentacji na tak ważnej imprezie.
Teraz wszyscy w Polsce chcą trafić na Stany Zjednoczone.
Dla naszej reprezentacji byłoby to ogromne przeżycie. Nie wiem czy byłoby to dobre dla wyniku meczu, nie ukrywajmy, że to praktycznie niewykonalne ich pokonać. Mecz z takim rywalem byłby jednak wielką frajdą dla zawodników i kibiców.