El. MŚ 2019. Wielka klasa Łukasza Koszarka. "Dla takich chwil warto żyć"

Newspix / Paweł Pietranik / Na zdjęciu: Łukasz Koszarek
Newspix / Paweł Pietranik / Na zdjęciu: Łukasz Koszarek

- Ten mecz za parę lat będzie przez wszystkich wspominany. Każdy będzie podnosił rękę i mówił, że tam był. Coś wspaniałego. Dla takich chwil warto żyć - mówi z wielką radością Łukasz Koszarek, 34-letni rozgrywający

Karol Wasiek z Chorwacji

Początek meczu był fatalny w wykonaniu Polaków. Podopieczni Mike'a Taylora mieli ogromne problemy z grą w ataku. Biało-Czerwoni przez kilka minut nie potrafili przeprowadzić skutecznej akcji, pudłując rzut za rzutem.

Było widać duże podenerwowanie. Chorwaci to wykorzystali i zbudowali 14-punktowe prowadzenie (14:0).

- Spodziewałem się tego, że będziemy grali z 20-kilogramowym obciążeniem na plecach. Początek w naszym wykonaniu był fatalny. Nie mogliśmy nic tracić. Trochę za bardzo forsowaliśmy rzuty w ataku. W głowach siedziało to, że możemy awansować i to nas nieco przytłaczało - przyznaje Łukasz Koszarek.

Koszarek, ale i jego klubowy kolega, Michał Sokołowski, wprowadzili dużo ożywienia w grę Polaków, którzy stopniowo zaczęli odrabiać straty do Chorwatów. Biało-Czerwoni do przerwy tracili już tylko cztery punkty do rywali. - Myślę, że kluczowa była cierpliwość. Nie chcieliśmy odrobić wszystkich strat w minutę, tylko krok po kroku - opowiada doświadczony rozgrywający, który był bez wątpienia jednym z architektów tego zwycięstwa.

ZOBACZ WIDEO: Witold Bańka: Powrót Kubicy to niesamowita historia. Ktoś nagra o tym film

W trzeciej kwarcie był taki moment, który wydaje się, że zaważył o losach spotkania. Koszarek najpierw stracił piłkę pod własnym koszem, ale po chwili... trafił dwa rzuty z dystansu, które podcięły skrzydła rywalom.

- Byłem zły, że tak głupią stratę popełniłem w ważnym momencie. Wiedziałem, że muszę to odrobić. Wziąłem piłkę i rzuciłem dwie trójki. Czułem, że zespół mnie potrzebuje - podkreśla 35-letni zawodnik.

Podopieczni Taylora wygrali ostatecznie w Varażdinie z Chorwatami 77:69 i po raz pierwszy od 1967 roku powalczą o tytuł najlepszej drużyny globu. - Bardzo lubię takie spotkania. Nie ukrywam, że czekałem na taki mecz w reprezentacji Polski, gdzie tych sukcesów nie było za wiele. Czuliśmy te 52 lata na naszych barkach - zdradza Koszarek.

- Ten mecz za parę lat będzie przez wszystkich wspominany. Każdy będzie podnosił rękę i mówił, że tam był. Coś wspaniałego. Dla takich chwil warto żyć - mówi rozgrywający Stelmetu Enei BC.

Zobacz także: Wychowany we Francji, ale w polskim domu. Mathieu Wojciechowski zapowiada: To początek dłuższej historii

Źródło artykułu: