Dopiero dogrywka zadecydowała o triumfie Polskiego Cukru nad Miastem Szkła Krosno. Mimo świetnej pierwszej kwarty (27:17), Twarde Pierniki nie mogły tego meczu zaliczyć do gatunku: lekki, łatwy i przyjemny. Pachniało wielką sensacją w Toruniu.
- W pierwszej kwarcie odskoczyliśmy na kilkanaście punktów, a potem przez chwilę straciliśmy prowadzenie. Daliśmy się "otworzyć" drużynie z Krosna i potem cały mecz oscylował wokół remisu - tłumaczy Damian Kulig.
Zobacz także: Polski Cukier Toruń ponownie urwał się ze stryczka
Koszykarze Dejana Mihevca mogą mówić o wielkim szczęściu. W czwartej kwarcie po celnej trójce Jordana Loveridge'a, Miasto Szkła Krosno prowadziło 80:79. Szansę na triumf w regulaminowym czasie gry miał także Jabarie Hinds. Amerykanin jednak przestrzelił.
ZOBACZ WIDEO: Sektor Gości 106. Andrzej Borowczyk: Szanse Roberta Kubicy w zespole Williamsa? Musimy zejść na ziemię
- Można wygrywać mecze, nawet grając brzydko. W końcowym rozrachunku liczą się tylko dwa punkty. Na pewno mamy nad czym pracować, jest dużo rzeczy do poprawy. Mam nadzieję, że w kolejnych meczach nasza gra będzie wyglądała dużo lepiej - analizuje były reprezentant Polski, który podkreśla, że w dogrywce Twarde Pierniki zmieniły już styl gry. - Musieliśmy zagrać bardzo twardo i cieszę się, że wygraliśmy ten mecz - dodaje.
W Krośnie jest wielkie rozczarowanie. Zwycięstwo w Toruniu znacznie przybliżyłoby Miasto Szkła do utrzymania w Energa Basket Lidze.
- Mówiąc kolokwialnie, mieliśmy ich na widelcu. W ostatniej akcji czwartej kwarty piłka była po naszej stronie i mogliśmy sobie zapewnić zwycięstwo. W dogrywce gospodarze pokazali zimną grę i niestety przegrywamy w Toruniu - dodaje Maciej Bojanowski.
Czytaj także: Milowy krok Trefla w kierunku utrzymania
Kluczowe w kontekście utrzymania w lidze może dla Miasta Szkła Krosno okazać się czwartkowe spotkanie ze Spójnią Stargard. Początek meczu z beniaminkiem o godz. 18:00.