NBA: starcie gigantów dla Embiida, Antetokounmpo zdobył 52 punkty. Williams z wielkim rzutem!

Getty Images / Streeter Lecka / Na zdjęciu: Giannis Antetokounmpo
Getty Images / Streeter Lecka / Na zdjęciu: Giannis Antetokounmpo

Dzień Świętego Patryka w NBA dostarczył wielu wrażeń. Giannis Antetokounmpo zdobył 52 punkty, ale to Joel Embiid i jego Philadelphia 76ers cieszyła się z sukcesu. W innym z meczów bohaterem został Lou Williams, trafiając wielki rzut równo z syreną.

[tag=37338]

Giannis Antetokounmpo[/tag] z nowym rekordem kariery. Grek rzucił 52 punkty, trafił 15 na 26 oddanych rzutów, 3 na 8 za trzy oraz 19 na 21 osobistych. Jego indywidualny występ był niesamowity, ale Milwaukee Bucks zabrakło wsparcia innych zawodników. Joel Embiid miał je w Jimmym Butlerze i Benie Simmonsie, Philadelphia 76ers dzięki temu triumfowała na terenie liderów Wschodu 130:125.

Kameruńczyk zdobył 40 punktów, miał 15 zbiórek, sześć asyst i trzy przechwyty. Jimmy Butler zaliczył 27 "oczek", J.J. Redick uzbierał ich 19, a wspominany Simmons zapisał przy swoim nazwisku osiem punktów, dziewięć zebranych piłek i dziewięć kluczowych podań. - To twardy facet. Jest świetnym, silnym fizycznie obrońcą. Trudno było grać przeciwko niemu - mówił o Embiidzie Giannis Antetokounmpo, który w końcówce meczu próbował odrabiać straty, ale na każdy cel rzut Bucks, 76ers odpowiadali tym samym.

Drużyna z Filadelfii wykonała dużo pracy do przerwy, bowiem wypracowała sobie osiem punktów zaliczki i pokazała rywalom, że jest gotowa na wszystko. - Myślę, że wykonaliśmy naprawdę dobrą robotę w pierwszej połowie. W drugiej trudniej było już nam ich zatrzymać, Giannis jest niezwykle trudnym graczem do upilnowania - wypowiadał się z szacunkiem Joel Embiid. - Oni są teraz najlepszym zespołem w NBA. Prowadzą w naszej konferencji. Czułem, że powinniśmy wydać komunikat. Musieliśmy wygrać ten mecz i pokazać, na co nas stać - dodawał Kameruńczyk. Jego 76ers z bilansem 45-24 są aktualnie na trzecim miejscu w Konferencji Wschodniej.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 106. Andrzej Borowczyk: Kubica mógł wejść na szczyt. Wstępny kontrakt z Ferrari był już podpisany

LA Lakers na trzy i pół minuty przed końcem meczu prowadzili z New York Knicks 122:111. Wydawało się wtedy, że nic nie może odebrać im zwycięstwa. Mieli ponadto LeBrona Jamesa, który w większości przypadków zdominowałby wówczas wydarzenia na parkiecie. Ale nie tym razem. Gospodarze z Madison Square Garden zamknęli to spotkanie zrywem 13-1 i pokonali "Jeziorowców" 124:123.

LeBron miał piłkę w ostatnich sekundach i wchodził pod kosz z zamiarem oddania rzutu, który zaważy o triumfie purpurowo-złotych. Jeden z najlepszych zawodników w historii koszykówki tym razem zawiódł. Jego próba nie dotknęła nawet obręczy, zablokował go Mario Hezonja. - Żeby pokonać wielkiego zawodnika, czasami musisz zrobić coś niespodziewanego i samemu wnieść się na wyżyny - mówił trener Knicks, David Fizdale.

34-letni skrzydłowy miał 33 punkty, sześć zbiórek oraz osiem asyst, ale chybił też wszystkie sześć oddanych rzutów za trzy, a w czwartej kwracie wykorzystał zaledwie 4 na 15 wykonanych prób. - On po prostu nie trafiał rzutów. Jeśli myślisz, że ty jesteś powodem, przez który pudłował, jesteś idiotą - mówił z pokorą Mario Hezonja, który niedzielny mecz i kluczowy blok na LeBronie zapamięta do końca życia.

Chorwat zdobył 17 "oczek" i zebrał osiem piłek, DeAndre Jordan dorzucił 15 punktów, 17 zbiórek i siedem asyst. Świetnie spisywał się ponadto Emmanuel Mudiay zdobywca 28 "oczek". Dla New York Knicks to dopiero 14. zwycięstwo w sezonie, ale na pewno smakuje wyjątkowo. Odniesione w takich okolicznościach, ten mecz był pierwszym podczas Dnia Świętego Patryka i rozpoczął się o godzinie 17:30 czasu polskiego.

Czytaj także: Fatalny błąd trenera w NBA. Alvin Gentry przegrał mecz swojej drużynie

Co za widowisko w hali Staples Center! I to nie z udziałem Los Angeles Lakers, a Clippers. Hollywood oszalało z radości, Lou Williams trafił za trzy równo z końcową syreną i zapewnił swojej drużynie zwycięstwo 119:116 nad Brooklyn Nets. 32-latek dokonuje wielkich rzeczy i zyskuje należyty szacunek, w niedzielę zdobył 25 punktów. Montrezl Harrell i Danilo Gallinari dodali po 20 "oczek".

To był naprawdę niesamowity mecz. Gospodarze na niespełna trzy minuty przed końcem prowadzili przecież 111:101, a 116:108 na 45 sekund przed planowanym zakończeniem spotkania. Wtedy D'Angelo Russell trafił za trzy, DeMarre Carroll trafił z faulem rywali, a Jarrett Allen wyrównał wsadem spod kosza. Nowojorczycy byli o krok od cudu, ale to Clippers mieli specjalistę od sytuacji wyjątkowych.

- Nie potrafię wytłumaczyć, co stało się w tym meczu. To nie ma żadnego sensu. Gra była chaotyczna i pełna zmian. Wygrywaliśmy, przegrywaliśmy lub remisowaliśmy, a na koniec wykonaliśmy ten niewiarygodny rzut - próbował komentować Doc Rivers, który zaliczył 300. zwycięstwo w roli trenera drużyny z LA.

Detroit Pistons mieli w tym sezonie patent na Toronto Raptors. Trzecie bezpośrednie spotkanie, trzecie zwycięstwo "Tłoków". A pokonać drużynę z Kanady, to duża sztuka. Kawhi Leonard uzbierał 33 punkty, "Dinozaury" trafiły też 18 na 36 rzutów za trzy, ale to wszystko nie wystarczyło, aby triumfować nad Blakiem Griffinem i Andre Drummondem. Ten pierwszy zdobył 25 punktów i zebrał osiem piłek, a środkowy miał 15 "oczek" oraz 17 zbiórek.

Drummond popisał się też kluczowym przechwytem, który miał duży wpływ na finalny wynik. Fred VanVleet minutę przed końcem chciał podać do Leonarda, ale zawodnik Pistons świetnie to przewidział i błyskawicznie wybił piłkę liderowi przeciwników. Mierzący 213 centymetrów wzrostu podkoszowy popędził w stronę w kosza, oddał do niepilnowanego Wayne'a Ellingtona, a ten doprowadził wówczas do wyniku 104:100. Podopieczni Dwane'a Caseya zwyciężyli ostatecznie 110:107. Niechciany w Kanadzie trener poprowadził nowy klub do trzech zwycięstw przeciwko byłemu pracodawcy.

Czytaj także: Wicemistrz Polski nie próżnuje. Będą transfery, Thomas Kelati na celowniku!

Wyniki:

New York Knicks - Los Angeles Lakers 124:123 (41:30, 22:36, 31:30, 30:27)
(Mudiay 28, Dotson 25, Knox 19 - James 33, Kuzma 18, Bullock 14)

Miami Heat - Charlotte Hornets 93:75 (19:20, 20:19, 22:21, 32:15)
(Dragic 19, Wade 17, Adebayo 16 - Lamb 21, Kaminsky 13, Batum 12)

Detroit Pistons - Toronto Raptors 110:107 (25:21, 25:26, 28:37, 32:23)
(Griffin 25, Jackson 20, Drummond 15 - Leonard 33, VanVleet 17, Green 12, Siakam 12)

Milwaukee Bucks - Philadelphia 76ers 125:130 (28:31, 25:31, 29:27, 43:41)
(Antetokonumpo 52, Middleton 19, Lopez 14 - Embiid 40, Butler 27, Redick 19)

Orlando Magic - Atlanta Hawks 101:91 (28:25, 28:21, 19:22, 26:23)
(Vucevic 27, Gordon 22, Inwudu 14 - Young 20, Len 13, Collins 10, Dedmon 10)

Sacramento Kings - Chicago Bulls 129:102 (24:23, 32:17, 43:31, 30:31)
(Bagley III 21, Fox 17, Hield 16, Giles III 16 - LaVine 18, Markkanen 11, Harrison 11, Luwawu-Cabarrot 11)

Houston Rockets - Minnesota Timberwolves 117:102 (26:30, 24:19, 43:29, 24:24)
(Paul 25, Capela 20, Harden 20, House Jr. 14 - Towns 22, Okogie 21, Gibson 15)

Los Angeles Clippers - Brooklyn Nets 119:116 (23:30, 37:25, 27:32, 32:29)
(Williams 25, Gallinari 20, Shamet 14, Gilgeous-Alexander 14 - Russell 32, Carroll 22, Allen 13, Dinwiddie 13)

Komentarze (0)